NFZ wymaga nadzoru
W obecnym systemie nikt nie kształtuje regionalnej polityki zdrowotnej- przekonuje felietonista Sławomir Badurek .
Bo konkurencja to jedna z najmocniejszych sił napędowych współczesnego skomercjalizowanego i nastawionego na zysk świata. Rywalizacja między firmami jest dla klienta korzystna, bo prócz możliwości wyboru daje mu nowe tudzież coraz lepszej jakości produkty, bywa – w atrakcyjnej cenie. To abecadło ekonomii. Kilkanaście lat temu wpajano nam je w odniesieniu do systemu ochrony zdrowia. Wszyscy zapewne pamiętają słynną mantrę na temat pieniędzy, które miały iść za pacjentem, powtarzaną niezliczoną ilość razy w spotach reklamowych tzw. fundamentalnych reform rządu Buzka. Szybko okazało się, że to nie pacjenci, a politycy i urzędnicy wytyczają bieg strumieniowi złotówek, ale mimo chaosu towarzyszącego wprowadzeniu kas chorych, była przynajmniej nadzieja na realizację obietnic. Zastąpienie kas Narodowym Funduszem Zdrowia rozwiało złudzenia.
System jednego płatnika, który nie pyta o zgodę na pobór składki i którego nie można na poważnie, czyli z pozycji kontrolera, zapytać, jak ową składką dysponować, to kwintesencja ręcznego sterowania. Wcale nie twierdzę, że rozwiązanie dokładnie przeciwne, czyli puszczenie wszystkiego na żywioł wolnego rynku byłoby panaceum. Po co nam jednak pozbawiona społecznego nadzoru instytucja zajmująca się, opartym na niejasnych zasadach, przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej?
Wspomniany we wstępie przykład niepotrzebnie zdwojonych oddziałów dowodzi, że NFZ nie próbuje nawet uczestniczyć w kształtowaniu regionalnej polityki zdrowotnej. Ministerstwo też tego nie robi, bo siła oddziaływania jego reprezentantów w terenie, uwzględniając konsultantów wojewódzkich, jest mizerna. Najlepiej predysponowany do roli kreatora lokalnej polityki zdrowotnej jest samorząd, będący organem założycielskim niemal wszystkich publicznych placówek ochrony zdrowia. Szkopuł w tym, że nie ma odpowiednich funduszy i nie jest w stanie w żaden sposób nadzorować ich dysponenta. Równie istotnym problemem jest brak współpracy między różnymi szczeblami samorządu, sprawującymi nadzór właścicielski. Jeśli w mieście jeden szpital jest prezydenta, a drugi marszałka, to jest niemal pewne, że obydwie placówki będą działać w myśl zasady „każdy sobie rzepkę skrobie”. Prawie na pewno i tu, i tu powstaną bliźniacze, wysokospecjalistyczne oddziały, realizujące kadłubowe kontrakty i zbierające takież doświadczenia.
Bałagan pogłębia coraz większa liczba prywatnych świadczeniodawców, rywalizujących o umowy z NFZ na wykonywanie przyzwoicie wycenianych procedur zabiegowych. Czy to aby zdrowa konkurencja, gdy szef kliniki otwiera „za płotem” własną lecznicę, w której wykonuje wybrane świadczenia, zatrudnia swoich asystentów i pielęgniarki?
Zawsze uważałem, że im mniej polityki i państwa w państwie, tym lepiej. Są wszakże obszary, w których od państwa i polityki, polityki rozumianej przede wszystkim jako długofalowe planowanie, nie uciekniemy. Jednym z takich obszarów jest ochrona zdrowia. Jeśli powiedzieliśmy „a”, decydując o obligatoryjnym pobieraniu składki, musimy powiedzieć „b” i nadzorować, na co i na ile efektywnie ta danina jest wydatkowana. Kontrola i planowanie na szczeblu regionu ma szczególne znaczenie, bo o ile w obecnym systemie pieniądze zbiera i dzieli „góra”, o tyle o ich rozdysponowaniu na konkretne cele decyduje „dół”.
Czas skończyć z fasadowymi wydziałami zdrowia na wszystkich szczeblach samorządu i w urzędach administracji państwowej. Potrzebne są w zamian silne departamenty polityki zdrowotnej w urzędach marszałkowskich. Ich zgoda, wsparta przyzwoleniem konsultanta wojewódzkiego, powinna być warunkiem podpisania przez NFZ kontraktu na świadczenia szpitalne. Należałoby także wrócić do koncepcji sieci szpitali. Nad tym zagadnieniem pracowano już za czasów ministra Religi. Na potrzeby projektu stworzono wówczas eksperckie analizy. Dziś wymagałyby one jedynie uaktualnienia. Stworzenie sieci oraz dostosowywanie jej do bieżących potrzeb byłoby zadaniem wspomnianych departamentów polityki zdrowotnej urzędów marszałkowskich we współpracy z konsultantami wojewódzkimi.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Sławomir Badurek