Każdy ma swój biegun...
Tuż przed odejściem, Leszek Miller i jego ekipa pewnie wrzucą do Sejmu projekt w niewielkim stopniu uwzględniający propozycje ekspertów, którzy wcześniej pracowali nad nowymi rozwiązaniami dla ochrony zdrowia. Nikt już nie mówi o wprowadzeniu, choćby na niewielką skalę, mechanizmów rynkowych, nie przejmuje się tworzeniem koszyka usług gwarantowanych. Poseł Bolesław Piecha mówi wprost, że w tym roku może nie dojść do zmian w ustawie o funduszu, a pieniądze ze składek na ubezpieczenie zdrowotne trafią w 2005 roku do budżetu państwa i tam będą dzielone (patrz strona 2).
Kiedy słucham tych opinii, zastanawiam się, czy nasi politycy, tak jak Jaś Mela, nie powinni wyruszyć na Biegun Północny. W przeciwieństwie do niepełnosprawnego chłopca, dysponują pełnią sił fizycznych. W swoich działaniach wykazują ogromną determinację. Co więcej, sądząc z bliskich powiązań z biznesem, mogliby liczyć na hojne wsparcie sponsorów.
Zatem, zamiast koncentrować się na realizacji celów, które od pewnego czasu są trudne do zrozumienia przez przeciętnych obywateli (o czym świadczą wyniki kolejnych sondaży opinii publicznej), mogliby z powodzeniem podjąć wyzwanie rzucone przez polarnika Marka Kamińskiego. Idąc na biegun udowodniliby, że potrafią pokonać swoją słabość. Do polityki.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Magda Sowińska