Nie ma się z czego cieszyć
Jasno widać, że Ministerstwo Zdrowia ani myśli wzmacniać roli farmaceuty pracującego w szpitalu. W opinii urzędników nie są potrzebne żadne zmiany, bo dotychczasowe uregulowania zapewniają bezpieczeństwo pacjentowi. Odczucia farmaceutów w tej kwestii są zupełnie inne. Mają coraz mniejszy wpływ na racjonalizację farmakoterapii i całą gospodarkę lekami w polskich szpitalach. A to negatywnie odbija się na bezpieczeństwie pacjenta. Janina Pawłowska z Naczelnej Rady Aptekarskiej alarmuje: "W wielu przypadkach, wbrew obowiązującej ustawie, kadra kierownicza szpitali, szukając oszczędności, jak może, tak ogranicza działalność, a także zatrudnianie farmaceutów".
Urzędnicy ministerialni liczą być może, iż istniejące problemy same się rozwiążą po przekształceniu SP ZOZ-ów w spółki. Doświadczenia części szpitali wskazują, że jest to możliwe, iż w wyniku tej operacji wzrośnie rola farmaceuty szpitalnego. Jednak Adam Bujnowski, prezes pierwszego niepublicznego szpitala powstałego w wyniku przekształcenia SP ZOZ-u w spółkę komunalną ostrzega, że przekształcenie nie zadziała jak magiczne zaklęcie.
Wiele się mówi o potrzebie sprawowania w aptekach ogólnodostępnych opieki farmaceutycznej. Jest to jednak dodatkowe zajęcie dla aptekarza, który i tak zwykle nie narzeka na brak pracy. Czy w takim razie - aby w Polsce zaczęła funkcjonować opieka z prawdziwego zdarzenia - apteki powinny zatrudniać więcej osób? To podwyższa koszty. Kto ma za to płacić? W innych krajach - nawet tam, gdzie opieka farmaceutyczna jest bardzo dobrze rozwinięta - apteki wielkich zysków z tego nie mają. W Polsce słychać głosy, że jeśli to dodatkowe zajęcie nie będzie w jakiś sposób finansowane, to opieka nie rozwinie się na większą skalę. Dlaczego? Bo najlepiej funkcjonuje tam, gdzie apteki nie walczą ze sobą o pacjenta promocjami, a farmaceuta nie poświęca większości swojego czasu na szukanie rabatów.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Lidia Sosnowska-Smogorzewska; [email protected]