Desperaci z certyfikatami
Nie sądzę. Co by nie mówić, zdobycie certyfikatu jakości dowartościowuje placówkę. Dziś w oczach pacjentów i konkurencji, w przyszłości - krajowych i zagranicznych firm ubezpieczeniowych. Jest to więc inwestycja, która w perspektywie może przynieść zyski dużo większe od poniesionych kosztów. Kurą znoszącą złote jaja może okazać się leczenie pacjentów z zagranicy. Jest to oczywiście szansa tylko dla tych, którzy potrafią zaoferować wysokiej jakości opiekę medyczną po atrakcyjnej cenie. Ze spełnieniem ostatniego warunku, z wiadomych przyczyn, nigdzie nie ma problemów, ale i z jakością usług medycznych też nie jest tak źle, jak głosi obiegowa opinia. Zdaniem autorów opublikowanego w ?Rzeczpospolitej" z 26 października br. Ogólnopolskiego Rankingu Szpitali, jakość opieki medycznej to mocna strona naszych lecznic, a najlepsze z nich zdobyły w tej konkurencji niemal komplet punktów. Wiodące placówki mogłyby już stanąć do walki o chorych z krajów byłej Piętnastki. Mają wysoko wykwalifikowaną kadrę i odpowiedni sprzęt. I jedno, i drugie jest przy tym niedostatecznie wykorzystane, co wynika z niemocy finansowej NFZ. Paradoksalnie, na przeszkodzie do otwarcia na świat stoi brak przepisów prawnych, regulujących zawieranie umów z zagranicznymi ubezpieczalniami. Jak się wydaje, naprawa niedociągnięć legislacyjnych zajmie dużo mniej czasu niż zmiana polityki NFZ, która nie przewiduje premiowania placówek, dbających w szczególny sposób o jakość usług.
Ale korzyści z certyfikatów to nie tylko przyszłość. Doktor Izabela Walasek, wicedyrektor szpitala w Giżycku, który ma na swoim koncie akredytację CMJ oraz certyfikat ISO 9001: 2001, obszernie wypowiada się w Pulsie Medycyny nr 22/2004 na temat natychmiast zauważalnych plusów stawiania na jakość. Wniosek pani dyrektor jest bardzo czytelny: ?bardzo usprawniliśmy pracę, a pacjent ma po prostu większe szanse przeżycia". Nie da się jednak tego osiągnąć bez wysiłku. I zdaje się, że to najbardziej przeszkadza przeciwnikom certyfikatów jakości dla szpitali publicznych.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek