Kosztowne błędy
Można więc było łatwo przewidzieć, że w kluczowej dla systemu instytucji zapanuje chaos. A bałagan w skarbcu, przez który przechodzą niewyobrażalne dla przeciętnego śmiertelnika pieniądze, równe jednej trzeciej budżetu państwa, to nic innego, jak zaproszenie do szabrownictwa. Dlatego krakowski przypadek nie jest z pewnością odosobniony. Czy i kiedy dowiemy się o dalszych tego typu przekrętach, to już inna bajka. Obawiam się, że lawiny ujawnionych afer nie będzie. Fundusz działa praktycznie samopas, organa ścigania mamy takie jakie mamy, a skuteczność społecznej kontroli państwowych wydatków na ochronę zdrowia jest, wobec braku jawności zawierania kontraktów, iluzoryczna.
Brak nadzoru nad NFZ to jedno. Drugie to indolencja funduszu w zakresie kontroli pracujących na jego rachunek świadczeniodawców. W będącym ostatnio na cenzurowanym małopolskim oddziale NFZ pracuje 25 kontrolerów. W mniejszych oddziałach jest ich po kilkunastu. Brakuje doświadczonych specjalistów zdolnych do merytorycznej oceny pracy lekarzy. Nie sposób w takich warunkach nadzorować na co przeznacza się pieniądze. Już kilka miesięcy temu pisałem o fałszowaniu diagnoz u hospitalizowanych, byle tylko dopasować się do dziurawej listy procedur funduszu albo wyciągnąć z jego kasy jak najwięcej złotówek. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile przychodni i szpitali wspomaga swój budżet fikcyjnymi świadczeniami. Wylane gdzieniegdzie mleko, o którym od czasu do czasu słyszymy, to prawdopodobnie tylko kropla w morzu.
U źródeł niekontrolowanego wycieku pieniędzy funduszu leżą na pewno błędy w ustawie o NFZ i rozporządzeniach wykonawczych. Używając terminologii medycznej, wady obowiązującego do końca roku prawa są wrodzone i nieuleczalne. Boję się, by nie okazały się także dziedziczne. Przyglądając się, w jakich warunkach powstaje nowa ustawa o świadczeniach zdrowotnych, można się tego poważnie obawiać.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek