Długi szpitali
Najbardziej zadłużone są publiczne zakłady opieki zdrowotnej w woj. dolnośląskim, łódzkim, mazowieckim i pomorskim. Te cztery przodujące pod tym względem regiony gromadzą aż połowę całego zadłużenia ochrony zdrowia (50,2 proc.). Ale nie wszystkie zakłady opieki zdrowotnej w tych województwach są zadłużone w równym stopniu.
Dwa szpitale w jednym
Kiedy 31 grudnia 2002 roku Mirosław Gibek obejmował stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego, placówka była w tragicznej sytuacji. „Szpital powstał na bazie dwóch innych szpitali. Połączono ich majątek, ale również długi, które wtedy nagle zaczęły narastać" - podkreśla dyrektor.
Uchwałę w sprawie połączenia Wojewódzkiego Szpitala im. A. Falkiewicza i Szpitala Chirurgicznego oraz utworzenia na ich bazie jednego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego podjął 13 lipca 2002 r. Sejmik Województwa Dolnośląskiego. Decyzja była zgodna z założeniami „Ramowego programu działań warunkujących procesy dostosowawcze ochrony zdrowia na Dolnym ląsku", przyjętego przez władze samorządu terytorialnego wiosną tego samego roku. Takie połączenie miało, zdaniem radnych, stworzyć warunki do lepszego zarządzania, efektywniejszego wykorzystania bazy szpitali oraz kadry.
Przed fuzją sytuacja finansowa obydwu szpitali, szczególnie wojewódzkiego była zła. Wspólne zobowiązania finansowe na koniec sierpnia 2002 roku wynosiły łącznie ok. 93,6 mln zł (w tym szpitala im. A. Falkiewicza - 79,9 mln zł). W sierpniu, kiedy zabrakło pieniędzy na leki, obydwie placówki przestały przyjmować pacjentów, a pracownicy Szpitala Wojewódzkiego nie otrzymywali też pensji.
„Widząc mizerię finansową, sam złożyłem do zarządu województwa wniosek o połączenie - przyznaje Stanisław Woźniakowski, wówczas dyrektor Szpitala Chirurgicznego w Legnicy. - To był jedyny sposób, by ocalić oddziały, które były u nas, na przykład chirurgię dziecięcą, a których nie było w szpitalu wojewódzkim. Chodziło także o losy pracowników. Zdążyłem jeszcze wypłacić im podwyżki z tytułu ustawy o 203 zł, tak że przeszli do szpitala wojewódzkiego z wyższymi płacami".
Nowo utworzona placówka zaczęła działać 1 września 2002 r. Na początku 2003 r. jej wierzytelności przekroczyły 100 mln zł.
Skąd takie długi?
Zdaniem dyrektora legnickiego szpitala, tak ogromny dług kierowanej przez niego placówki nie jest efektem tzw. ustawy 203. Twierdzi, że jego źródeł należy szukać znacznie wcześniej, zarówno w wadliwym finansowaniu świadczeń przez Dolnośląską Regionalną Kasę Chorych, jak i w niewłaściwym sposobie zarządzania, niekorzystnie podpisanych umowach itp.
„Lata 2001-2002 to był najgorszy okres przyrastania długów, głównie wobec dostawców. Od 1999 r. było aż czterech dyrektorów. Ustawa o 203 zł tylko dołożyła się do tego, ale zobowiązania wobec pracowników nie są u mnie głównym problemem" - twierdzi M. Gibek.
W wyniku podpisanego w październiku 2003 roku porozumienia pracownicy legnickiego szpitala, którzy wcześniej nie dostali ustawowej podwyżki, zgodzili się na spłatę należności w ratach najpóźniej do października 2006 roku. Obecnie szpital jest im winien 6 mln zł. Spłacił już 12 mln zł.
„W 2004 roku zbilansowałem przychody i wydatki z bieżącej działalności operacyjnej - mówi z satysfakcją M. Gibek i zaraz z żalem dodaje - i co z tego, skoro jednocześnie przyrosło mi 11 mln długów z tytułu odsetek i tego wszystkiego, co wlicza się w koszty obsługi zadłużenia. Jeśli się tego ogona nie obetnie, nie mamy żadnych szans. Tylko zablokowanie narastania odsetek, kredyt długoterminowy albo inna formuła typu obligacje, dawałyby nam jakieś szanse na spłacenie zadłużenia".
Program naprawczy
W ramach opracowanego przez M. Gibka i zatwierdzonego przez Komitet Sterujący programu restrukturyzacyjnego, przeprowadzono m.in. redukcję zatrudnienia. Ponad 2 mln zł, otrzymane przez szpital z budżetu na restrukturyzację, przeznaczono na wypłatę odpraw dla blisko 430 odchodzących pracowników. Z 1600 zatrudnionych w roku 2002 osób pozostało obecnie 1130.
Dyrektor M. Gibek twierdzi, że dalsza redukcja personelu w obecnej sytuacji ekonomicznej szpitala jest już niemożliwa.
„Wszystko musimy wykonywać sami. Boję się iść w outsourcing, bo jeśli nie będę płacić dostawcom na bieżąco, to automatycznie pozbawię się kuchni albo pralni" - tłumaczy dyrektor.
Teraz dalszych oszczędności szuka w kosztach stałych. „Przede wszystkim są one w nie najlepiej sformułowanych umowach na dostawę mediów. Z programu unijnego - jesteśmy już po pozytywnej weryfikacji - dostaniemy pieniądze na wytwornicę pary. Zamknięcie kotłowni da nam oszczędności rzędu 80-100 tys. zł miesięcznie". Dzięki środkom z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony rodowiska zainstalowano w szpitalu urządzenie do utylizacji odpadów medycznych, co pozwala miesięcznie zaoszczędzić kolejne 30 tys. zł. Jest też trochę zbędnego mienia. „Bardzo chętnie bym się go pozbył. Pieniądze ze sprzedaży mogłyby wrócić do mnie w formie dotacji i ja bym je przerobił na pieniądze inwestycyjne. Nie ukrywam, że m.in. z tego powodu chciałbym, żeby decyzje na szczeblu organu założycielskiego zapadały szybciej" - podkreśla dyrektor.
Zmiany przynoszą efekty
„Szpital, którym kieruje dr M. Gibek, to placówka wieloprofilowa, dysponująca oddziałami zabiegowymi, blokiem operacyjnym i oddziałem intensywnej terapii. Są to bardzo kosztochłonne komórki organizacyjne, gdzie cena oferowana przez NFZ nie pokrywa kosztów. To cud, że dyrektor, przy tak ogromnym zadłużeniu, ma jeszcze na wypłatę dla pracowników" - uważa S. Woźniakowski, obecnie dyrektor Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Złotoryi, jednego z 12 szpitali w woj. dolnośląskim, które mają dodatni wynik finansowy. „W Złotoryi jest to możliwe dzięki dobrze przeprowadzonej restrukturyzacji szpitala przez mojego poprzednika, kosztem dużej redukcji zatrudnienia, z przekazaniem części usług, jak pralnia czy kuchnia w outsourcing. Od 1 marca, w porozumieniu ze związkami zawodowymi, dla tej części załogi, która przejęła wówczas obowiązki zredukowanych pracowników, przeprowadziliśmy regulację wynagrodzeń, dodając średnio po 75 zł do płacy zasadniczej - mówi dyr. S. Woźniakowski.
S. Woźniakowski przypomina, że już pod koniec lat 90. wicemarszałek Krzysztof Prędki proponował program restrukturyzacji dolnośląskiej służby zdrowia. „Źle się wówczas stało, że radni z sejmiku województwa nie zgodzili się na jego realizację. Życie udowodniło, że jego założenia, między innymi likwidacja części placówek, były słuszne, bo ona i tak wcześniej czy później się dokonała, np. zniknął szpital zakaźny w Legnicy" - twierdzi S. Woźniakowski.
Na koniec listopada 2004 roku zadłużenie dolnośląskich SP ZOZ-ów, dla których organem założycielskim jest samorząd wojewódzki, wyniosło ok. 700 mln zł.
„Czekamy na ustawę, która przyniesie w jakiejkolwiek formie restrukturyzację długów. Wiadomo, że w przypadku niektórych szpitali, np. wojewódzkiego w Legnicy, pieniędzy na pełną restrukturyzację wierzytelności nie wystarczy - komentuje Jolanta Borzyszka, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego we Wrocławiu. - Dlatego przygotowujemy projekt restrukturyzacji regionalnej, której jednym z elementów będzie także restrukturyzacja zadłużenia. Analizujemy, na ile samorząd jest w stanie poręczyć kredyty, wypuścić obligacje albo wprowadzić inne narzędzia ekonomiczne, pozwalające zamienić zobowiązania szpitali w wierzytelności długoterminowe".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska