Apteka to ryzykowne przedsięwzięcie

Lidia Sosnowska-Smogorzewska
opublikowano: 30-01-2008, 00:00

Aptekom na rynku jest coraz trudniej. Ich liczba rośnie, obroty są niewiele wyższe, a średnia marża spada. Każdy aptekarz musi zadać sobie pytanie, co mogę zrobić, abym miał wiernych pacjentów? Nie wystarczą tanie leki. Istotna jest miła i szybka obsługa. Warto się też zastanowić nad rozszerzeniem oferty sprzedawanych preparatów czy uruchomieniem sprzedaży w Internecie oraz poszerzeniem serwisu o dostawę leków do domu. Trzeba starać się odróżnić od sąsiednich aptek, tak aby własną uczynić unikatową - mówi Piotr Kula, prezes PharmaExpert.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Czy nowelizacja ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, która weszła w życie pod koniec września ubiegłego roku, wpłynęła na sytuację finansową aptek?
- Nowe uregulowania wiele nie zmieniły, raczej były przyczyną dużego zamieszania na rynku. Z powodu nieczytelnych przepisów aptekarze nie wiedzą, czy mogą prowadzić programy lojalnościowe dla pacjentów i czy wolno im oferować rabaty. Moim zdaniem, dobrze by było, aby w przyszłości wszelkie zmiany prawa poprzedzały symulacje, jaki wpływ na ten rynek - pamiętajmy, regulowany przez państwo - będą miały planowane zmiany.
Na sytuację finansową aptek wpływa natomiast wiele innych czynników. W ciągu ostatniego dziesięciolecia liczba aptek na naszym rynku podwoiła się. Dziś jest ich 13 tysięcy. W efekcie wzrost całego rynku farmaceutycznego, który wyniósł w 2006 roku 8 procent, nie przekłada się na podobne zwiększanie się sprzedaży poszczególnych aptek. Statystyczna apteka odnotowała jedynie 3-procentowy wzrost.

Czy prowadzenie apteki jest wciąż opłacalnym przedsięwzięciem? Jakie są obecnie obroty statystycznej apteki?
- Zależą one od miesiąca. Na przykład w listopadzie 2007 roku średnio wyniosły 148 tysięcy złotych. W stosunku do listopada 2006 roku oznacza to wzrost o 6,5 procent, natomiast w porównaniu z październikiem 2007 r. obroty aptek były niższe o 4,2 procent. Miało to związek ze zwiększoną liczbą zachorowań na grypę w październiku. W sumie PharmaExpert wstępnie szacuje, że w 2007 roku obroty statystycznej apteki sięgnęły około 1,680 miliona złotych i były większe o 1-2 procent niż rok wcześniej. Jednak - co jest istotne - średnia marża całoroczna w 2007 roku wyniosła 24 procent, czyli o 1,5 procenta mniej niż rok wcześniej. Składa się ona z takich elementów, jak marże na leki refundowane - te zanotowały zerowy wzrost, oraz marże na preparaty znajdujące się w sprzedaży odręcznej i leki pełnopłatne, które z kolei spadły o 2 procent. Jak zatem widać, aptekom na rynku jest coraz trudniej funkcjonować. Ich liczba rośnie, obroty są niewiele wyższe, a średnia marża spada. Tymczasem zwiększają się też koszty prowadzenia apteki. Wpływa na to rosnąca inflacja, większe wynagrodzenia farmaceutów - co między innymi wynika z możliwości ich wyjazdu do pracy za granicę. Dodać do tego trzeba wyższe opłaty za czynsz, prąd czy gaz. A przecież aptekarze muszą też inwestować w oprogramowanie do zarządzania apteką oraz we własne szkolenia. W sumie średni koszt utrzymania apteki wzrósł w ostatnim roku o 14-15 procent. Szacuję, że wynosi obecnie ponad 20 tysięcy złotych.
Nie możemy zapominać, że na kondycję finansową aptek wpływa też sytuacja na całym rynku, a obserwujemy spadek dynamiki wzrostu branży farmaceutycznej. W 2007 roku rynek wart był 21,3 miliarda złotych. Wzrósł zatem o 4 procent w stosunku do roku 2006, czyli dwukrotnie mniej niż w 2006 roku w porównaniu do roku 2005.

Z czego to wynikało?
- Po pierwsze, wpłynęła na to obowiązująca od marca 2007 roku nowa lista refundacyjna, na której obniżone zostały limity i ceny, a po drugie - trwające od połowy maja strajki w służbie zdrowia. Pacjenci mieli utrudniony dostęp do lekarzy, nie otrzymywali recept na leki refundowane, więc kupowali ich znacznie mniej. Musieli leczyć się sami, w efekcie rósł segment leków dostępnych bez recepty. Wartość jego sprzedaży w 2007 roku szacuję na 7 miliardów złotych, czyli 32 procent całego rynku. Oznacza to wzrost o 13 procent w stosunku do roku 2006. Jak już wspomniałem, rynek leków składa się z trzech segmentów. Ich udział procentowy był przez ostatnie kilka lat dość stały: leki refundowane odpowiadały za 50-51 proc. obrotów, pełnopłatne - za 19 procent, a OTC wraz suplementami diety - za 30 procent. W roku 2007 po raz pierwszy ta struktura została zaburzona. Udział leków refundowanych - z wymienionych wcześniej powodów spadł do 47-48 procent. W ich miejsce pacjenci kupili więcej leków OTC i suplementów diety.
Istotna jest też wysokość refundacji. Zgodnie z założeniami Ministerstwa Zdrowia, wydatki na refundację miały wzrosnąć o 3-4 procent. Tymczasem w 2007 roku zmniejszyły się o 3 procent. Wyniosły 6,55 miliarda złotych, podczas gdy rok wcześniej sięgnęły 6,8 miliarda złotych.

Wspomniał pan, że pacjenci zamiast leków refundowanych kupowali w ubiegłym roku leki OTC i suplementy diety. Czy wzrost tego segmentu rynku nie jest tendencją obserwowaną od dawna na zagranicznych rynkach?
- Oczywiście, także Polacy będą coraz częściej używali leków bez recepty. Chociażby dlatego, że nasze życie wydłuża się, więc będziemy potrzebowali więcej leków, które poprawią jego komfort. W odpowiedzi na te potrzeby na rynku pojawiają się nowe preparaty wypełniające dotychczasowe nisze lekowe. Na przykład takie, które pomagają radzić sobie z niekorzystnymi warunkami pogodowymi czy zachować zdrowy wygląd. Wzrostowi tego rynku sprzyja też większa zamożność społeczeństwa. Ten segment ma zatem perspektywy wzrostu, niezależnie od sytuacji na całym rynku leków.

Wracając do sytuacji aptek, czy ma pan jakąś receptę, jak mogą sobie radzić, aby przetrwać na coraz trudniejszym rynku?
- Ważne jest, aby właściciele aptek uświadomili sobie, że dziś przede wszystkim liczy się jakość oferowanych usług, a nie tylko realizacja recept. Każdy aptekarz musi zadać sobie pytanie, co mogę zrobić, abym miał wiernych pacjentów? Nie wystarczą tanie leki. Istotna jest miła i szybka obsługa. Pacjentów przyciąga też możliwość uzyskania porady, a do tego potrzebna jest jednak znajomość przez farmaceutę pacjentów swojej apteki. Warto się też zastanowić nad rozszerzeniem oferty sprzedawanych preparatów czy uruchomieniem dla swoich pacjentów sprzedaży leków w Internecie oraz poszerzeniem serwisu o dostawę leków do domu. Trzeba starać się odróżnić od sąsiednich aptek, tak aby własną uczynić unikatową. Jak widać, wiele zależy od samych aptekarzy.

Jaki wpływ na rynek może mieć od dawna zapowiadane wprowadzenie urzędowych maksymalnych cen zbytu oraz sztywnych marż hurtowych i detalicznych na leki refundowane?
- Wprowadzenie sztywnych cen w pierwszym okresie będzie przede wszystkim niekorzystne dla pacjentów, gdyż spowoduje konieczność jeszcze wyższych dopłat z ich strony do leków refundowanych. Dziś faktycznie pacjenci kupują leki w cenie o 8-10 procent niższej od maksymalnej ceny urzędowej. Nawet jednak obniżenie urzędowych cen detalicznych nie oznacza, że pacjent będzie mniej płacił za leki. Wystarczy, że cena detaliczna spadnie o mniejszy procent niż limity. Na przykład na listach refundacyjnych z marca 2007 ceny detaliczne spadły co prawda o 4-5 procent, ale limity poszły w dół aż o 15-16 procent. W efekcie pacjent płaci więcej. Poziom współpłacenia był w 2007 roku najwyższy od kilku lat. Sięgnął - w całym rynku farmaceutycznym - aż 69-70 procent, podczas gdy w poprzednich latach wynosił 64-66 procent.

Czego branża farmaceutyczna może spodziewać się w 2008 roku?
- Przewiduję, że znowu zmniejszy się dynamika wzrostu rynku farmaceutycznego. W stosunku do roku 2007 będzie to 2-3 procent. Nie wiemy jednak, jaka będzie sytuacja na rynku. Czy nie powtórzą się na przykład strajki lekarzy? Zwłaszcza gdyby miały miejsce w I kwartale, czyli wówczas, kiedy występuje zwiększona liczba zachorowań, co istotnie wpłynęłyby na zahamowanie wzrostu rynku farmaceutycznego. Rozwój tego rynku zależy także od tego, czy w 2008 roku faktycznie będziemy mieli do czynienia z zapowiadanym wprowadzaniem nowych list refundacyjnych co kwartał. Nie wiemy też, czy budżet na leki będzie efektywnie wykorzystywany. Do tej pory na listy trafiało dużo generyków. Właściwie na liście obowiązującej od grudnia po raz pierwszy oszczędności wykorzystano na leki innowacyjne.

Czy w bieżącym roku doczekamy się od dawna zapowiadanego wejścia do Polski któregoś z dużych zagranicznych graczy rynku hurtowego?
- Od kilku lat wszyscy się tego spodziewają, ale zagraniczni hurtownicy wyraźnie zwlekają z podjęciem takiej decyzji. Wytłumaczenie jest proste: marże polskich hurtowników są znacznie mniejsze niż w innych krajach europejskich. Prowadzenie zatem tego biznesu w Polsce, mimo dużej liczby mieszkańców, gwarantuje mniejsze zyski niż na większości rynków europejskich. Generalnie, przy zmieniającym się prawie i małej zyskowności zarówno prowadzenie hurtowni, jak i apteki - to duże ryzyko.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Lidia Sosnowska-Smogorzewska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.