Językowe łamańce na wysokim szczeblu
Wiceminister zdrowia Rafał Niżankowski stracił swoje stanowisko z powodu treści listu, który przesłał w sierpniu członkowi Komisji Europejskiej. Krytycy wiceministra zajęli się wyłącznie wyrażonymi w liście poglądami, nikt natomiast nie zwrócił uwagi na językową formę tej oficjalnej przecież korespondencji na wysokim szczeblu, wysłanej na firmowym papierze resortu zdrowia.
Potrzeba weryfikacji tłumaczenia
"Jeśli ktoś wypowiada się w imieniu Polski czy jej instytucji, to nawet kiedy dobrze zna język, powinien dla dobra własnego i reprezentowanej przez siebie instytucji zadbać o sprawdzenie i ewentualnie korektę swojego tłumaczenia przez specjalistę językowego. Nawet nieco niezręczna wypowiedź zabrzmi lepiej w dobrym tłumaczeniu" - wyjaśnia Stanisław Buczyński, prezes Centrum Tłumaczeń i Obsługi Konferencji LIDEX.
Jak się okazuje, urzędy reprezentujące Polskę za granicą nie mają takiego zwyczaju. "Bieżącą korespondencją w językach obcych zajmują się sami urzędnicy, co często odbywa się ze szkodą dla instytucji, którą reprezentują - uważa Agnieszka Wolska, dyrektor operacyjny Biura Tłumaczeń Get It. - Wprowadziliśmy ostatnio nową usługę, Getline, polegającą na pomocy językowej udzielanej drogą mailową albo przez telefon. Można przesłać do nas krótką korespondencję, którą nasi korektorzy sprawdzą pod względem formy i terminologii". Według A. Wolskiej, próby zainteresowania ministerstw tą usługą spełzły na niczym. ,Najbardziej zainteresowani taką pomocą są klienci korporacyjni. Prawdopodobnie urzędy nie mają na takie usługi budżetów" - tłumaczy A. Wolska.
Urzędnicy z misją
Trzeba jednak przyznać, że profesjonalni tłumacze dostrzegają również, że umiejętności językowe urzędników są lepsze niż kilkanaście lat temu. "Młoda kadra jest wręcz świetnie wykształcona - uważa S. Buczyński. - Myślę, że znajomość języków to również kwestia postawy życiowej, otwartości na świat i innych ludzi. Jeśli jakiś urzędnik ma poczucie misji i czuje się odpowiedzialny za to, co robi, to może nawet sam nauczyć się języka obcego".
W Ministerstwie Zdrowia prowadzone są szkolenia językowe, jak zapewnia Paweł Trzciński z biura prasowego, które obejmują szczególnie pracowników departamentów współpracujących z zagranicą. Jakie są tego efekty? Paweł Sztwiertnia, 38 lat, wiceminister zdrowia, ma dyplom Proficiency in English, co oznacza, że angielski zna doskonale, ale sam przyznaje, że znajomość języków jest w resorcie słaba. ,Czytam dokumenty, które podpisuję, często poprawiam na przykład listy, a czasem piszę je po prostu sam - przyznaje P. Sztwiertnia. - Chętnie zatrudnię sekretarkę, która będzie potrafiła dokonać korekty listów w języku angielskim. Zmiana wizerunku resortu to ciężka praca".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska