Projekt Gowina cywilizuje sytuację in vitro

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 14-01-2009, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
W Polsce, bardziej niż w innych krajach, głęboko zakorzenione jest przekonanie o tym, że życie należy chronić również przed urodzeniem. Przyznanie prawa do ochrony życia zarodkom oczywiście wpływa bardzo istotnie na zakres możliwości stosowania procedury zapłodnienia in vitro. Samorząd lekarski jeszcze nie wypowiadał się o tzw. ustawie bioetycznej, ale osobiście jestem zwolennikiem propozycji posła Gowina, której generalnie przyświeca jeden cel - działania podejmowane w tym obszarze mają być skierowane na dobro przyszłego dziecka. To założenie bardzo istotnie współgra zarówno z porządkiem konstytucyjnym i prawnym w Polsce, jak i z naszymi przepisami korporacyjnymi. Przypomnę, że Kodeks Etyki Lekarskiej nakazuje lekarzowi troskę zarówno o dobro matki, jak i jej nienarodzonego dziecka. Można zatem powiedzieć, że ochrona już powstałych zarodków jest zgodna z tym, co obowiązuje w Kodeksie. Myślę, że to jest bardzo istotna sprawa.

Nie zgadzam się z tezą, że projekt ustawy posła Gowina w nieuzasadniony sposób ograniczy dostęp do metody in vitro. Projekt cywilizuje sytuację w tym zakresie. W stosunku do obecnej sytuacji nowe przepisy ograniczą możliwość tej metody bez przestrzegania podstawowej wartości, jaką jest życie ludzkie. Czy prawo do posiadania dziecka jest prawem na tyle bezwzględnym, że przeważa nad prawem do życia zarodków już powołanych do życia? To jest dylemat, który ustawodawca musi rozwiązać. Zgadzam się, że ludziom mającym problemy z płodnością współczesna medycyna daje nowe możliwości. Każde prawo jest jakimś ograniczeniem i proponowane obecnie rozwiązanie także nim jest. Ale jest to, moim zdaniem, ograniczenie, które oparte jest na naukowych faktach dotyczących początku życia człowieka, a także szanuje system wartości, jaki jest wyznawany przez znaczącą część polskiego społeczeństwa i nie powinno nikogo zaskakiwać.

Niektórzy twierdzą, że tzw. ustawa Gowina to bardzo oryginalna, polska i niespotykana gdzie indziej regulacja. Tymczasem ten projekt jest bardzo mocno zakorzeniony w prawie europejskim. W części jest wypełnieniem naszych zobowiązań jako członka Unii Europejskiej, której ład prawny nakazuje nam uporządkowanie tej sprawy. Tak więc obecna w Polsce sytuacja w tej dziedzinie jest nie do zaakceptowania nie tylko ze względów etycznych, ale także ze względu na porządek prawny Unii. Dość podobne regulacje do tych, które proponuje poseł Gowin, występują też w innych krajach europejskich, np. w Niemczech. Jeżeli procedura in vitro ma być w Polsce w ogóle jakoś regulowana - a powinna być - to trzeba powołać organ, który w imieniu państwa będzie nadzorował tę działalność. I taka też jest propozycja w projekcie tej ustawy.

Kwestia refundacji metody in vitro jest sprawą niezwykle delikatną. Katolicy, stanowiący przecież zdecydowaną większość polskiego społeczeństwa, musieliby opłacać ze swoich składek procedurę, której moralnie nie akceptują ze względu na swój światopogląd. Wydaje się, że trzeba wziąć to pod uwagę, szczególnie że co do wszystkich innych procedur medycznych takiego dylematu nie ma. Poza tym wiadomo, że pieniędzy w ochronie zdrowia jest po prostu za mało. Pojawia się więc pytanie, czy rzeczywiście akurat takie świadczenia powinny być na tyle priorytetem, żeby wypchnąć coś innego. Jeżeli tak, to co? W projekcie ustawy posłów lewicy, który jest w Sejmie, jest mowa o refundacji metody in vitro, ale nie ma mowy o żadnych dodatkowych środkach, które miałyby wpłynąć na ten cel do systemu ochrony zdrowia. A jeśli mają to być pieniądze w tym samym systemie, to skądś przecież trzeba je wziąć.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Konstanty Radziwiłł, ; prezes Naczelnej Rady Lekarskiej

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.