DDD, czyli absurdalny przepis utrudniający pracę aptek szpitalnych
„Ten punkt jak najszybciej powinien zostać w całości wykreślony z ustawy o refundacji leków” – apelują farmaceuci z aptek szpitalnych, a Ministerstwo Zdrowia publikuje kolejne interpretacje, jakby w ten sposób można było stanowić prawo.;
DDD, czyli jak definiuje ustawa „dobowa dawka leku ustalona przez WHO”, to kategoria medyczna zmienna w zależności od postępów medycyny. Tymczasem nasi ustawodawcy uczynili z niej wskaźnik ekonomiczny.
Arkusz kalkulacyjny zamiast recepty
Zgodnie z obowiązującym od stycznia prawem, farmaceuci szpitalni kupując leki dla pacjentów powinni przeliczać wszystko na DDD, czyli dobowe dawki definiowane. Jedni to robią, tracąc mnóstwo czasu i energii, inni poddali się już na początku. I może dobrze, bo to klasyczna syzyfowa praca.
„Pomijając wszystkie merytoryczne zastrzeżenia do tego zapisu, chcieliśmy restrykcyjnie przestrzegać ustawy. Przez cały miesiąc jedna z farmaceutek przeliczała dawki dobowe kupowanych przez nas leków na DDD leków stanowiących podstawę limitu. Oczywiście w tych przypadkach, w których było to możliwe, bo nie dla wszystkich substancji WHO ustaliła DDD. Liczyła przez pięć dni w tygodniu, po osiem godzin dziennie. Kiedy skończyła, lista leków została zaktualizowana i należałoby zaczynać od nowa. Jaki to ma sens, skoro wkrótce lista znów się zmieni?” — pyta retorycznie Witold Jucha, kierownik apteki w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Ta apteka i tak jest w dość komfortowej sytuacji, bo szpital jest duży i zatrudnia kilkunastu farmaceutów. „Zreflektowałam się dopiero po kilku tygodniach, że zapomniałam o tych nieszczęsnych DDD. Zaczęłam przeliczać, lecz szybko zrezygnowałam — musiałabym zajmować się tylko tym, a przecież nie to jest moją rolą w szpitalu” — powiedziała nam, prosząc o anonimowość, farmaceutka z jednego ze szpitali powiatowych we wschodniej części Polski.
Cały artykuł na ten temat znajduje się w Pulsie Farmacji nr 3 (64).
Aktualna oferta prenumeraty Pulsu Medycyny
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Jolanta Grzelak-Hodor