Potrzebna debata o współpracy lekarzy z branżą farmaceutyczną - rozmawiamy z Jerzym Toczyskim
Potrzebna debata o współpracy lekarzy z branżą farmaceutyczną - rozmawiamy z Jerzym Toczyskim
O realizacji idei przejrzystości przez firmy farmaceutyczne rozmawiamy z Jerzym Toczyskim, prezesem zarządu i dyrektorem generalnym GSK.
Producenci leków opublikowali po raz pierwszy informacje o współpracy z lekarzami i organizacjami z branży medycznej. Czego się dowiedzieliśmy?

Poznaliśmy skalę przepływów finansowych pomiędzy innowacyjną branżą farmaceutyczną a środowiskiem lekarskim. W 2015 roku firmy przekazały 630 milionów złotych na rzecz indywidualnych lekarzy i organizacji działających w ochronie zdrowia. 60 proc. tej kwoty to nakłady na badania kliniczne służące rozwojowi nowych terapii. Natomiast 230 milionów złotych przeznaczono na działalność promocyjną i edukacyjną, z czego połowę na świadczenia na rzecz indywidualnych lekarzy. W założeniu Kodeksu przejrzystości wszystkie te płatności powinny być publikowane na poziomie indywidualnych beneficjentów, co ma pomóc w eliminacji ryzyka konfliktu interesów. Jednak realizacja tego postulatu wypadła w Polsce bardzo słabo, co sprawia, że w obecnym kształcie praktyczna wartość tych raportów jest niewielka.
Czy 22 proc. zgód na publikację danych nie rozczarowuje?
Jest to jeden z najniższych wskaźników w Europie. Widać, że nie należymy do krajów, w którym realizacja idei przejrzystości będzie przebiegać gładko. Jednak nie zgadzam się z komentarzami przedstawicieli branży i mediów, którzy ciężar odpowiedzialności przerzucają na środowisko lekarskie, stwierdzając, że tylko co piąty lekarz zgodził się na publikację swoich danych. To bardzo przewrotna narracja, która sugeruje, że firmy są w porządku, ponieważ wykazały się inicjatywą, ale odzew był, niestety, słaby i do lekarzy należy kierować pytania, dlaczego nie zgodzili się na te publikacje.
Tymczasem analizując raporty poszczególnych firm, widzimy olbrzymie różnice w sposobie zgłaszania tych świadczeń. Przy czym firmy, które na sponsoring i zatrudnianie lekarzy wydają najwięcej, mają najniższy wskaźnik publikacji danych na poziomie indywidualnym — około 5 proc. Równocześnie są firmy, które raportują indywidualnych beneficjentów świadczeń na znacznie wyższym poziomie niż średnia. A przecież wszyscy działamy w tym samym środowisku i kontekście społecznym rynku farmaceutycznego.
Z czego zatem wynikają te różnice?
W mojej ocenie, najwięcej zależy od determinacji firmy farmaceutycznej. Od tego, na ile jej samej zależy na poprawie transparentności swoich relacji z lekarzami oraz ile wysiłku wkłada w wytłumaczenie idei Kodeksu przejrzystości swoim partnerom. Kodeks ten zakłada, że agregacja danych o transferach finansowych na poziomie ogólnych kwot powinna mieć miejsce tylko w wyjątkowych sytuacjach, a sygnatariusze podejmą wysiłek, żeby ich raporty zawierały jak najwięcej informacji o indywidualnych beneficjentach.
W GSK odbyliśmy wiele trudnych rozmów ze współpracującymi z nami lekarzami oraz towarzystwami medycznymi i udało nam się uzyskać ich zrozumienie. Znalazło to odzwierciedlenie w naszym raporcie, w którym wskaźnik zgód na publikację indywidualnych danych jest bliski 100 proc. Dlatego trudno oprzeć się wrażeniu, że pomiędzy sygnatariuszami kodeksu istnieją zasadnicze różnice w interpretacji celów i sposobów realizacji idei przejrzystości, zwłaszcza jeśli pojawiają się pytania co do zasadności niektórych form współpracy pomiędzy branżą a środowiskiem lekarskim. Jeśli jakość raportowania świadczeń finansowych się nie poprawi, istnieje ryzyko, że publikowane dane zostaną potraktowane jedynie jako zabieg wizerunkowy ze strony branży, zamiast dać początek debacie, której celem powinna być głębsza refleksja nad zasadnością poszczególnych rodzajów aktywności realizowanych na styku przemysłu i środowiska lekarskiego.
