Ekstremalnie dla higieny psychicznej

Marta Koton-Czarnecka
opublikowano: 06-09-2006, 00:00

Prof. dr hab. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Akademii Medycznej w Gdańsku opowiada Pulsowi Medycyny o niezwykłej wyprawie w głąb Islandii i równie ekscytującym spływie wodami Jeniseju. Przed nim spotkanie z krokodylami w Zambii.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Turystyka ekstremalna stała się pasją profesora dwa lata temu. "Pomyślałem, że oto nadeszła pora na realizację moich marzeń. Uświadomiłem sobie, że w pewnym momencie życia może okazać się, że niektóre ambitne plany są już niewykonalne, więc póki to jeszcze możliwe, postanowiliśmy wraz z kilkoma kolegami co roku wyruszać w miejsce, w zakątek świata, którego poznanie jest pragnieniem jednego z nas".

Niesamowita wyspa

Na pierwszy ogień poszła Islandia. Planowanie wyprawy przy wykorzystaniu rad Marka Kamińskiego, zebranie specjalistycznego sprzętu, nauka jego obsługi, nabranie kondycji i sprawności fizycznej zajęło kilka miesięcy.
Sama przygoda trwała niewiele ponad tydzień.
"Przylecieliśmy do Keflaviku, wynajęliśmy specjalnie przygotowany dla nas samochód terenowy i wyposażeni w dokładną mapę terenu, GPS i telefon satelitarny zapuściliśmy się w głąb tej niesamowitej wyspy - mówi prof. J. Jassem. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w Europie istnieje tak kompletnie dziki kraj. Oprócz wybrzeża, gdzie mieszkają Islandczycy, wnętrze wyspy jest zupełnie bezludne i niebywale fascynujące. To są liczne wulkany, gejzery, wspaniałe rzeki z setkami wodospadów, na których można spróbować ekstremalnego raftingu, lodowce, na które można się wspiąć i przeżyć dreszcz prawdziwej grozy. Podróż bezdrożami, których nie znajdzie się na żadnej mapie, niebezpieczne samochodowe przeprawy przez rzeki, zdobycie rozoranego głębokimi szczelinami lodowca, na którym zaczyna się "Podróż do wnętrza Ziemi" Juliusza Verne'a, rozbudziły nasz apetyt na kolejne wyprawy".

Tratwą po Jeniseju

Ubiegły rok to realizacja marzenia prof. J. Jassema - spływ własnoręcznie zbudowaną tratwą wzburzonymi wodami Jeniseju.
Obfitujące w trudności - i wrażenia - było już samo dotarcie do górnego odcinka rzeki położonego w sercu Syberii, tuż pod granicą mongolską.
"Zakupione w Gdańsku bilety na lot z Moskwy do Kizyłu - stolicy autonomicznej republiki Tuwa - okazały się bezwartościowymi świstkami papieru, bowiem nie istniał podany w nich lot. Musieliśmy kupić nowe bilety i ostatecznie polecieliśmy nocą, samolotem konstrukcji chyba z lat 40., co samo w sobie było dużym przeżyciem. Po przylocie spotkaliśmy niezwykle gościnnych ludzi, o zupełnie innej niż nasza filozofii życia i całkowicie odmiennym postrzeganiu świata. Stamtąd mieliśmy polecieć w górę rzeki helikopterem, który jednak przez kilka dni nie mógł wystartować z powodu złych warunków pogodowych. W tej sytuacji podjęliśmy próbę zorganizowania transportu kołowego. Nie było to łatwe, gdyż ludzie poruszają się tam tylko zimą, po zamarzniętym Jeniseju".
Główny cel wyprawy, czyli spływ Jenisejem także dostarczył wielu emocji. Prof. Jacek Jassem z przejęciem wspomina wspaniałe przełomy rzeki i absolutnie bezludne tereny z zapierającymi dech w piersiach widokami. "Po drodze, w głębi tajgi odwiedziliśmy rodzinę starowierców, którzy ukryli się tam przed prześladowaniami komunistów i - ku naszemu zaskoczeniu - okazali się potomkami polskich zesłańców. Ujęła nas ich ogromna gościnność - gospodarz od razu poszedł do lasu i zabił jelenia, którego zjedliśmy niemal na surowo, gospodyni upiekła chleb, podała też inne specjały, m.in. wino z malin, każdy z nas otrzymał drobny upominek wykonany z surowców leśnych. Ogromnym zaskoczeniem był dla nas sposób życia tej rodziny - niemal bez kontaktu ze światem. Na nasze pytania odpowiadali, że leczy ich Bóg, a nauczaniem pięciorga dzieci zajmuje się babcia".

Krokodyl z Zambezi

Zmagania ze wzburzonym Jenisejem tak spodobały się grupie profesora, że w tym roku udają się na wyprawę do Zambii. "Tam, na rzece Zambezi, jest podobno najbardziej fascynujący rafting na świecie. Ponieważ w rzece tej żyją hipopotamy i krokodyle, spodziewamy się dodatkowych emocji. Chcemy też pojechać do najbardziej dzikiej, północnej Zambii, gdzie pracuje kilka polskich misji katolickich. Już teraz nawiązujemy kontakty z misjonarzami, bo chcemy ich odwiedzić i zobaczyć, jak żyją w tym zapomnianym świecie".

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Marta Koton-Czarnecka

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.