Prywatyzacja POZ: mogłoby być lepiej

Ewa Stępień, Lublin
opublikowano: 22-11-2006, 00:00

"Prywatyzacja podstawowej opieki zdrowotnej generalnie się udała, mimo pewnych ułomności, które pozostały" - ocenia Teresa Dobrzańska-Pielichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych Pracodawców, wchodzącego w skład federacji Porozumienia Zielonogórskiego. Jest właścicielem niepublicznego ośrodka zdrowia powstałego na bazie wiejskiej przychodni w 2001 r. Na pytanie, czy zainwestowane pieniądze już się zwróciły, odpowiada wprost: "Nie dokładam". Ale na poważne inwestycje na razie jej nie wystarcza.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Teresa Dobrzańska-Pielichowska na co dzień pracuje we wsi Ratoszyn II, kilkadziesiąt kilometrów od Lublina. Jest właścicielem niepublicznego ośrodka zdrowia powstałego na bazie wiejskiej przychodni w 2001 roku. Na pytanie, czy zainwestowane pieniądze już się zwróciły, odpowiada wprost: "Nie dokładam". Ale na poważne inwestycje na razie jej nie wystarcza.
T. Dobrzańska-Pielichowska pracuje w swojej przychodni jako lekarz rodzinny. W opiece nad 2 tysiącami pacjentów pomagają jej dwaj lekarze, trzy pielęgniarki oraz jedna położna. Lekarze zarabiają u niej około 2000 zł brutto, pielęgniarki 1300 zł. W porównywalnych NZOZ-ach w Lublinie pensje są nieco lepsze, pielęgniarskie sięgają 2000 zł, lekarskie 3000 zł.

Wdzięczność dla prezesa NFZ

Kiedy pominięto podstawową opiekę zdrowotną przy tegorocznych podwyżkach, pracownicy ośrodka w Ratoszynie byli zawiedzeni. Pytali: dlaczego?
"My, pracodawcy odpowiadaliśmy, że nie możemy dać podwyżek, ponieważ ustawa objęła wszystkich oprócz poz - wspomina niedawną sytuację lek. T. Dobrzańska-Pielichowska. - Na szczęście, głowę nad nami pochylił Andrzej Sośnierz, prezes NFZ. Podniósł stawkę kapitacyjną o 40 groszy, która wystarczy na podwyżki, ale mniejsze niż 30 proc. Podpisaliśmy z funduszem zdrowia aneksy do końca bieżącego roku. Od stycznia przyszłego roku ustawa zalicza nas już do grona tych, którym podwyżka się należy".
Prezes Dobrzańska-Pielichowska zwraca uwagę, że w ustawie mowa jest tylko o podwyżce na 2007 rok. Dlatego, jej zdaniem, pracodawcy muszą działać w taki sposób, żeby zabezpieczyć się przed niefortunnym obiecaniem pracownikom czegoś, czego później nie będą mogli zapewnić. Zapowiada jednak, że Porozumienie Zielonogórskie, w którego prezydium zasiada, zrobi wszystko, aby utrzymać stawki na co najmniej niezmienionym poziomie.

Stawkę pomnożyć przez 2

"Dążymy do tego, aby mieć pod opieką mniej pacjentów za większe pieniądze - nie ukrywa T. Dobrzańska-Pielichowska. - Przy miesięcznej stawce 5,45 zł (przed 40-groszową podwyżką) jakość usług pozostawia wiele do życzenia. Są kolejki. Widać to przede wszystkim w miastach, gdzie nie można się dostać do lekarza w danym dniu. A przecież ideałem medycyny rodzinnej jest dostępność w każdej chwili. Przychodnie pracują po staremu: pediatra dla dzieci, internista dla dorosłych, brak opieki całodobowej z prawdziwego zdarzenia".
Zadowalająca lekarzy stawka musiałaby wynosić drugie tyle, ile mają teraz. Zdaniem lekarki, ten postulat jest realny. "Przecież poz załatwia 80 proc. potrzeb pacjentów, podczas gdy pozostałe działy jedynie 20 proc. - argumentuje. - Natomiast nakłady na podstawową opiekę lekarską stanowią 10 proc. nakładów na całą opiekę zdrowotną. Chcielibyśmy, aby wynosiły 20 proc. Tak jest w innych krajach europejskich. Dopiero taki poziom zapewniłby odpowiednią jakość świadczeń medycznych".

Nie opłaca się otwierać nowych NZOZ-ów

Zdaniem prezes Dobrzańskiej, obecna niepewna sytuacja nie zachęca do tworzenia NZOZ-ów od podstaw: inwestycja jest ogromna, długoletnia, długofalowa i obarczona ogromnym ryzykiem. "My nigdy nie wiemy, co nas czeka w następnym roku - mówi. - A przecież do planowania potrzebna jest jakaś stabilizacja. Przy takiej niepewności rozruch przychodni od zera jest karkołomnym przedsięwzięciem, za które już nikt raczej się nie bierze. Kiedy 5 lat temu otwierałam NZOZ, proces odbywał się w ramach przekształceń prywatyzacyjnych. Było łatwiej, ponieważ listę pacjentów przejęłam po byłym ośrodku. Otwierając nowy ośrodek, lekarz musiałby kompletować listę od podstaw, zabierając pacjentów innym lekarzom. Kto miał otworzyć przychodnię, już to zrobił. NZOZ-y powstają jedynie tam, gdzie publiczne ZOZ-y się prywatyzują. Ale publiczne są już w mniejszości".




Prawo w medycynie
Newsletter przygotowywany przez radcę prawnego specjalizującego się w zagadnieniach prawa medycznego
ZAPISZ MNIE
×
Prawo w medycynie
Wysyłany raz w miesiącu
Newsletter przygotowywany przez radcę prawnego specjalizującego się w zagadnieniach prawa medycznego
ZAPISZ MNIE
Administratorem Twoich danych jest Bonnier Healthcare Polska.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Ewa Stępień, Lublin

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.