Jak lekarz z lekarzem...
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący publicznej krytyki lekarza przez jego kolegę prawdopodobnie nic nie zmieni w dotychczasowej praktyce sądów lekarskich. A na pewno nie stanie się to szybko.
A często właśnie w ten sposób interpretują zapis kodeksowy sądy lekarskie. Pojęcie ?dyskredytowanie" w ich orzecznictwie jest rozumiane jako każda publiczna krytyka lekarza przez lekarza. W szczególności sądy korporacyjne nie badają prawdziwości stawianych zarzutów - zauważył TK. Nie nakazał jednak zmiany zaskarżonego zapisu, a jedynie zmiany jego interpretacji przez sądy lekarskie. Sędzia TK Teresa Liszcz dodała co prawda, że bardziej efektywna byłaby odpowiednia nowelizacja kodeksu, ale już wiadomo, że nawet jeśli do niej dojdzie, to nie szybko.
"Do zmiany zapisów kodeksu konieczna jest decyzja krajowego zjazdu lekarzy, a ostatni odbył się w styczniu tego roku. Następny będzie za 2 lata, a nadzwyczajnego, tylko po to, żeby zmienić ten zapis zwoływać nie będziemy" - powiedział Pulsowi Medycyny rzecznik NIL Tomasz Korkosz.
Co więc się zmieni? Niewiele. "Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku TK, wtedy zastanowimy się być może nad wydaniem jakiegoś ogólnego zarządzenia na ten temat dla sądów izb okręgowych" - mówi Tomasz Korkosz.
Już w dniu ogłoszenia wyroku Naczelna Izba Lekarska opublikowała oświadczenie, cytując ustne uzasadnienie sędziów, którzy stwierdzili, że ze względu na zachowanie porządku publicznego uzasadnione jest pewne ograniczenie wolności słowa lekarzy, jako osób wykonujących zawód zaufania publicznego. "Oznacza to, że nadal lekarze winni przywiązywać dużą wagę do wypowiadanych przez siebie słów odnoszących się do wykonywania zawodu przez swoich kolegów" - podkreśla rzecznik NIL.
"Dla nas ten wyrok TK tak naprawdę nic nie zmieni, bo w dalszym ciągu będziemy postępować zgodnie z własnymi przekonaniami, a każdą sprawę rozpatrywać indywidualnie - twierdzi dr Jerzy Burlaga, przewodniczący sądu lekarskiego okręgowej izby lekarskiej w Gorzowie Wielkopolskim. - Wszystko zależy od rodzaju krytyki i tego, czy jest ona uzasadniona. Jeśli ktoś bez powodu "pluje jadem", nie możemy tego tolerować".
Najpierw konsultacje
Dla Pulsu Medycyny komentuje dr Grzegorz Wrona, przewodniczący sądu lekarskiego Wielkopolskiej Izby Lekarskiej:
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego przyjąłem z zadowoleniem. Przede wszystkim cieszę się, że Kodeks Etyki Lekarskiej nie wylądował w koszu, bo tego chyba oczekiwano, i tego też najbardziej się obawiało środowisko lekarskie. Dobrze, że Trybunał nie zdeprecjonował uprawnień korporacji zawodowych, to dobrze rokuje dla samorządności w Polsce.
Teraz czekam na pisemne uzasadnienie wyroku, wtedy można będzie się zagłębiać w interpretacyjne niuanse wyroku. Obecnie najważniejsze jest to, że TK nakazał sądom lekarskim, by zanim podejmą decyzję o ukaraniu lekarza, zbadały, czy z rozmysłem upubliczniał krytyczne wypowiedzi o koledze i czy są one prawdziwe. Trzeba pamiętać, że obowiązkiem każdego lekarza jest uprzednia konsultacja zauważonych nieprawidłowości w działalności kolegi w swoim środowisku. Temu służy na przykład polemika na łamach prasy medycznej czy konferencje szkoleniowe związane np. z doskonaleniem zawodowym. Własna ocena działalności kolegi musi być poddana dyskusji w środowisku - dopiero potem możliwa jest publiczna krytyka.
W kraju w ostatnich latach było zaledwie kilka podobnych spraw, ja wiem o czterech. Sąd okręgowy w Poznaniu dwukrotnie orzekał w podobnej sprawie - chodziło o znane profesorskie nazwiska; orzeczono kary upomnienia i nagany, ale w obu przypadkach poprzedzono to badaniem zasadności wygłoszonej krytyki. W żadnym z nich jej nie potwierdzono.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Edyta Szewerniak-Milewska