Mimo mocniejszej czy słabszej argumentacji ze strony firm, lekarze mają prawo do prywatności.
Oczywiście i nie należy ich krytykować za niechęć do publikowania informacji o osiąganych przez nich korzyściach ze współpracy z przemysłem farmaceutycznym. Jednocześnie nikt przecież nie zmusza firmy, aby współpracowała z lekarzem, który nie chce ujawniać swoich danych. Jest to kwestia decyzji na poziomie priorytetów: czy ważniejsza jest implementacja założeń Kodeksu przejrzystości, czy też współpraca z konkretnym lekarzem lub organizacją, którzy nie wyrażają zgody na podporządkowanie się zapisom kodeksu.
Czy w sytuacji, kiedy lekarz nie zgadza się na ujawnienie kwoty otrzymanych korzyści, nie byłoby lepiej dla przejrzystości, żeby jego nazwisko i tak zostało umieszczone na liście, aby zgłosić sam fakt współpracy z konkretną firmą?
Na razie kodeks jest samoregulacją branży i nie może ograniczać praw wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych. Aby publikacja danych beneficjenta była obowiązkowa, musiałyby nastąpić zmiany w polskim prawie. Tego rodzaju wymóg został już wdrożony w niektórych krajach, na czele z amerykańskim Sunshine Act, lub jest przedmiotem debaty (np. w Hiszpanii następują zmiany legislacji zmierzające w tym kierunku). Póki taka regulacja nie pojawi się w Polsce, decyzja o współpracy z osobami odmawiającymi publikacji swoich danych zależy wyłącznie od firm będących sygnatariuszami kodeksu.
Czy w przyszłych latach odsetek zgód będzie rósł?
W dużej mierze będzie to zależeć od charakteru publicznej debaty, która powinna towarzyszyć opublikowanym po raz pierwszy raportom. Poszukiwanie sensacji i powierzchowne opisywanie pojedynczych przypadków raczej nie zachęci firm i lekarzy do zwiększania przejrzystości we wzajemnych relacjach. Jeśli jednak wykorzystamy te dane do analizy zjawisk zachodzących na styku przemysłu i środowiska lekarskiego, postawimy pytania o cel i charakter wzajemnych kontaktów, istnieje szansa, że zmiany modelu współpracy firm farmaceutycznych z lekarzami będą postępować. Zaowocuje to wzrostem zaufania społecznego i akceptacją dla tej współpracy, mającej przecież olbrzymią wartość dla systemu ochrony zdrowia i pacjentów.
Czy w procesie zwiększania przejrzystości relacji widzi pan rolę dla Ministerstwa Zdrowia?
Firmy farmaceutyczne powinny mieć zapewnione warunki, w których możliwe jest przekazywanie lekarzom stosującym nasze leki wszechstronnej wiedzy o produktach. Wspierając edukację lekarzy, działamy na rzecz pacjentów, którzy w efekcie otrzymują optymalną, zgodną z najświeższą wiedzą terapię, opartą na najnowszych osiągnięciach medycyny i farmakologii.
Regulator powinien natomiast tworzyć ramy prawne, dzięki którym sposób, w jaki to wsparcie edukacyjne jest dostarczane, nie generuje konfliktu interesów. Relacje łączące lekarza z producentem leku nie powinny mieć wpływu na podejmowane przez medyka decyzje terapeutyczne i dlatego w zakresie aktywności promocyjnych i edukacyjnych powinny być podane do publicznej wiadomości. Jednak analizując różnice w sposobie realizacji założeń kodeksu przez poszczególne firmy widać, że samoregulacja branży może nie wystarczyć, zwłaszcza że jak na razie nie obejmuje przemysłu generycznego.
Wiele krajów wprowadza obowiązek raportowania wszystkich przepływów finansowych pomiędzy firmami farmaceutycznymi a lekarzami jako normę prawną. Wydaje się, że dopiero ten poziom regulacji może sprawić, że idea przejrzystości będzie implementowana w sposób jednorodny przez wszystkie podmioty działające na rynku leków.
W raportach brakuje informacji o zlecanych lekarzom badaniach obserwacyjnych, które mają związek z działaniami marketingowymi, tymczasem są zaliczone do zagregowanych wydatków na badania i rozwój.
GSK w ogóle nie prowadzi takich „badań”, w naszej ocenie nie służą one nauce i mają charakter promocyjny. Tego typu aktywności nie powinny mieć miejsca, natomiast jeśli już ktoś je prowadzi, to powinien ich koszty raportować na poziomie transferów korzyści do indywidualnych lekarzy. Nie znam skali tego zjawiska, uważam jednak, że łączenie tego typu wydatków z nakładami na badania i rozwój jest nadużyciem.
GSK pozycjonuje się jako lider działań na rzecz przejrzystości.
W GSK przyjęliśmy założenie, że jeśli jakaś organizacja lub lekarz odmawiają zgody na publikację swoich danych, to w ogóle nie podejmujemy współpracy. Podjęliśmy też decyzję o gruntownej zmianie zasad współpracy z lekarzami: zaprzestaliśmy angażowania lekarzy do realizacji aktywności edukacyjnych i promocyjnych oraz sponsorowania ich udziału w konferencjach naukowych. Jesteśmy pierwszą firmą farmaceutyczną na świecie, która wprowadziła takie standardy, ale mam nadzieję, że nie będziemy jedyną. Wierzę, że wcześniej czy później inne firmy zaczną działać podobnie, czy to pod presją opinii publicznej, płatnika, czy też wskutek postępujących regulacji prawnych.
Producent leków musi komunikować się z lekarzami.
Staramy się wspierać edukację lekarzy poprzez współpracę z towarzystwami naukowymi, bierzemy udział w konferencjach medycznych, przekazujemy granty na edukację zdrowotną. Na tego typu działalność wydajemy ok. 5 mln złotych rocznie, podobnie jak inne firmy o zbliżonej do GSK skali. Natomiast uważam, że wiele działań promocyjnych prowadzonych przez producentów leków pochodzi z czasów, kiedy lekarze mieli bardzo ograniczony dostęp do wiedzy. Wsparcie firm było wówczas kluczowe dla jej pozyskania, zrobienia specjalizacji czy napisania pracy naukowej.
Dzisiaj, gdy dzięki Internetowi i urządzeniom mobilnym mamy właściwie nieograniczony dostęp do informacji, nie trzeba sponsorować wyjazdu lekarza na kongres, aby mógł on uczestniczyć w interesującym go wykładzie. Zmiany modelu naszej współpracy z lekarzami powinny odzwierciedlać zmiany cywilizacyjne, komunikacyjne, technologiczne. Do nich należy także oczekiwanie większej transparentności.
O kim mowa
Jerzy Toczyski jest absolwentem Akademii Medycznej w Gdańsku. Prezesem zarządu GlaxoSmithKline Pharmaceuticals SA jest od 2008 r. W latach 2010-2012 był prezesem zarządu INFARMY, a od 2012 do 2014 r. wiceprezesem zarządu tego związku.
O realizacji idei przejrzystości przez firmy farmaceutyczne rozmawiamy z Jerzym Toczyskim, prezesem zarządu i dyrektorem generalnym GSK.
Producenci leków opublikowali po raz pierwszy informacje o współpracy z lekarzami i organizacjami z branży medycznej. Czego się dowiedzieliśmy?
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach