Nie tylko da Vinci oznacza postęp

  • Monika Wysocka
opublikowano: 08-06-2011, 00:00

Podczas konferencji „Innowacje w medycynie 2011”, zorganizowanej przez redakcję „Pulsu Medycyny”, eksperci zastanawiali się, jakie są bariery we wprowadzaniu nowoczesnych technologii do diagnostyki i leczenia pacjentów oraz lepszej organizacji i zarządzania ochroną zdrowia w Polsce.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

Jednym z procesów, który obserwujemy w medycynie, jest rewolucja techniczna. „Wyraża się ona przede wszystkim miniaturyzacją, co skutkuje mniejszą inwazyjnością, ale także pewną kompaktyzacją postępowania: mniej inwazyjnie oznacza szybciej i bardziej kompleksowo. Przekłada się to np. na krótsze wizyty w szpitalu, możliwość ingerowania w obszary wcześniej niedostępne, m.in. przeprowadzanie zabiegów u pacjentów powyżej 65. roku życia – zauważył Adam Roślewski, prezes zarządu ZUK Know How, który mówił o tym, jak innowacje wpływają na konkurencyjności szpitali. – To wszystko oznacza więcej wykonanych świadczeń i rosnącą rywalizację między placówkami bez względu na to, czy są to ośrodki prywatne, czy publiczne”.

Przekształcenia formą innowacji

Zdaniem Adama Roślewskiego, w Polsce jest nadwyżka potencjału w postaci zbyt dużej liczby szpitali. „Będziemy świadkami nie tylko ekscytujących sukcesów i cudownych przekształceń, ale też upadków różnych jednostek, które przekształcają się, ale bez rzeczywistej restrukturyzacji” – podkreślał prezes Roślewski. Sam proces przekształceń to także forma innowacji. „W wymiarze organizacyjnym zdolność do uczenia się jest biletem do przyszłości. Kto się zagapi, nie ma szans” – mówił Adam Roślewski.
Z analiz resortu zdrowia wynika, że wiele publicznych zakładów już się nie zadłuża, ale nadal obserwuje się dwa podejścia: tradycyjne, z często nadmiernie rozbudowanymi programem leczenia i kadrą, oraz nowe, które polega na szukaniu i wdrażaniu efektywnych kosztowo technologii oraz organizowaniu placówek w taki sposób, by generowały zysk. „Zmiany dotyczą też pacjentów: oczekiwania społeczne bardzo się zmieniają – coraz częściej mamy do czynienia ze świadomym swoich praw klientem” – zwracał uwagę Adam Roślewski.

Antyinnowacyjny płatnik

W wielu przypadkach próba wprowadzania innowacji spotyka się jednak z barierami. Pierwsza z nich jest w głowie, w sposobie myślenia. Mówił o tym prof. dr hab. med. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu Ośrodek Badawczo-Rozwojowy, dzieląc się doświadczeniami z wdrażania do praktyki operacyjnej robota da Vinci. „Droga do wprowadzania innowacji w publicznym szpitalu jest dosyć trudna. Aby ją pokonać, musieliśmy zmotywować także kierownictwo szpitala, zorganizować profesjonalną bazę techniczną, ale też organizacyjną i związaną z zarządzaniem finansami” – opowiadał prof. Witkiewicz.

Kolejną barierą jest wdrożenie już opracowanej innowacji, a następnie rozpropagowanie jej i uzyskanie wymiernych korzyści. To zazwyczaj wiąże się ze znacznymi kosztami. Innowacje to ryzykowny biznes, ponieważ wymaga długotrwałych, znaczących nakładów. Z problemem takim borykają się np. inne projekty opisywane na łamach „Pulsu Medycyny”: biomateriał zastępujący kość, opracowany przez naukowców z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie (PM 3 (224) z 23 lutego 2010 r.) czy prototyp protezy ręki kierowany impulsami elektromiograficzymi lub akustycznymi wysyłanymi z mięśni, stworzony przez wynalazców z Politechniki Wrocławskiej (PM 4 (225) z 9 marca br.).

„Wszyscy wiemy, że w przypadku szpitala publicznego możliwości i zasoby są ograniczone, bo głównym źródłem finansowania jest Narodowy Fundusz Zdrowia, który jest nastawiony raczej na politykę antyinnowacyjną: płaci za procedury jak najtaniej, nie biorąc pod uwagę dodatkowych kosztów tradycyjnego leczenia pacjentów, a więc późniejszych powikłań, dodatkowych leków, kosztów ponoszonych przez ZUS, zwolnień z tytułu niezdolności do pracy, rent chorobowych itd. Dlatego wciąż musimy poszukiwać dodatkowych źródeł finansowania” – mówił prof. Witkiewicz, którego ośrodek bierze udział w kilku projektach współfinansowanych przez Unię Europejską lub ze środków krajowych na łączną kwotę 188 mln zł (z czego dofinansowanie dla szpitala wynosi 112 mln zł).

Obecny na konferencji wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk poinformował, że przygotowywany jest projekt ustawy (roboczo „o liczeniu kosztów”), która przewiduje powołanie agencji ds. badania standardów medycznych. „To oznacza, że wreszcie koszty tych procedur będzie liczył nie płatnik, lecz niezależna instytucja” – wyjaśnił wiceminister. Prof. Witkiewicz wyraził nadzieję, że faktycznie do tego dojdzie. „Bo tę ekwilibrystykę, również matematyczno-finansową, którą musimy uprawiać przy stosowaniu innowacji, da się prowadzić tylko przez krótki okres” – dodał profesor.

Zadanie dla zarządzających

Medycyna, która „niby” jest w kryzysie, mimo wszystko jest jedną z najprężniej rozwijających się dziedzin. Stała się ostatnio modna wśród inwestorów. Pojawiają się nowe terapie lekowe, obserwujemy wręcz galopadę nowych technik, a innowatorzy wyznaczają trendy w diagnostyce i metodach małoinwazyjnych. Jednak między fascynującymi osiągnięciami a rzeczywistością w średniej wielkości placówce ochrony zdrowia jest ogromna przepaść. „Problem polega na tym, że innowatorzy nie tworzą systemu. System tworzą rzemieślnicy, którzy powielają ich doświadczenia w codziennym życiu – a z tym różnie bywa. Duża tu rola zarządzających i legislatorów, by stworzyli takie warunki, aby te najlepsze technologie mogły zastąpić stare” – uważa Adam Roślewski.

Tu znajdziesz materiały z konferencji „Innowacje w medycynie 2011”

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Monika Wysocka

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.