Wakacje to moment prawdy

  • Hanna Samson
opublikowano: 03-07-2009, 19:41

Rodzinne wakacje to okazja, żeby w końcu pobyć razem. Ale czy umiemy tak po prostu pobyć z dzieckiem? Są rodzice, którzy ani przez chwilę nie zapominają o swojej wychowawczej misji. Wymagają, uczą, strofują. I to mają być wakacje!

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

Wczasy z rodzicami. Pamiętacie? Dla jednych była to frajda, dla drugich udręka. Niby fajnie, że w końcu jesteśmy razem, mamy czas i nigdzie nie trzeba się spieszyć. Czy na pewno?

— Szybciej, bo spóźnimy się na śniadanie. Czemu ty tak ciągle się guzdrzesz? Wyłaź z łóżka! Za chwilę zamkną stołówkę — znajomy głos mamy na wakacjach brzmi równie marudnie jak w domu.

— Nie chcę jeść śniadania.

— Jak to nie chcesz? Śniadanie to podstawa. Człowiek bez śniadania gorzej funkcjonuje i gorzej się uczy.

— Mamo, przecież są wakacje!

To żaden argument. Są rodzice odporni na pomysł, że w wakacje można inaczej. Są nawet tacy, którzy właśnie w wakacje usiłują nadrobić całoroczne zaległości wychowawcze. Jasne, że śniadanie to podstawa, ale gdyby choć raz można było pospać do południa? Albo pójść spać, o której się chce, przynajmniej raz w roku. Wtedy łatwiej dostosować się do codziennych reguł. Wiem, co mówię, bo sama pamiętam z wakacji.

— Mamo, mogę jeszcze trochę pobawić się z Ewą?

— Nie, czas już do łóżka.

— Mamo, chociaż chwileczkę.

— Dzisiaj nie. Ale za to w zieloną noc będziecie mogły się bawić do rana.

— Pa, Ewka, muszę iść. Ale w zieloną noc w ogóle się nie położymy.

Bez żalu i protestów kładłam się spać, odliczając dni do zielonej nocy. To będzie noc! Bez smarowania pastą jak na koloniach. W naszej rodzinie zielona noc to wolność dzieci do tego, by bawiły się, jak długo chcą. Oczywiście, ma to sens tylko wtedy, gdy i inne dzieci nie muszą iść do łóżek. Jeździliśmy na wakacje zwykle ze znajomymi rodziców, którzy pomysł mamy akceptowali. W tę przedostatnią wspólną noc wszyscy mogliśmy się bawić do rana. Zwykle na tyle nie starczało nam zapału. Koło dwunastej, góra pierwszej, zmęczeni i szczęśliwi, że nikt nam tego nie kazał, lądowaliśmy w łóżkach. A rano nikt nas nie budził, mogliśmy spać do oporu. Jak niewiele dzieciom potrzeba, żeby poczuły, że ich starzy są naprawdę fajni i że można z nimi przeżyć coś niezwykłego. I wcale nie muszą to być egzotyczne podróże.

Znam rodziców, którzy od czasu do czasu, nie tylko podczas wakacji, serwują sobie i dzieciom zielony dzień. Co to takiego? Zamiana ról. W ten jeden dzień rodzice stają się dziećmi, a dzieci rodzicami. I po co komu stawiać świat na głowie? Sens tej zamiany widać zwykle już w pierwszej godzinie. Chodzi taki dzieciak po domu, niby że jest matką, i cały czas narzeka. Że buty nie tu, że szklanka została na stole, że kto to wszystko będzie sprzątał, bo ona nie zamierza. I żeby chociaż na tym się skończyło, ale gdzie tam! Ciągle czegoś chce.

— Śniadanie! — krzyczy i wszyscy muszą się zlecieć. A ty właśnie czytasz sobie gazetę, więc odruchowo odpowiadasz: zaraz .

— Zaraz? Ja ci dam zaraz! Jak wołam, to masz przyjść natychmiast!

Więc wstajesz z ociąganiem, próbujesz skończyć artykuł przy stole.

— Proszę natychmiast odłożyć gazetę! Nie wiesz, że przy jedzeniu się nie czyta?

Więc odkładasz, ale ona nie milknie.

— Siedź prosto. Gdzie ten łokieć? Czemu jesteś naburmuszona?

O matko, jak tu jeść w tych warunkach? I tak dalej, i dalej. Polecenia, pretensje, brak zrozumienia dla najprostszych ludzkich potrzeb. W końcu masz dość, chcesz wyjść z domu.

— Tato, mogę wyjść na godzinę?

"Tata" myśli przez chwilę. Gdyby tak po prostu się zgodził, to przecież nie byłby prawdziwym tatą! Więc dzieciak w roli ojca jak prawdziwy tata, owszem, pozwala, ale na swoich warunkach.

— A lekcje odrobiłeś?

— Prawie, jeszcze tylko matma.

— To zrób matmę i wtedy wyjdziesz.

— Ale teraz koledzy mnie wołają, bo grają w piłkę, ja mam stać na bramce.

— Powiedziałem, że jak zrobisz matmę.

— Zrobię, jak tylko wrócę.

— Nie dyskutuj.

I tak dalej, i dalej. Wielu rodziców nie zgadza się na to, o co prosi dziecko, wręcz odruchowo. Dla zasady. Żeby wykazać, kto ma władzę. Żeby mu się w głowie nie przewróciło. Możesz więc wyjść, ale nie teraz. Nie na godzinę, tylko na pół. Ale właściwie, dlaczego? Zielony dzień to szansa na to, żeby zobaczyć siebie w oczach dzieci. Czy na pewno chcemy tak wyglądać? l

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Hanna Samson

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.