(Nie)zdrowe mury
Ponad 1,7 mld zł zamierza wydać w latach 2007-2009 budżet państwa na tzw. inwestycje wieloletnie, realizowane przez uczelnie medyczne. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że decyzje o nowych inwestycjach są dobrze przemyślane, a ich realizacja będzie przebiegać sprawnie. Wnioski Najwyższej Izby Kontroli nie napawają takim optymizmem.
Ambicje kontra rzeczywistość
Przypomnijmy, że obiekty w Łodzi powstają od 1975 r. Pierwotnie główny budynek szpitala miał mieć 18 pięter i 1300 łóżek. Miała się tu przenieść większość klinik pracujących obecnie na tzw. bazie obcej (budynki mają innych właścicieli). Budowa zamarła do 1990 r., bo na drugim końcu miasta budowało się Centrum Zdrowia Matki Polki. Do końca 2003 r., w budynkach okalających 18-piętrowy wieżowiec, udało się oddać do użytku tylko 144 łóżka. Obecna koncepcja zakłada, że szpital zajmie tylko 10 pięter (367 łóżek). Wyższe kondygnacje zostaną przeznaczone na cele dydaktyczne uczelni. Część wschodnia budynku (ok. 1/3 powierzchni) przeznaczona ma być na usługi paramedyczne, które - jak nas poinformował Jan Krzeczkowski, pełnomocnik rektora ds. inwestycji UM, zostaną ustalone w dalszej przyszłości.
Trudno powiedzieć, czy ta nowa koncepcja odpowiada zapotrzebowaniu lokalnego rynku na świadczenia medyczne. Jan Krzeczkowski twierdzi, że program medyczny obejmujący 367 łóżek został zatwierdzony przez Ministerstwo Zdrowia i był konsultowany z NFZ, Wydziałem Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego oraz Wydziałem Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. Z kolei jak nas poinformowała Beata Aszkielaniec, rzecznik prasowy Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi, nowy zakres planowanych świadczeń szpitalnych w łódzkim CK-D nie był konsultowany z publicznym płatnikiem.
J. Krzeczkowski jest przekonany o celowości kontynuowania tej inwestycji. Za takim rozwiązaniem przemawia m.in. wykonanie pełnej infrastruktury dla potrzeb szpitala, tj. przyłącza, parkingi, drogi dojazdowe, lokalizacja w punkcie komunikacyjnym związanym z bliskim sąsiedztwem powstających autostrad. "Zakończenie stanu surowego zamkniętego budynku pozwala na dowolną adaptację przestrzeni wewnętrznych i przyjęcie funkcji i technologii odpowiadających strategii rozwoju Uniwersytetu Medycznego w Łodzi" - uważa pełnomocnik rektora UM w Łodzi.
Koniec budowy części szpitalnej CK-D zaplanowano na grudzień 2009 r. Aby ten cel zrealizować, budżet państwa będzie musiał dołożyć w najbliższych dwóch latach blisko 164 mln zł. Na pytanie Pulsu Medycyny: ile w sumie kosztować będzie budowa Centrum, nikt nie potrafił odpowiedzieć. Nie wiadomo także, ile będzie kosztować wyposażenie obiektu, aby można było w nim świadczyć usługi medyczne.
W świetle najnowszych ustaleń NIK, termin realizacji łódzkiej inwestycji wydaje się mało realny. W trakcie kontroli przeprowadzonej w I kwartale br. ustalono, że w 2006 r. na realizację CK-D w Łodzi wydano zaledwie 1,2 mln zł, tj. 2,7 proc. przyznanej w ub. roku dotacji o łącznej wysokości 45 mln zł. "Przyczyną było niewyłonienie wykonawcy robót w trakcie kilkakrotnie prowadzonych postępowań przetargowych" - wyjaśnia Małgorzata Pomianowska, rzecznik prasowy NIK. Być może dlatego uczelnia pytana przez Puls Medycyny o stan zaawansowania robót budowlano-montażowych, właściwie uchyliła się od konkretnej odpowiedzi. Poinformowano nas tylko, że cały budynek znajduje się w stanie surowym zamkniętym, a na kondygnacjach, na których będzie mieścił się szpital, trwają roboty wykończeniowe. "Trwa procedura przetargowa na adaptację 9 piętra dla potrzeb Zakładu Genetyki Medycznej. Adaptacja pozostałych kondygnacji nastąpi niezwłocznie po uzyskaniu niezbędnych środków finansowych, o które ubiega się Uniwersytet Medyczny" - poinformował nas J. Krzeczkowski.
Topienie publicznych pieniędzy
Według Elżbiety Hibner, wykładowcy z Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Humanistycznej w Łodzi, eksperta w zarządzaniu ochroną zdrowia, skoro CK-D w Łodzi to inwestycja z ponad 30-letnią historią, trudno w tym przypadku mówić o jej sensowności, a z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej to "urąganie zasadom gospodarowania majątkiem publicznym".
"Przewidywane dotacje z budżetu państwa nie rozwiązują żadnego problemu i są jedynie topieniem kolejnych pieniędzy podatników w monstrualną budowlę. Majątek CK-D wielokrotnie przewyższy racjonalne potrzeby i możliwości dydaktyczno-naukowe uczelni kształcącej kilka tysięcy studentów. Projekt CK-D to wynik gigantomanii słusznie minionej epoki PRL. Sensowne zakończenie inwestycji nie jest możliwe w obecnie obowiązujących warunkach organizacyjno-prawnych, gdy ciałem zarządzającym inwestycją jest de facto Senat Uniwersytetu Medycznego" - twierdzi Elżbieta Hibner. Uważa, że dobrym rozwiązaniem byłoby powołanie spółki inwestycyjnej z udziałem UM i kapitału prywatnego (rodzaj partnerstwa publiczno-prywatnego, jednak nie w oparciu o obowiązującą obecnie ustawę), która zaplanowałaby zagospodarowanie istniejącego majątku, łącząc interesy i możliwości finansowe uczelni z racjonalnością ekonomiczną przedsięwzięcia.
Elżbieta Hibner uważa, że dotychczasowe decyzje o budowie nowych szpitali akademickich są jedynie wyrazem aspiracji środowisk medycznych oraz ich siły przebicia w sięganiu po środki budżetu państwa poprzez Ministerstwo Zdrowia. "Ten tryb decyzji inwestycyjnych nie pozostaje w żadnym związku z racjonalnym planowaniem rozwoju sieci szpitali w Polsce" - twierdzi E. Hibner.
Kolejni chętni
W tegorocznym budżecie na wieloletnie inwestycje centralne zarezerwowano łącznie blisko 119 mln zł. Najwięcej, bo aż 77 mln zł przyznano uczelni wrocławskiej na kontynuację budowy Centrum Klinicznego. To inwestycja o wartości 634 mln zł, która powstaje od 1989 r. Już wiadomo, że może liczyć na wsparcie finansowe państwa także w latach 2008-2009. Władze uczelni przekonują, że ukończenie tej inwestycji pozwoli poprawić trudną sytuację lokalową i finansową klinik działających w zdekapitalizowanych, wymagających kosztownych remontów budynkach, rozrzuconych obecnie po całym mieście. Umożliwi też reorganizację szpitali klinicznych, m.in. do SPSK 1 dołączą kliniki pediatryczne, które - zdaniem uczelni - zapewnią dochód tego szpitala. Zakłada się, że wszystkie kliniki wytypowane do przeprowadzki rozpoczną pracę w nowym centrum na przełomie 2007/2008 roku.
Dzięki pieniądzom z budżetu państwa, do 2011 r. ma też powstać Akademickie Centrum Kliniczno-Innowacyjno-Dydaktyczne w Gdańsku. Całkowity koszt inwestycji to ponad 474 mln zł. W tym roku AMG otrzyma 7,9 mln zł, w kolejnych latach - 466 mln zł.
Leszek Czarnobaj, wicemarszałek województwa pomorskiego, jest przekonany, że inwestowanie prawie pół miliarda złotych w nowe centrum ma sens. Jego zdaniem, nie warto inwestować w modernizację często ponadstuletnich budynków, którymi dysponuje gdańska Akademia Medyczna. "Inwestycja w nowy obiekt pozwoli na świadczenie usług na najwyższym poziomie w godziwych warunkach. Tzw. pilotaż sieci szpitalnej dla regionu potwierdził, że Centrum jest niezbędne dla zaspokojenia potrzeb zdrowotnych mieszkańców Pomorza" - przekonuje L. Czarnobaj.
To nie koniec inwestycji w mury. Collegium Medicum UJ w Krakowie przyznano z budżetu 2 mln zł na budowę nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu. W latach następnych uczelnia dostanie na ten cel 612 mln zł. W 2012 r. ma zakończyć się rozbudowa i modernizacja Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy. W tym roku placówka otrzyma 2 mln zł, w latach kolejnych - 304 mln zł.
Resort zdrowia zadowolony
Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia zapewnia, że w przeciwieństwie do ciągnącej się latami budowy
CK-D w Łodzi, nowo rozpoczęte inwestycje w latach 2006-2007 są od początku dobrze przemyślane, a ich realizacja przebiega zgodnie z harmonogramem.
"Zmieniło się myślenie, zmienił się sposób projektowania. Teraz kalkulacje robione są w oparciu o kontrakty z funduszem zdrowia, potencjalną liczbę pacjentów, najlepsze technologie wykorzystywane w budownictwie" - twierdzi Paweł Trzciński.
Najwyższa Izba Kontroli jest innego zdania. Z raportu oceniającego realizację inwestycji finansowanych ze środków publicznych w roku 2006 wynika, że minister zdrowia zdecydował o dotacji na budowę nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu, mimo iż Collegium Medicum UJ w zgłoszeniu nie określiło wartości kosztorysowej, nie podało także udziału własnego i środków z innych źródeł. Co więcej, z przyznanej na rok 2006 kwoty 600 tys. zł wydatkowano tylko 10,7 tys. zł na wykonanie map do celów projektowych, co stanowiło 1,8 proc. zaplanowanych nakładów. Nie lepiej zapowiada się rok 2007. Do końca pierwszego półrocza z przyznanych 2 mln zł, uczelnia nie wydała na inwestycję ani złotówki. Może po prostu nie jest potrzebna?
Osiem rad dla inwestora w ochronie zdrowia
Opinia prof. dr hab. Stanisława Kasiewicza z Katedry Analizy Działalności Przedsiębiorstwa, Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie SGH:
Przedsięwzięcia inwestycyjne w służbie zdrowia cechują się ogólnie wysokim ryzykiem i nie jest to zjawisko charakterystyczne tylko dla Polski, lecz wszystkich krajów. I dlatego wiele wspaniałych pomysłów, które są bardzo efektywne w oparciu o przygotowane prognozy, kończy się fiaskiem finansowym i rynkowym podczas ich realizacji. Jednakże w Polsce skala tego zjawiska jest nieporównywalnie większa i bardziej kosztowna i wymaga nie tylko kosmetycznych zmian w systemie planowania i finansowania publicznych inwestycji w służbie zdrowia.
Nie będzie zbytnim odkryciem stwierdzenie, że metodyka finansowania i realizacji inwestycji w polskiej publicznej służbie zdrowia w całej warstwie koncepcyjnej, analitycznej i realizacyjnej tkwi głęboko w poprzednim systemie gospodarczym nakazowo rozdzielczym. Na domiar tego od 1989 roku całkowicie zmieniły się modele świadczenia usług medycznych, nastąpił radykalny postęp w technologiach leczenia, a także wzrosły oczekiwania pacjentów ze względu na szeroki dostęp do informacji i skalę ponoszonych wydatków na ZUS. Brak przełomowych reform w sektorze ochrony zdrowia sprawia dodatkowo, że wszelkie nieudane przedsięwzięcia z poprzedniego okresu, jak i podejmowane po 1989 roku, realizowane są w warunkach wysokiego ryzyka i niepewności, a w takiej sytuacji wyjątkowo trudno jest przypisać, kto jest faktycznym winowajcą nietrafionych decyzji inwestycyjnych. W istocie jest to raj dla podejmowania szalonych przedsięwzięć inwestycyjnych, nie liczących się z realiami technicznymi, społecznymi i rynkowymi. Jak wyjść z tej matni żywiołowo podejmowanych inwestycji publicznych w sektorze ochrony zdrowia, aby były to projekty, które w fazie przedrealizacyjnej i po implementacji spełniały racjonalne wymogi w obszarze efektywności finansowej, ekonomicznej i rynkowej. Odniosę się tylko do kilku kwestii.
1.
Konieczne jest sformułowanie i konsekwentne wdrażanie akceptowanego kierunku reform. W takim bałaganie jak obecnie, nie ma dużych szans, aby nowe inwestycje w zakresie szpitali były inwestycjami trafionymi. Ilość niewiadomych jest tak duża, że realizacja efektywnych inwestycji jest tylko kwestią ślepego przypadku.
2.
Konieczne jest profesjonalne zarządzanie projektami inwestycyjnymi. Kierownikami takich projektów powinny być osoby wykazujące się aktualną i nowoczesną wiedzą z zakresu zarządzania projektami, doświadczeniem i umiejętnościami menedżerskimi. Jeśli za realizacje tych inwestycji odpowiadają ordynatorzy szpitali, dyrektorzy administracyjni lub rektorzy uczelni medycznych bez wsparcia organizacyjnego i merytorycznego i odpowiedzialności odpowiednich wykwalifikowanych pracowników, to nie miejmy złudzeń co do opłacalności podejmowanych inwestycji.
3.
Niezbędne jest zatrudnienie wysokiej klasy analityków i specjalistów z zakresu oceny opłacalności i analizy ryzyka projektów inwestycyjnych.
4.
Niezbędne jest wykorzystanie nowoczesnych metodyk oceny efektywności inwestycji publicznych.
5.
Należy uznać, że wycofanie się z realizacji nietrafionych inwestycji nie jest katastrofalną porażką, ale kosztowną lekcją uczenia się na błędach. Praktyka zacierania śladów przez wydłużanie cyklu inwestycyjnego i marnotrawienie publicznych środków jest najgorszym rozwiązaniem. Nietrafiona inwestycja nie okaże się opłacalną po jej oddaniu do eksploatacji.
6.
Warto projektować szpitale w taki sposób, aby ograniczać ryzyko rozmijania się popytu na usługi medyczne z potencjałem usługowym budowanych szpitali.
7.
Trzeba stworzyć mechanizmy, które pozwalałyby wybierać uzasadnione ekonomicznie alternatywy inwestycyjne. Jeśli głównym motywem podjęcia się budowy nowego szpitala jest brak szansy uzyskania środków finansowych na dokonanie gruntownej modernizacji lub remontów, to takie praktyki należałoby zdecydowanie ograniczać.
8.
Należałoby rozważyć możliwość realizacji tego typu inwestycji w oparciu o formułę partnerstwa publiczno-prywatnego.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska