Szpital w zabytku
Szpital Kliniczny im. Dzieciątka Jezus w Warszawie wkrótce znajdzie się w rejestrze obiektów zabytkowych. Dyrektor placówki, choć sam o to nie aplikował, cieszy się z tej decyzji. „To szansa na dodatkowe finansowanie i pewność, że na miejscu szpitala nie powstanie hotel albo biurowiec” – mówi prof. Janusz Wyzgał.;
Nie ukrywa, że liczy też na dodatkowe źródło pieniędzy. „Ministerstwo Zdrowia ma środki na swoje szpitale i teraz będę miał dodatkowy argument, by o nie aplikowć. A inwestycji mamy dużo - choćby elewacje, które są w fatalnym stanie” - mówi.
W tej chwili ratowanie zabytkowych części szpitala może się odbywać niemal wyłącznie dzięki zaangażowaniu firm zewnętrznych, które uratowanie np. zabytkowego budynku stawiają sobie za punkt honoru.
Dyrektor zdaje sobie sprawę, że mogą się pojawić problemy, gdyby chciał zrobić jakieś inwestycje na terenie szpitala, ale po rozmowie z wojewódzkim konserwatorem zabytków nie czuje się tym
zaniepokojony. „Mam jego zapewnienie, że nie będzie nam utrudniał funkcjonowania. A dodatkowe formalności, nie są zbyt wysoką ceną za poczucie bezpieczeństwa i dodatkowe źródło finansowania. Szczególnie, że bardzo mi zależy na tym, żeby ten szpital istniał” – dodaje.
Podobnie uważa Marek Krobicki, dyrektor Szpital Zakonu Bonifratrów św. Jana Grandego w Krakowie. „Nie da się jednoznacznie określić: to dobrze lub źle dla szpitala, że znajdzie się na liście zabytków. Są minusy związane z tą decyzją – wszelkie prace muszą być konsultowane z władzami konserwatorskimi. Ale są też rzeczy niewymierne: atmosfera w takim starym szpitalu jest zupełnie inna i pacjenci to doceniają. W Krakowie możemy dzięki tej decyzji korzystać z pieniędzy tzw. SKOZK-u - Społecznego Komitetu Odbudowy Zabytków Krakowa. Dzięki nim wymieniliśmy dach i częściowo odrestaurowaliśmy elewację” – mówi dyr. Krobicki.
Żaden z dyrektorów nie spodziewa się też kłopotów ze strony Urzędu Ochrony Zabytków w kwestii przygotowania szpitala do unijnych standardów technicznych i sanitarnych, które zaczną obowiązywać od 2012 r. „Konserwator zabytków nie ma żadnych zastrzeżeń do wnętrza szpitala i zapewnił mnie, że możemy robić co chcemy. Przepisy unijne dotyczą głównie powierzchni na jednego pacjenta. Bardziej martwię się tym, że choć rok 2012 zbliża się wielkimi krokami, to nikt, na czele z Ministerstwem Zdrowia, nie ma pomysłu, skąd wziąć pieniądze na zmiany z tym związane. A dla mojego tylko szpitala potrzeba na to ok. 150 mln zł” – mówi dyrektor Wyzgał.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Monika Wysocka