Publiczne szpitale nie zarobią (na razie?) na udzielaniu komercyjnych świadczeń
Publiczne szpitale nie zarobią (na razie?) na udzielaniu komercyjnych świadczeń
Wstrzymano konsultacje społeczne nad budzącą kontrowersje nowelizacją ustawy o działalności leczniczej, która stwarzała SP ZOZ-om możliwość udzielania świadczeń medycznych także odpłatnie. Taka decyzja zapadła po rozmowie ministra Konstantego Radziwiłła z premier Beatą Szydło. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że propozycje resortu nie trafią do kosza, tylko zostaną poddane dodatkowym analizom i uszczegółowione.
Budzącą kontrowersje nowelizację ustawy 13 czerwca skierowano do konsultacji społecznych. W myśl proponowanych zmian, które póki co zostały odłożone na półkę, z odpłatnych świadczeń medycznych można byłoby korzystać także w publicznych placówkach. Ministerstwo tłumaczyło, że propozycja zawarta w nowelizacji ustawy o działalności leczniczej porządkuje status quo.

Wyrównać szanse
„Placówki, które są spółkami, również publicznymi, już dziś mogą udzielać świadczeń odpłatnie. Chcemy dać taką możliwość również samodzielnym publicznym zakładom opieki zdrowotnej, które są jej pozbawione. W ten sposób wyrównamy szanse placówek publicznych względem spółek. To najważniejszy cel proponowanego rozwiązania” — argumentowano.
Szpitale miałyby korzystać z nowych możliwości po spełnieniu kilku istotnych warunków. Po pierwsze, musiałyby zorganizować przebieg udzielania świadczeń w sposób, który nie ograniczyłby pacjentom dostępu do leczenia w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Po drugie, musiałyby zapewnić takie warunki udzielania świadczeń komercyjnych, aby nie miały one wpływu na leczenie pacjentów w ramach środków publicznych. W swoim komunikacie resort zdrowia precyzował, że chodzi np. o odrębny personel, sprzęt, pomieszczenia, co z pewnością byłoby trudne do zorganizowania. I po trzecie: szpital miałby obowiązek pilnowania, aby prawa pacjentów zapisanych na listach oczekujących nie zostały naruszone.
Kolejne podejście do tematu
Budząca emocje dyskusja o potrzebie zasilenia systemu ochrony zdrowia dodatkowymi pieniędzmi z kieszeni pacjentów toczy się w Polsce, z przerwami, od ponad 20 lat. Jednak dotychczas żadnej z rządzących ekip nie starczyło odwagi i determinacji, by doprowadzić sprawę do końca. Tym razem efekt od początku był niepewny, ponieważ projekt zmian zaproponowanych przez resort zdrowia wzbudził kontrowersje nawet wśród członków Prawa i Sprawiedliwości.
Próbę zmian w ustawie o działalności leczniczej skrytykował m.in. europoseł PiS Jerzy Piecha, a premier Beata Szydło zażądała od resortu zdrowia wyjaśnień i doprecyzowania wielu kwestii. W efekcie minister zdrowia został zaproszony na rozmowę do szefowej rządu 20 czerwca. Jeszcze tego samego dnia służby prasowe min. Konstantego Radziwiłła wydały komunikat, że konsultacje społeczne, które miały potrwać do 13 lipca, zostają wstrzymane, a ustawa będzie poddana dodatkowym analizom. Taki rozwój wypadków nie dziwi specjalistów z zakresu systemu ochrony zdrowia.
„O ile ustawa o sieci szpitali była jednym ze sztandarowych projektów Prawa i Sprawiedliwości, to w programie wyborczym nie było punktu mówiącego o komercjalizacji usług medycznych w jakimkolwiek zakresie. Dotychczasowa narracja była zupełnie inna: kładziono nacisk na równy i powszechny dostęp do bezpłatnych świadczeń medycznych” — zauważa Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Powód: szukanie pieniędzy
Co zatem leżało u źródeł wzbudzającej takie kontrowersje inicjatywy? Najbardziej istotnym elementem wydają się kwestie finansowe. Ministrowi Radziwiłłowi nie udało się, wbrew deklaracjom, uzyskać od wicepremiera finansów istotnego wzrostu nakładów na ochronę zdrowia. W projekcie budżetu na 2018 r. nie sposób się dopatrzyć rewolucji w wydatkach na leczenie.
„Przy tym wszystkim mamy ustawę o minimalnych wynagrodzeniach pracowników ochrony zdrowia, która wprowadza — mimo krytyki ze strony środowiska medycznego — pewne podwyżki. Ministerstwo Zdrowia po prostu szuka dodatkowych środków finansowych, które pomogą szpitalom publicznym. Niewielki wzrost wyceny świadczeń nie zrekompensuje kosztów nadchodzących podwyżek” — dodaje Jerzy Gryglewicz.
Ponad 2 mld zł — szacuje się, że po takie pieniądze, dzięki zmianom, mogłyby sięgnąć publiczne podmioty z rynku komercyjnego.
„Uważam, że ta kwota może być zdecydowanie większa. Po pierwsze, również towarzystwa ubezpieczeniowe mogłyby kupować świadczenia dla swoich klientów, przede wszystkim w wielospecjalistycznych szpitalach. Po drugie, metodologia szacowania środków, przyjęta przez resort zdrowia, nie jest adekwatna do faktycznych możliwości szpitali. Wyliczenia resortu powstały w oparciu o doświadczenia jednostek publicznych, przekształconych w spółki. Trzeba jednak pamiętać, że są to najczęściej niewielkie, powiatowe placówki o ograniczonej komercyjnej ofercie. Ale jeśli te same narzędzia dostaną także duże, wieloprofilowe szpitale, cieszące się renomą wśród pacjentów, to zyskają istotne, dodatkowe źródło finansowania. Jest jednak i druga strona medalu: zmiany byłyby bez wątpienia sporym zagrożeniem dla szpitali prywatnych, które po odejściu części pacjentów będą musiały uporać się z niemałymi lukami w swoich budżetach, gdyż ceny usług szpitali publicznych mogą być niższe” — uważa Jerzy Gryglewicz.
Pojawiają się także głosy, że nawet wprowadzenie tego typu zmian nie wpłynie radykalnie na rynek. „Dopóki lekarze będą mieli możliwość łączenia pracy w placówkach publicznych i prywatnych, rewolucji nie będzie. Pomogłoby wprowadzenie obowiązku tzw. jednoetatowości. Podobnie, jak ma to miejsce na uczelniach wyższych. Inaczej specjalistom nadal będzie bardziej opłacało się skierować pacjenta na zabieg komercyjny do niepublicznego szpitala. O ile jednak nie sądzę, byśmy byli w stanie skutecznie konkurować w ramach tzw. zabiegówki, to możemy powalczyć na tych polach, którymi prywatne ZOZ-y nie są zainteresowane. To np. geriatria czy niektóre świadczenia oferowane przez oddziały internistyczne” — uważa Grzegorz Materna, dyrektor SP ZOZ nr 1 w Rzeszowie, którego częścią jest m.in. Szpital Miejski.
Remedium na nadwykonania?
Anna Janczewska-Radwan, członek Gospodarczego Gabinetu Cieni, ekspert w zakresie ochrony zdrowia Business Centre Club uważa, że nowela ustawy o działalności leczniczej mogłaby stworzyć furtkę, która pozwoliłaby resortowi zdrowia uniknąć w przyszłości problemu tzw. nadwykonań:
„Jeżeli zderzymy proponowane zmiany z ustawą o sieci szpitali, to pojawiają się liczne wątpliwości. Szpital po wyczerpaniu ryczałtu nie będzie miał najmniejszej motywacji, by wykonać jakieś badania czy zabiegi ponad limity. Będzie komunikował: jest możliwość uzyskania świadczenia, ale tylko jako świadczenie komercyjne. Dlatego bez wątpienia konieczny byłby katalog procedur, które można byłoby udzielać komercyjnie, w ścisłe określonych warunkach. Absolutnie nie powinny znaleźć się w nim żadne procedury ratujące życie. Wskazane też byłoby, by szpital mógł polecić pacjentowi inną jednostkę, która by zrealizowała dane świadczenie bezpłatnie. Projekt wymaga doprecyzowania i wyeliminowania ewentualnych wypaczeń, które w efekcie mogą dotknąć pacjenta”.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Kurzyńska
Wstrzymano konsultacje społeczne nad budzącą kontrowersje nowelizacją ustawy o działalności leczniczej, która stwarzała SP ZOZ-om możliwość udzielania świadczeń medycznych także odpłatnie. Taka decyzja zapadła po rozmowie ministra Konstantego Radziwiłła z premier Beatą Szydło. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że propozycje resortu nie trafią do kosza, tylko zostaną poddane dodatkowym analizom i uszczegółowione.
Budzącą kontrowersje nowelizację ustawy 13 czerwca skierowano do konsultacji społecznych. W myśl proponowanych zmian, które póki co zostały odłożone na półkę, z odpłatnych świadczeń medycznych można byłoby korzystać także w publicznych placówkach. Ministerstwo tłumaczyło, że propozycja zawarta w nowelizacji ustawy o działalności leczniczej porządkuje status quo.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach