Co zyskali, co stracili lekarze
Lekarze zyskali na strajkach finansowo, ale medialne relacje z przymusowej ewakuacji pacjentów mogły poważnie nadszarpnąć ich wizerunek. Zdaniem dr. Krzysztofa Łęckiego, socjologa z Uniwersytetu Śląskiego lekarze stracili poparcie społeczne, którym się dotąd cieszyli.
Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy uważa, że efekt strajków ma przede wszystkim wymiar polityczny. "Niewątpliwie wprowadziliśmy do debaty publicznej temat zmian w ochronie zdrowia" - mówi K. Bukiel.
Co na to Hipokrates?
Lekarze nie wykluczają kolejnych strajków. Robert Sikora, lekarz ze szpitala w Mielcu, gdzie protest trwał cztery miesiące, uważa, że kolejny powód do strajków może pojawić się już na przełomie grudnia i stycznia w związku z wejściem w życie ustawy regulującej czas pracy, w tym dyżurów. Jego zdaniem, stabilizacji nie sprzyja także zła atmosfera w szpitalu związana ze sporem z pielęgniarkami i niezbyt satysfakcjonującą wysokością podwyżek. "Nie ma żadnego porozumienia i formalnie spór zbiorowy trwa - wyjaśnia R. Sikora. - Zatrudniono nas od nowa na etaty, ale podpisywaliśmy umowy indywidualnie". Lekarze bez specjalizacji mają tam otrzymać 700 zł podwyżki, a po specjalizacji 1000 zł. K. Bukiel nie chce deklarować, że strajki się powtórzą. "To zależy od tego, jak na potrzebę zmian w ochronie zdrowia zareaguje kolejny rząd" - mówi K. Bukiel.
Jednak porozumienia wywalczone przez lekarzy mają nie tylko wymierną cenę. W szpitalu w Mielcu, podobnie jak w kilku innych placówkach, doszło do ewakuacji pacjentów. R. Sikora uważa, że winna była dyrekcja i starostwo, które od początku dążyło do rozwiązań ekstremalnych. "W czasie strajków nie zostawialiśmy pacjentów ani razu, zawsze był na oddziale jakiś lekarz. Nikt nie dążył do ewakuacji pacjentów" - opowiada R. Sikora. Jego zdaniem, dramatyczne sceny rozpowszechniane w mediach były manipulacją. Według dr. Krzysztofa Łęckiego, socjologa z Uniwersytetu Śląskiego, lekarze przekroczyli jednak "cienką, czerwoną linię", bo obrazy ewakuacji były na tyle dramatyczne, że poza być może samymi lekarzami i ich rodzinami, wszyscy byli nimi poruszeni.
"Jest taka zasada PR, że wizerunek buduje się długo, ale utracić go można bardzo szybko - uważa dr K. Łęcki. - Hipokrates, jeśli nie upadł zupełnie, to na pewno poważnie się zachwiał". Zdaniem dr. K. Łęckiego, kolejne strajki, wbrew pozorom, nie przyjdą lekarzom łatwiej. "Przypominam: na początku tych niedawnych opinia publiczna była mimo wszystko zdezorientowana, spora jej część popierała nawet finansowe postulaty medyków - tłumaczy dr K. Łęcki. - Ale rozpowszechnione przez media obrazy z ewakuacji szpitali zmieniły diametralnie to nastawienie, bo lekarz stawiający podwyżkę pensji wyżej niż zdrowie, a może i życie pacjenta, może liczyć tylko na społeczne potępienie".
R. Sikora nie zgadza się z tego typu krytyką. Uważa, że nie złamał przysięgi Hipokratesa. "Ludzie, którzy głoszą takie opinie, nie znają treści tej przysięgi. Takie rzeczy trzeba odnosić do poszczególnych sytuacji, a nie uogólniać" - argumentuje R. Sikora. Dodaje też, że wszelkie inne sposoby naciskania na kolejne rządy nie przyniosły efektów. Także K. Bukiel uważa, że strajki okazały się jedynym skutecznym narzędziem, zmuszającym rząd do zainteresowania się problemami ochrony zdrowia. "Zdaję sobie sprawę, że wielu zwykłych ludzi nas potępiało, ale oni nie mają tych doświadczeń, które od lat są udziałem lekarzy" - tłumaczy K. Bukiel.
Teraz pielęgniarki
Przykład finansowej skuteczności lekarskich protestów najwyraźniej podziałał także na pielęgniarki. W Suwałkach pielęgniarki i położne ze Szpitala Wojewódzkiego rozpoczęły 17 października akcję protestacyjną i domagają się podwyżek płac. Udział w proteście zadeklarowało ok. 400 sióstr, czyli 80 proc. z zatrudnionych w szpitalu. Także pielęgniarki i położne z całego regionu podkarpackiego zapowiadają akcje protestacyjne. Desperacja wśród nich jest tak duża, że grożą nawet odchodzeniem od łóżek pacjentów. Zdaniem Haliny Kalanadyk, przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Podkarpaciu, nastroje są bardzo złe. "Czujemy się pokrzywdzone, że pominięto nas przy podwyżkach" - nie ukrywa Halina Kalandyk.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska, ; Ewa Kurzyńska, ; Urszula Ludwiczak