W obronie lekarzy orzeczników
Wydaje mi się, że mam nieco doświadczenia lekarskiego i orzeczniczego, gdyż lekarzem jestem od ponad 47 lat; jestem specjalistą w dziedzinie ortopedii i traumatologii oraz organizacji ochrony zdrowia, a oprócz prowadzenia przez wiele lat oddziału chirurgii ortopedycznej i urazowej - przez 5 lat byłem przewodniczącym OKIZ, a ponad 25 lat przewodniczącym Wojewódzkiej Komisji Inwalidztwa i Zatrudnienia, jednak nie mam takiego "doświadczenia", jakie demonstruje Autorka tego listu.
Wówczas gdy orzekało się komisyjnie w składzie 2- czy 3-osobowym, też w skład komisji nie wchodzili lekarze tych wszystkich specjalności, których choroby reprezentowali badani ludzie. W szczególnych przypadkach konieczności dokonania badań specjalistycznych orzeczenia odraczano, sięgając po opinie lekarzy specjalistów.
Tak samo jest obecnie, od 1997 roku, gdy zamiast komisji orzekają lekarze jednoosobowo. I oni mają prawo do zasięgania opinii u lekarzy-konsultantów. I tak też czynią.
"Szkolątka" trwające 3 dni i wysłuchanie 29 godzin wykładów to chyba jedynie przypomnienie lekarzom o podstawowych zasadach czy zmianach przepisów.
Z listu Anonima może wynikać, że żenująco mało nauczyła się na studiach, nie zdobyła żadnego doświadczenia w czasie 25 lat pracy w ZUS-ie, jeśli chciała czerpać wiedzę ze "szkolątka". Zasadniczą wiedzę lekarską winno się wynieść ze studiów lekarskich, pogłębiać swą wiedzę systematycznie (to wynika nie tylko z zasad deontologicznych, uwidocznionych w Kodeksie Etyki Lekarskiej, lecz i z zasad zwykłej uczciwości zawodowej).
Nie widzę przeszkód, by dobrym orzecznikiem nie mógł być lekarz posiadający specjalizację pediatry, dermatologa, radiologa czy analityk laboratoryjny, bo przede wszystkim są oni lekarzami. A w swej pracy w ZUS-ie znałem lekarzy właśnie takich specjalności, którzy byli również wspaniałymi, uczciwie wykonującymi swą pracę orzecznikami.
Lekarz orzecznik nie ma być stronniczy. Ma orzekać zgodnie z prawdziwym stanem badanego i orzekać o jego zdolności do pracy, częściowej czy całkowitej niezdolności do pracy. Za rzetelne, zgodne ze stanem faktycznym i udokumentowane kwalifikowanie jeszcze nikt nikogo nie prześladował, też w ZUS-ie.
Zupełnie innym zagadnieniem jest postawa lekarzy biegłych sądowych i ich opinie, na podstawie których sądy wyrokują. Nie jest oczywiste, że nigdy lekarz orzecznik ZUS nie popełnia błędu, ale też i opinie biegłych sądowych bywają kuriozalne.
Od zarania istnienia tego zawodu lekarz był osobą zaufania publicznego i w wielu przypadkach, a tak jest nie tylko gdy lekarz wydaje zwolnienie o czasowej niezdolności do pracy (ZLA), czyli wystawia czek na wypłatę pieniędzy społecznych (czyli naszych wspólnych), ale też gdy pracuje jako orzecznik w ZUS-ie, gdzie jego opinia-orzeczenie jest podstawą do wypłaty renty, odszkodowania za procentowy uszczerbek na zdrowiu po wypadkach i w chorobach zawodowych. I tutaj lekarz musi pamiętać, że wydaje nie swoje, ale społeczne pieniądze i musi być szczególnie wyczulony, by postępować etycznie. A o roszczeniowych postawach i chęciach wyłudzenia nienależnych pieniędzy już w okresie przed II wojną światową pisze pracujący w latach 1929-1934 jako lekarz ówczesnej kasy chorych czy ubezpieczalni społecznej dr Grzegorz Fedorowski (Grzegorz Fedorowski, ?Ze wspomnień starego lekarza", Inst. Wydawn. PAX, Warszawa, 1976).
Nie wspomnę więc o braku zasad etycznych Autorki listu, gdy - jak sama podaje "decyduję po uważaniu. Zawsze zaniżam kategorię renty... Nie daję renty, gdy ktoś ma mniej niż 50 lat" i gdy wysyła na rehabilitację "gdy chciałaby dać rentę" (...).
Niestety tacy niby-orzecznicy są przyczyną złej opinii o pracy lekarzy orzeczników ZUS, a nie tylko niezadowoleni czy cwaniacy, którzy nie zdołali oszukać prawidłowo i uczciwie pracujących lekarzy.
Autorka chyba o sobie jedynie pisze, że "lekarze orzecznicy nie mają nic wspólnego ani z medycyną, ani z prawem", bo przeważająca grupa lekarzy jest świadoma, iż do podstawowych obowiązków lekarza należy ?diagnozowanie, leczenie i orzekanie". Nie brak definicji niezdolności do pracy, ale brak rzetelności i zdolności do logicznego i uczciwego, dokładnego badania i wynikający z tego sposób orzekania jest chyba podstawą frustracji Autorki listu (...).
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: dr n. med. Zdzisław J. Pizio, Opole