Fabryka kształcenia specjalistów
Bliski krewny mojego kolegi z pracy chciał zostać dobrym okulistą. Uznał, że w spełnieniu jego planów życiowych pomoże szkolenie w jednym z czołowych ośrodków okulistycznych w Polsce.
Nie minął rok i młody człowiek zdecydował się przenieść do innej placówki, gdzie ma nadzieję na szybsze nabycie praktycznych umiejętności w wybranej przez siebie dziedzinie medycyny. Jego aktywność zawodowa w pierwszym miejscu pracy najczęściej ograniczała się bowiem do wypełniania dokumentacji medycznej i oglądania zabiegów tylko z perspektywy pleców renomowanych starszych kolegów.
Z ankiety przeprowadzonej przez Komisję ds. Młodych Lekarzy Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach wynika, że problemy młodego lekarza zdobywającego kwalifikacje w wymarzonej dziedzinie medycyny nie są wyjątkiem. Na pytania odpowiedziało 128 osób, a że ankieta był anonimowa, wyrażane opinie przez rezydentów były szczere do bólu. Wynika z nich, że realizacja programu specjalizacji, zwłaszcza uczestnictwo w zabiegach, to często po prostu fikcja. Programy wymagają określonej liczby asyst lub zabiegów wykonanych samodzielnie, co – jak twierdzą młodzi medycy – w praktyce jest często niewykonalne, chociażby z braku odpowiednich pacjentów. I zdarza się, że rezydenci uczestniczą zaledwie w kilku procedurach zabiegowych, a następnie otrzymują oficjalne poświadczenie, że mają ich na swoim koncie znacznie więcej. Młodzi adepci sztuki lekarskiej skarżą się również, że często nie ma ich kto szkolić, bo w szpitalach nie ma odpowiedniej liczby specjalistów. Inny zgłaszany przez nich problem to łamanie praw pracowniczych. Nie ulega wątpliwości, że głosy młodych lekarzy powinien wziąć sobie do serca zarówno minister zdrowia, jak i samorząd lekarski. Sygnał płynący z ankiety jest bowiem jednoznaczny: obecny system kształcenia podyplomowego jest niewydolny i wymaga szybkiej naprawy.
To, że system zdobywania specjalizacji lekarskiej pozostawia wiele do życzenia, wiadomo nie od dziś. Wielokrotnie, w swojej pracy dziennikarskiej, słyszałam o kłopotach młodych medyków, począwszy od zgody przełożonych i przyjaznym grafiku umożliwiającym realizację kursów, a skończywszy na niskich zarobkach i dużych wydatkach. Sytuację miał poprawić system kształcenia modułowego i dziedziny medycyny priorytetowe. Patrząc jednak na wciąż rosnącą w Polsce liczbę specjalności lekarskich, śmiem w to wątpić. Obecnie jest ich w kraju 77, a to oznacza, że mamy ich najwięcej w Europie. A podobno medycyna jest jedna i wszędzie leczy się tak samo.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska