Jak zaprzyjaźnić się z mydłem
Tym wszystkim, którzy o zamiarach resortu nic nie słyszeli, śpieszę wyjaśnić, że rzecz dotyczy Wielkiej Brytanii. Gdyby jednak z podobną inicjatywą wystąpili urzędnicy z ul. Miodowej, początek felietonu wyglądałby podobnie. Jest już zwyczajem, że gdy rodzimi specjaliści od zakażeń szpitalnych zwracają pielęgniarkom i lekarzom uwagę na problem ich brudnych rąk, natychmiast słyszymy o brakach wszystkiego, co do mycia niezbędne (z wodą włącznie!). I najczęściej w tym momencie dyskusja się urywa, bo o czym jak o czym, ale o brakach w polskich szpitalach wie każde dziecko. Lecz gdyby naraz znalazły się odpowiednie finanse na dodatkowe umywalki, środki dezynfekcyjne i jednorazowe ręczniki, to... ręce białego personelu i tak pozostałyby brudne!
Do takiego wniosku upoważniają mnie obserwacje, jakie poczyniłem odwiedzając w ostatnim czasie kilka prywatnych klinik i gabinetów. Patrząc na wykafelkowane od podłogi do sufitu, nowocześnie urządzone pomieszczenia, ma się wrażenie absolutnej sterylności. Bo wszystko w takich miejscach aż lśni, łącznie z chromowanymi bateriami zlewozmywaków, które wprost zapraszają, by podejść do nich i umyć ręce. Nie chcę być złośliwy, ale naprawdę nie wszyscy lekarze, pracujący w tych eleganckich gabinetach, myją ręce częściej niż pani sprzątaczka podłogę. Bo ona musi, a oni powinni.
wiadomość tej powinności jest zaś u lekarzy słaba. Ale nie może być inaczej. W większości nowoczesnych podręczników akademickich poświęconych badaniu klinicznemu w ogóle się nie wspomina, że przed i po badaniu każdego chorego należy umyć ręce. Pewnie z tego powodu o myciu rąk nie pamiętają w czasie zajęć ze studentami asystenci i profesorowie. Widać to potem doskonale po ich uczniach. Z wyjątkiem pediatrów i zakaźników, mało kto podczas obchodu przeplata badanie pacjentów myciem rąk. Rzadko spotyka się dziś lekarza, który wizytując pacjenta w jego domu, najpierw pyta, gdzie jest łazienka. Niedostateczna, poza zabiegowcami, jest też znajomość techniki mycia rąk. Zdecydowanie dominuje sposób domowy, często w wersji skróconej.
Myślę, że Brytyjczycy nie mieliby nic przeciwko temu, gdybyśmy chcieli skorzystać z ich pomysłu. W odróżnieniu od nich, akcją objąłbym nie tylko pielęgniarki, ale i lekarzy. Pacjenci skorzystaliby w dwójnasób. Po pierwsze, czyste ręce personelu medycznego byłyby skuteczniejszym zabezpieczeniem przed zakażeniami szpitalnymi. Po drugie, pytając lekarzy i pielęgniarki o mycie rąk, najprawdopodobniej sami pacjenci zaczęliby żyć w większej przyjaźni z wodą i mydłem.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek