„Dla resortu zdrowia lepiej byłoby, gdyby ustawy w obecnym kształcie w ogóle nie było. Zawarte w niej zapisy wywołały wśród pracowników systemu ochrony zdrowia poczucie, że w najbliższych latach nie mogą liczyć na znaczący wzrost wynagrodzeń” — ocenia dr Jerzy Gryglewicz.
Zapowiedź głodówki
Wrze m.in. wśród rezydentów, którzy po fiasku sierpniowego spotkania z ministrem zdrowia, zapowiedzieli protest i strajk głodowy.
„Od dwóch lat spotykamy się z przedstawicielami resortu na Miodowej, posłami i senatorami. Mieliśmy nadzieję, że w końcu, na drodze dialogu, uzyskamy realizacje naszych postulatów. Duże nadzieje wiązaliśmy z obywatelskim projektem ustawy o płacach minimalnych, w którym zawarliśmy postulaty samorządu lekarskiego. Niestety, mimo blisko 250 tys. zebranych podpisów, zignorowano inicjatywę środowiska. Dziś średnia pensja lekarza rezydenta to ok. 70 proc. średniej krajowej. Tymczasem z naszych wyliczeń wynika, że ustawa rządowa daje nam groszowe podwyżki, bo od 30 do 100 zł. Poza wysokością wynagrodzeń postulujemy także o przestrzeganie prawa pracy, polepszenie procesu kształcenia. Termin nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty ciągle jest odkładany. Nie godzimy się na takie traktowanie i stąd decyzja o proteście” — tłumaczy Michał Bulsa, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Początek akcji zaplanowano na 2 października. W tym dniu ma odbyć się głodówka, ale też akcja „Niech poleje się krew”, polegająca na masowym oddawaniu krwi, co da lekarzom prawo do dnia wolnego w pracy. Przygotowano także koszulki dla osób popierających protest. „Mobilizacja wśród rezydentów jest bardzo duża. Nie chcemy zdradzać szczegółów, ale sądzę, że w różnych formach protestu wezmą udział koledzy z całej Polski” — uważa Michał Bulsa.
Sukces protestu zależy od skali akcji
Czy rezydenci mają szansę wywalczyć podwyżki? „Już sam termin akcji będzie niewygodny dla resortu zdrowia, bo zbiegnie się w czasie z wejściem w życie przepisów o sieci szpitali. Na przykład od 1 października nocna i świąteczna opieka zdrowotna ma być zorganizowana przy szpitalach, a lekarze rezydenci mieli w głównej mierze pełnić w niej dyżury” — zauważa dr Jerzy Gryglewicz. Jego zdaniem, o sukcesie bądź fiasku tego protestu zdecyduje jego skala. Przypomina, że w latach 90. ubiegłego wieku strajki głodowe zorganizowali anestezjolodzy, którzy byli wówczas jedną z najgorzej wynagradzanych grup specjalistów. Protestujący lekarze przychodzili do szpitali, ale po kilku dniach głodówki, ze względu na stan zdrowia, uzyskiwali zaświadczenia o niezdolności do pracy. Masowe absencje spowodowały paraliż wielu placówek i skłoniły Ministerstwo Zdrowia do negocjacji ze Związkiem Zawodowym Anestezjologów.
Czy tym razem będzie podobnie? Trudno powiedzieć, zważywszy chociażby na fakt, że dziś roszczenia płacowe zgłasza dużo większa grupa pracowników ochrony zdrowia. „Minister Radziwiłł znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Jeżeli ustąpi, musi liczyć się z postulatami kolejnych grup zawodowych. Z drugiej strony brak rozmów i porozumienia z rezydentami grozi eskalacją konfliktu na dużą skalę oraz frustracją młodych lekarzy, skutkującą podjęciem decyzji o emigracji zarobkowej” — uważa wykładowca Uczelni Łazarskiego.