Porozumienie czy konflikt?

Ewa Szarkowska
opublikowano: 13-09-2004, 00:00

Utworzenie federacji miało umocnić ruch lekarzy tworzących Porozumienie Zielonogórskie. Wygląda jednak na to, że zjednoczenie stało się początkiem wojny w środowisku.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Do zawiązanej w marcu 2004 r. Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia - Porozumienie Zielonogórskie przystąpiło 14 województw. Na decyzję o przyjęciu czeka kolejne: kujawsko-pomorskie - informuje jeden z liderów PZ Marek Twardowski.
Wygląda jednak na to, że zaproponowana formuła zarejestrowanej w Krajowym Rejestrze Sądowym federacji nie u wszystkich budzi zachwyt. Na razie nic nie wskazuje na to, by przynależnością do niej zainteresowani byli lekarze z woj. łódzkiego. W jej skład - ku zaskoczeniu wielu - nie wszedł też Wielkopolski Związek Pracodawców Ochrony Zdrowia - Porozumienie Zielonogórskie, kierowany przez Andrzeja Grzybowskiego.
W rozmowie z Pulsem Medycyny lider poznańskiego związku wyjaśnił, że stało się tak, bo według nich federacja została powołana za ich plecami. Związek nie dostał zaproszenia na spotkanie założycielskie Nie był także na bieżąco informowany o pracach nad statutem. A. Grzybowski twierdzi, że statut federacji jest antydemokratyczny i de facto obróci się przeciwko pierwotnej idei Porozumienia Zielonogórskiego. Lista zarzutów wobec przyjętych w statucie rozwiązań jest długa. Przede wszystkim A. Grzybowskiego razi centralistyczna struktura federacji, nierówny status województw, wyłonienie władz praktycznie bez wyborów na 5-letnią kadencję. A. Grzybowski uważa, że w obecnym kształcie federacja antagonizuje środowisko lekarskie. Reprezentuje bowiem tylko lekarzy rodzinnych, bez uwzględniania innych specjalizacji medycznych.
Władze federacji PZ nie chcą tego komentować. Marek Twardowski wyjaśnia, że członkiem może być związek, który zrzesza odpowiednią liczbę świadczeniodawców i zgłasza swój akces.
?Z województwa wielkopolskiego akces przystąpienia do federacji zgłosił oficjalnie tylko jeden związek i został przyjęty. Ja tego nie komentuję, bo mnie żadne rozgrywki polityczne nie interesują, ja chcę być od tego jak najdalej. My przyjmujemy tych, którzy chcą do nas należeć. Nie będziemy zabiegać o tych, którzy stawiają jakieś warunki" - twierdzi M. Twardowski.

Nie chcemy wpychać się tam, gdzie nas nie chcą
Z Andrzejem Grzybowskim, prezesem Wielkopolskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia - Porozumienie Zielonogórskie rozmawia Ewa Szarkowska.
- Dlaczego związek, którym pan kieruje, nie wszedł do Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia - Porozumienie Zielonogórskie?
- Ponieważ nie zostaliśmy do niej zaproszeni. Ba, w pewnym sensie została ona powołana w tajemnicy przed nami. Nasi dwaj reprezentanci byli obecni na marcowym spotkaniu Porozumienia Zielonogórskiego w Pszczynie. Nie zostali jednak poinformowani, że w sobotę po południu będzie zawiązywana federacja i zatwierdzany jej statut, wyjechali więc do domu. Nie chcemy wpychać się tam, gdzie nas nie chcą.

- Ale z pana wypowiedzi wynika, że nawet gdybyście zostali zaproszeni, to i tak do federacji byście nie weszli. Dlaczego?
- Nie odpowiadają nam, przyjęte praktycznie bez żadnej debaty, zasady jej działania. Przede wszystkim chodzi o statut. Naszym zdaniem, jest on antydemokratyczny i de facto zabije Porozumienie Zielonogórskie, ponieważ powiela najgorsze wzorce z Narodowego Funduszu Zdrowia, z którymi walczyliśmy. Struktura federacji jest centralistyczna, różnicuje jej członków na lepszych i gorszych, na tych, co mają większy lub mniejszy wpływ itd. Wielokrotnie mówiłem, że my na coś takiego nie zgodzimy się, że dla nas przejrzystość i czytelność reguł gry, wzajemne zaufanie i wiarygodność naszego środowiska są ważniejsze niż doraźne sukcesy.

- Na jakiej podstawie twierdzi pan, że federacja jest niedemokratyczna?
- Kilkuosobowy Sekretariat, stanowiący ciało wykonawcze federacji, został wyłoniony bez wyborów, ponieważ jego skład nie był poddany pod głosowanie walnego zgromadzenia członków. To pierwsze naruszenie zasad demokracji. Zgodnie z przyjętym statutem, w pierwszej kadencji Sekretariat tworzą założyciele federacji. W praktyce oznacza to, że liderzy Porozumienia Zielonogórskiego zagwarantowali sobie nieodwołalność przez okres 5 lat. To niespotykanie długa kadencja, nie mająca żadnego precedensu w polskim życiu publicznym. Nie zgadzamy się z tym, nie można ?pod siebie" budować statutu.

- Dlaczego uważa pan, że statut federacji dzieli członków na gorszych i lepszych?
- Ponieważ sankcjonuje nierówny status województw. Ciało ustawodawcze, nazywane Prezydium, jest wybierane na zasadzie parytetu. Województwa, które jako pierwsze tworzyły Porozumienie Zielonogórskie (lubuskie, opolskie, dolnośląskie, wielkopolskie i śląskie) mają po pięć głosów. Trzy województwa: podlaskie, podkarpackie i świętokrzyskie mają po trzy głosy, a pozostałe - po jednym. Ale żeby było ciekawiej, w kosztach wszyscy partycypują równo. Naszym zdaniem, oznacza to nierówność we współdecydowaniu o tym, co będzie się działo w federacji. To jawna niesprawiedliwość, ponieważ tylko dlatego, że ktoś jest silny, nie może drugiej strony, w tym przypadku drugiego województwa, stawiać pod ścianą i mówić ?albo wejdziesz z jednym głosem, albo nie będziesz miał żadnego głosu".

- Zarzuca pan federacji, że antagonizuje środowisko lekarskie...
- Mimo wcześniejszych deklaracji, liderzy PZ doprowadzili do utworzenia w Wielkopolsce nowego związku pracodawców z siedzibą w Koninie i namawiali lekarzy, żeby przechodzili do tego drugiego. I to właśnie on wszedł w struktury federacji. W konkurencji nie ma nic złego, ale chodzi o to, że takie działania są sprzeczne z głoszonymi oficjalnie deklaracjami. Od początku była mowa, że na terenie województwa będzie działał jeden związek pracodawców, a tu stworzono drugi, żeby nas zantagonizować.

- W Wielkopolsce działają teraz dwa związki pracodawców i to prawie o identycznej nazwie.
- Ale różnimy się filozofią działania. Związek koniński reprezentuje tylko lekarzy rodzinnych. My natomiast chcemy być związkiem, który reprezentuje różne grupy świadczeniodawców, niezależnie od miejsca pracy i posiadanej specjalizacji. Niestety, w Porozumieniu Zielonogórskim zdecydowanie dominuje patrzenie przez pryzmat lekarzy rodzinnych. Wielokrotnie dawano mi wręcz do zrozumienia, że jest niedobrze, iż będąc okulistą, występuję w imieniu Porozumienia Zielonogórskiego, bo to jest ruch lekarzy rodzinnych.
My w Poznaniu jesteśmy innego zdania. Wiemy, że trudno jest godzić czasem bardzo rozbieżne interesy lekarzy rodzinnych i specjalistów, i jeszcze nie przeciwstawiać ich interesom szpitali, ale tak należy postępować. Nie chcemy brać udziału w ruchu, który będzie wyłącznie ?wyszarpywał" dla swojej grupy zawodowej co lepsze warunki, nie bacząc na to, że innym przy tym dzieje się źle. Od razu powiedzieliśmy, że z nami to nie ma szans. Niestety, federacja idzie wyraźnie w kierunku twardego lobbyingu wyłącznie na rzecz środowiska lekarzy rodzinnych. Naszym zdaniem, to zły kierunek.

- Dlaczego? Przecież na początku 2004 roku taka taktyka przyniosła sukces.
- Nie można przeciwstawiać interesów jednej grupy interesom drugiej i doprowadzać do publicznej kłótni o to, kto jest ważniejszy i ile ma zarabiać. Przyjęty przez federację taki styl działania doprowadzi ostatecznie do tego, że inne grupy medyczne przeciwstawią się narastającym apetytom lekarzy rodzinnych i efekt będzie przeciwny do zamierzonego. Na początku tego roku wszyscy ze zrozumieniem, a nawet pewną sympatią podeszli do protestu lekarzy rodzinnych. Sukces był możliwy, bo na przykład w Wielkopolsce alternatywnych ofert nie złożyły szpitale, nie robili tego także specjaliści. Drugi raz to nie będzie już możliwe. Istniejące napięcia pomiędzy szpitalami a lekarzami rodzinnymi, specjalistami a szpitalami, jeszcze bardziej eksponowane dzisiaj przez federację, będą brały górę.

- Władze federacji podkreślają fakt, że przystąpiły do niej - z wyjątkiem łódzkiego - wszystkie województwa, co daje jej silną legitymację do reprezentowania całego środowiska.
- Jeśli federacja jest tak silnym podmiotem o charakterze ogólnopolskim, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy wszyscy dowiedzieli się, jakie organizacje wchodzą w jej skład i ilu tak naprawdę zrzesza członków. Bardzo chętnie bym się z takimi danymi zapoznał. Wielokrotnie pytaliśmy o formalne aspekty funkcjonowania federacji, między innymi o to, czy została zarejestrowana w sądzie i kiedy, kto do niej wstąpił, ale nigdy tego typu danych nam nie udostępniono. O ile wiem, nadal nie są one upublicznione. I dlatego nie zamierzam komentować wypowiedzi, że to związek koniński, a nie nasz jest silniejszy, bo zrzesza blisko 95 proc. lekarzy rodzinnych z Wielkopolski. Jeśli federacja udostępni swoje listy członkowskie, bardzo chętnie przedstawimy swoje. Wcześniej były one dostępne dla każdego na naszej stronie internetowej, ale musieliśmy je zdjąć, ponieważ na lekarzy zaczęto wywierać presję, żeby się wypisali z naszego związku.









Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Ewa Szarkowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.