Prof. Marszałek: pracodawca ma obowiązek przyjąć lekarza na szkolenie w trybie pozarezydenckim. Co, jeśli odmówi?
W przeszłości forma szkolenia w trybie rezydenckim bywała z różnych powodów – nie tylko życiowych, ale również finansowych - nadużywana. Lekarze realizowali szkolenia w kolejnych specjalizacjach, nie decydując się na stanięcie do egzaminu, a rozpoczynając kolejną „rezydenturę” pobierali z tego tytułu wynagrodzenie na okres kształcenia się - mówi prof. Andrzej Marszałek, konsultant krajowy w dziedzinie patomorfologii. Z jakimi wyzwaniami w zakresie szkolenia specjalizacyjnego zmagamy się w patomorfologii?

W wiosennym postępowaniu kwalifikacyjnym na specjalizacje lekarskie jest dostępnych 4208 miejsc w trybie rezydenckim i 9927 w pozarezydenckim.
PRZECZYTAJ TAKŻE: 1 lutego rusza wiosenny nabór na specjalizacje lekarskie. Przygotowano 4208 rezydentur
Ile będzie w systemie nowych miejsc szkoleniowych? Proces walidacji nadal trwa
Jak mówi prof. Andrzej Marszałek, konsultant krajowy w dziedzinie patomorfologii, zapotrzebowanie kadrowe w obrębie poszczególnych specjalizacji, w tym patomorfologii, jest szacowane przez Ministerstwo Zdrowia na podstawie danych przekazywanych przez konsultantów krajowych – a oni zbierają informacje w tym zakresie od konsultantów wojewódzkich.
– Musimy przy tym pamiętać, że część lekarzy odnalazła się w systemie ochrony zdrowia mimo braku specjalizacji. Dyskutując o potrzebach kadrowych, należy też pamiętać, że starzenie się kadr to problem, który obserwujemy we wszystkich specjalizacjach - podkreśla prof. Marszałek.
Analizując zainteresowanie specjalizacją z patomorfologii, należy też pamiętać, że ta ścieżka kształcenia cechuje się swoją odrębną specyfiką.
– Po pierwsze patomorfologia jest obszerną dziedziną, wymaga to więc od rezydentów opanowania szerokiego materiału. Co więcej, w przeciwieństwie do rezydentów pozostałych specjalizacji, patomorfolog uzyskuje zawodową samodzielność dopiero po uzyskaniu pozytywnego wyniku egzaminu PES. W trakcie szkolenia rezydent pod nadzorem specjalisty wykonuje procedury, w tym jest zobowiązany do formułowania rozpoznań patomorfologicznych, ale nie może ich samodzielnie autoryzować - wyjaśnia prof. Marszałek.
– Chciałbym też zwrócić uwagę, że obecnie nadal trwa proces walidacji tego, ile ostatecznie w systemie będzie miejsc szkoleniowych. W 2022 roku wprowadzono nowe programy specjalizacji, dopiero od tego momentu ośrodki mogły rozpocząć starania o uzyskanie akredytacji, umożliwiającej im prowadzenie szkolenia specjalizacyjnego. Część ośrodków, które dotychczas prowadziły szkolenie, może więc nie spełnić przyjętych obecnie norm, mogą powstać nowe miejsca w innych ośrodkach - dodaje ekspert.
Jednolite zasady weryfikacji dla wszystkich studentów
Jak wyjaśnia prof. Marszałek, do tej pory, jeśli w danym ośrodku liczba miejsc specjalizacyjnych wynosiła przykładowo 10, to konsultant wojewódzki decydował ile z nich to miejsca dla osób szkolących się w trybie rezydenckim, a ile przypadnie lekarzom szkolącym się w trybie pozarezydenckim. Jak podkreśla, środki na kształcenie w trybie rezydenckim przekazuje Ministerstwo Zdrowia, natomiast jednostka szkoląca wypłaca rezydentowi wynagrodzenie. W przypadku szkolenia pozarezydenckiego całość kosztów kształcenia i wynagrodzenia ponosi pracodawca.
– Dwa lata temu zmieniono zapisy ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, co oznacza również zmianę w organizacji szkolenia specjalizacyjnego. Zgodnie z nowymi przepisami pracodawca ma obowiązek przyjąć osobę skierowaną na szkolenie w trybie pozarezydenckim – jeśli odmówi, na przykład z powodów finansowych, musi liczyć się z utratą miejsca szkoleniowego (o którego ponowne przyznanie będzie mógł z czasem ponownie zawnioskować). W pewnym sensie jest to więc przerzucenie kosztów związanych z wynagrodzeniem dla osoby szkolącej się na pracodawców, choć przecież taki lekarz, poza tym że się szkoli, wykonuje też na rzecz pracodawcy pracę. Musimy pamiętać, że w przeszłości forma szkolenia w trybie rezydenckim bywała z różnych powodów – nie tylko życiowych, ale również finansowych, nadużywana – lekarze realizowali szkolenia w kolejnych specjalizacjach, nie decydując się na stanięcie do egzaminu, a rozpoczynając kolejną „rezydenturę” pobierali z tego tytułu wynagrodzenie na okres kształcenia się - wskazuje prof. Marszałek.
Ekspert ma świadomość, że część pracodawców mierzy się z trudnościami finansowymi. Jego zdaniem, planując organizację kształcenia specjalizacyjnego, trudno jednak znaleźć rozwiązania, które będą optymalne w każdym przypadku.
– Ponadto w wielu sytuacjach zatrudnienie lekarza szkolącego się w trybie pozarezydenckim pozwoli być może realizować więcej świadczeń z danego obszaru, co może wpłynąć na poziom realizacji kontraktu z NFZ i finansowanie placówki. Taki pracownik będzie jednak wymagał odpowiedniego przeszkolenia, by pewne czynności wykonywać samodzielnie pod nadzorem – ale w patomorfologii uzyskanie pełnej samodzielności przed zdaniem PES nie jest możliwe - mówi.
W ocenie prof. Marszałka, choć w ostatnim czasie powstało wiele nowych kierunków lekarskich, nie jest jednak wcale takie pewne, że przełoży się to na istotny wzrost liczby rezydentów, a następnie lekarzy.
– Nie każdy, kto ukończy studia na kierunku lekarskim, z różnych powodów, wejdzie do systemu ochrony zdrowia. W mojej ocenie należałoby już dziś uczciwie zakomunikować jaki system weryfikacji wiedzy, umiejętności i kompetencji dla absolwentów kierunku lekarskiego i wchodzenia do systemu będzie funkcjonował w najbliższej przyszłości. System ten musi być przejrzysty i jednolity dla wszystkich absolwentów. To obowiązkiem państwa pozostaje zaproponowanie takiego rozwiązania, by nie dopuszczać do kształcenia na kierunku nie spełniającym standardów (warto pamiętać, że kształcenie lekarzy jest jednym z 7 zawodów, które są regulowane na poziomie UE) oraz aby absolwenci studiów lekarskich podlegali weryfikacji na równych zasadach, niezależnie od akredytowanego miejsca ukończenia studiów - podsumowuje prof. Marszałek.
Źródło: Puls Medycyny