Świąteczny podarunek
Wbrew obiegowym opiniom, że niemal wszyscy uwielbiamy święta, część z nas szczerze ich nie znosi. Może nie tyle samych świąt, ile tej atmosfery nerwowych przygotowań, którym kres kładzie dopiero pierwsza gwiazdka. A gdyby tak potraktować święta jak wspólny prezent pod choinkę?
Psycholodzy od dawna wiedzą, że grudzień to najbardziej stresujący miesiąc w roku. Pośpiech, praca, napięcie, pośpiech, wielkie porządki, pośpiech, zakupy. Brr. Gdyby nie wizja choinki i kilku dni odpoczynku, trudno byłoby to przeżyć. Nie tylko osoby samotne z przerażeniem myślą o świętach, choć żony i matki rzadko się do tego przyznają. Nawet dla dzieci, które jak świat światem zawsze czekały na święta, czas przygotowań jest szkołą przetrwania. Nie należy rzucać się w oczy, bo zaraz będzie się zagonionym do roboty. Nie należy zawracać głowy swoimi sprawami, bo mama i tak ma już tych spraw za dużo. W każdej chwili może paść groźba, że jak tak, to Mikołaj nic ci nie przyniesie. Przedświąteczna atmosfera jest zwykle gorąca i łatwo dochodzi do wrzenia. Gdyby nie magia opłatka, długo jeszcze nosilibyśmy w sobie wzajemne pretensje i urazy. Opłatek pomaga wybaczyć i cieszyć się, że wreszcie można spędzić razem trochę czasu. A gdyby tak wcześniej zacząć wspólnie cieszyć się świętami? Uczynić okres przygotowań czasem szczególnym? Święta to czas prezentów. A zatem… podarujmy sobie święta pod choinkę. Cudowne, pełne bliskości. Do takich świąt trzeba się dobrze przygotować. Bliskość nie rodzi się na zawołanie. Warto ją tworzyć codziennie po trochu, by przy świątecznym stole naprawdę mogła zaistnieć. Jak to zrobić?
"Kochać nie oznacza po prostu siedzieć, patrząc na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w jednym kierunku" — stwierdził Antoine de Saint-Exupery. Oczywiście pod warunkiem, że obydwoje nie patrzą w ekran telewizora.
Udane związki łączy coś więcej niż dom, dzieci i wspólne spędzanie czasu. Najważniejsze są wspólne cele, bo dzięki nim rodzi się współpraca. Dążąc do wspólnych celów, unikamy rutyny i nudy, małostkowych oskarżeń i sporów. Jakie znaczenie ma przypalone mleko lub nawet brak czasu dla siebie, gdy staramy się razem gdzieś dotrzeć?
Psycholodzy wiedzą, że co dwie głowy, to... więcej niż dwie głowy, jeśli ludzie współpracują ze sobą. Zachodzi tu zjawisko synergii, zgodnie z którym efekt współdziałania jest większy niż suma działań poszczególnych osób. Obcowanie z twórczym i aktywnym człowiekiem inspiruje nas i wyzwala nasz potencjał twórczy. Dwie kreatywne osoby oddziałują w ten sposób na siebie nawzajem. Jeśli pary takie nie spalają się w rywalizacji, lecz stawiają przed sobą wspólne cele, nie tylko inspirują się, ale pomagają sobie nawzajem przeżyć nieuniknione kryzysy motywacji. Gdy zapał słabnie u jednej osoby, druga może go podtrzymać, zwiększając szansę na skuteczne wykonanie wspólnych zadań. A gdy ludzi jest więcej, choćby nie wszyscy byli już dorośli? Święta to rodzinna sprawa, która dotyczy też dzieci. Wspólny cel: super święta. Pora zapomnieć o tradycyjnym podziale obowiązków i podejść do nich twórczo. Już miesiąc wcześniej warto zrobić zebranie rodzinne. Jak chcemy, żeby święta wyglądały? Co dla kogo jest najważniejsze? Karp, uszka czy cudownie ubrana choinka? Warto zrobić listę czynności, które trzeba wykonać, żeby spełniły się nasze marzenia. Ale kto to wszystko zrobi? Teraz chwila na przedświąteczną refleksję. Niech każdy zajrzy w siebie. Co potrafi, a czego chciałby się nauczyć? Każdy członek rodziny powyżej szóstego roku życia może stworzyć coś na kształt ogłoszenia, w którym reklamuje się jako współpracownik. Jakie jego cechy i umiejętności sprawiają, że będzie świetnym członkiem zespołu? Które zadania wykona najlepiej? Nikt nie chce robić uszek? To znaczy, że trzeba je kupić, nawet jeśli nie będą tak dobre jak zwykle. Bo o współpracy nie ma mowy, kiedy ulegamy, dostosowujemy się kosztem własnych potrzeb i chęci. Ani wtedy, gdy narzucamy innym swoją wolę. Współpracy nie sprzyja przekonanie, że tylko nasze pomysły i przyzwyczajenia wyniesione z rodzinnego domu są dobre. Warto dać innym prawo do modyfikacji i pogodzić się z tym, że wspólnie zrobione święta nie będą doskonałe. Ale czy na pewno? Współpraca rodzi bliskość, a tak naprawdę o nią tu chodzi. A im mniej wysiłku wkładamy, tym więcej mamy spokoju i łatwiej się wszystko układa. Ta reguła sprawdziła się już w niejednym domu. l
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Hanna Samson