Jak promować dzieci naukowców, które podzielają pasję rodziców?
Nepotyzm na uczelni to sprawa bardzo delikatna z racji ustawodawstwa i prawa międzynarodowego, które zakazuje wszelkiej dyskryminacji pracownika bez względu na powód - mówi prof. Janusz Moryś, rektor gdańskiej AM.;
Nepotyzm na uczelni to sprawa bardzo delikatna z racji ustawodawstwa i prawa międzynarodowego, które zakazuje wszelkiej dyskryminacji pracownika bez względu na powód. Czy mamy więc prawne możliwości wprowadzenia ustawowego zakazu zatrudniania rodzin w tej samej instytucji? W mojej opinii - nie.
Powinno być to traktowane jako zalecenie w szeroko rozumianej etyce pracy i zachowania się w szkolnictwie wyższym. Oczywiście, zatrudnienie członka rodziny i jego wyraźne preferowanie w stosunku do innych pracowników jest wysoce niemoralne i naganne. Ale co ze zdolną osobą, która poprzez obcowanie np. z rodzicami ogarniętymi pasją poznania nabyła chęci do pracy badawczej i stało się to dla niej - tak jak dla rodziców - sensem życia i olbrzymią pasją? Czy mamy prawo zabraniać takiej osobie pracy na uczelni, w której pracują rodzice lub jeden z rodziców, zwłaszcza jeżeli w postępowaniu konkursowym okaże się ona znacząco lepszym kandydatem od innych? W mojej opinii nie. Potrzebna jest tylko uczciwość kierownika, który w sposób sprawiedliwy ocenia wszystkich swoich pracowników. Dlatego kierowników należy dobierać szczególnie pod względem moralnym i etycznym, a nie tylko zwracać uwagę na ich dorobek naukowy i osiągnięcia.
W mojej opinii, jedynie bezpośrednia zależność w obrębie jednego zakładu może być niekorzystna i stwarzająca problemy.
Doktorat do zmiany
Podniesienie jakości doktoratów jest jak najbardziej słuszne i celowe. W AM w Gdańsku od lat do otwarcia przewodu doktorskiego wymagane jest posiadanie co najmniej jednej publikacji naukowej.
Znaczącym postępem jest wprowadzenie możliwości doktoryzowania się na podstawie opublikowanych wcześniej prac badawczych. To słuszna droga, od dawna stosowana np. w Finlandii. Doktorat powinien być przyznawany na podstawie 3-4 publikacji w recenzowanych czasopismach, a jego napisanie powinno ograniczyć się do opisania problemu przedstawionego w publikacjach, oczywiście w jednorodnym temacie badawczym.
Opis ten mógłby być wykonany w języku polskim lub angielskim, obejmować krótki wstęp z uzasadnieniem badań, metodykę, wyniki oraz dyskusję uzyskanych wyników zakończoną wnioskami. Do takiego opracowania, nie dłuższego niż 10-20 stron, powinny być dołączone publikacje będące podstawą rozprawy. Pozostałe elementy rozprawy, czyli recenzje i obrona, powinny pozostać niezmienione.
Nowy proces habilitacji
Projekt zmian w habilitacji jest - w mojej opinii - nierealistyczny i pozbawiający uczelnie prawa do habilitowania. To kolejna próba odebrania samodzielności naukowej uczelniom wyższym. W mojej opinii, pojedyncze przypadki patologii obserwowane na niektórych uczelniach nie mogą być wykładnikiem zmian, a powinny być skutecznie pokazywane i piętnowane. W takich sytuacjach habilitant miałby prawo bezpośredniego zwrócenia się do CK (Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów - przyp. red.) z wnioskiem o przeprowadzenie habilitacji na innej uczelni.
W innym przypadku nie ma szans, aby CK mogła dotrzymać terminów postępowania habilitacyjnego przy jednoczesnym sprawowaniu nadzoru nad uczelniami i instytutami naukowymi. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż wpadki co do rzeczywistej oceny rozprawy habilitacyjnej zdarzały się nie tylko uczelniom, ale także CK.
Jak powinna wyglądać habilitacja? Trzeba określić kryteria minimalne co do dorobku naukowego osoby zamierzającej się habilitować, z podaniem konkretnych wartości naukometrycznych, dydaktycznych i etycznych, w naukach medycznych również umiejętności diagnozowania i leczenia.
Habilitant powinien przygotować rozprawę habilitacyjną w postaci monografii naukowej lub - co powinno być preferowane - składanki publikacji naukowych monotematycznych o określonej wartości naukowej (punkty ministerialne lub/i IF). Co ważne, ocenie powinien być poddany jedynie dorobek po zakończeniu przewodu doktorskiego.
Złożoną dokumentację powinna oceniać powołana do tego komisja rady wydziału, która potem wnioskuje do rady wydziału o wyznaczenie recenzentów (dwóch poprzez CK, jednego zewnętrznego specjalistę w dziedzinie habilitanta i jednego recenzenta z uczelni, w razie braku specjalistów w uczelni może wnioskować o dwóch recenzentów zewnętrznych). Mieliby oni trzy miesiące na napisanie recenzji, pod rygorem kary umownej zawartej w umowie.
Ostateczny wniosek o nadanie stopnia doktora habilitowanego przygotowywałaby komisja rady wydziału, po zapoznaniu się z recenzjami. Należy bezwzględnie zrezygnować z kolokwium habilitacyjnego, które jest niepotrzebnym stresem oraz kosztem dla uczelni. Warto zastanowić się, czy nie należy utrzymać 20-minutowego wykładu na temat przeprowadzonej rozprawy habilitacyjnej. To pozwoliłby m.in. na zorientowanie się w aktywności naukowej osób pracujących na wydziale.
Procedura zaproponowana powyżej jest szybsza od tej, jaką proponuje ministerstwo, pozostawia autonomię naukową w uczelni i obniża koszty procedury, bo w radzie wydziału nie muszą uczestniczyć recenzenci. Poza tym, pozostawia nadzór CK nad jakością habilitacji oraz - co ważne - w przypadku niesprawiedliwego traktowania kandydata przez przełożonego stwarza możliwość ubiegania się i odwołania do CK. Jeśli wszystko będzie się odbywać w małej komisji w CK, gdzie będzie się odwoływał kandydat?
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: prof. Janusz Moryś, ; rektor AM w Gdańsku