Kłopot z telemedycyną

Marta Koton-Czarnecka
opublikowano: 30-01-2008, 00:00

Z raportu „Postawy Polaków wobec technologii teleinformatycznych w medycynie", przygotowanego przez TNS OBOP wynika, że badani, którzy wiedzą o telemedycynie, kojarzą ją najczęściej z możliwością zamawiania wizyt lub uzyskania informacji o dostępie do lekarza za pośrednictwem Internetu lub telefonu (22 proc.). Inne skojarzenia to: telekonsultacje lekarzy z odległych ośrodków i ich teleasystowanie podczas operacji (10 proc.) oraz zdalne diagnozowanie i pomiar parametrów życiowych (9 proc.). Badanie przeprowadzono w czerwcu 2007 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1004 osób w wieku 15 i więcej lat.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Za szerszym wprowadzeniem usług telemedycznych w Polsce opowiedziało się 42 proc. badanych. Niezbyt duże zaufanie wzbudziły wśród respondentów poszczególne usługi telemedyczne. Zamawianiem wizyt m.in. przez Internet zainteresowanych okazało się 46 proc. badanych, usługą e-recepta, która polegałaby na aktywowaniu przez lekarza dokumentu przesyłanego bezpośrednio do apteki - 41 proc., telekonsultacjami lekarskimi - 31 proc., a zdalnym diagnozowaniem - 29 proc. Na dalszym miejscach znalazły się: telewizyty w domu chorego (27 proc. zainteresowanych tą usługą), telerehabilitacja (25 proc.) i teleopieka pielęgniarska (22 proc.).

Pacjenci i lekarze niechętni

„Na brak przekonania do telemedycyny składa się kilka przyczyn. Pierwszą z nich jest istniejąca w społeczeństwie bariera psychologiczna, wynikająca przede wszystkim z niewiedzy i słabego dostępu do informacji dotyczących telemedycyny przeznaczonych dla ogółu społeczeństwa, a także nadal stosunkowo mało rozpowszechnione korzystanie z Internetu. Druga istotna przyczyna to opór części środowiska lekarskiego. Telemedycyna ciągle traktowana jest mało poważnie, bardziej jak ciekawostka, nowinka technologiczna niż coś rzeczywiście przydatnego w codziennej pracy. Na dodatek usługi telemedyczne nie są refundowane przez NFZ" - wylicza dr Marian Baraniecki, prezes Sekcji Telemedycyny Polskiego Towarzystwa Lekarskiego.
O pewnej niechęci lekarzy do telemedycyny świadczą nieudane próby jej wdrożenia w kilku małych ośrodkach, podjęte przez Sekcję Telemedycyny PTL i firmę Telemed. „Placówkom tym proponowaliśmy za darmo urządzenia służące do telekonsultacji z lekarzami z większych ośrodków. Okazało się, że chętnych nie ma" - mówi dr M. Baraniecki.

Policzyć stracony czas

W krajach wysoko rozwiniętych telemedycyna jest ważnym uzupełnieniem bezpośredniego kontaktu lekarza z pacjentem. Ale, zdaniem dr. M. Baranieckiego, w dzisiejszych czasach taki bezpośredni kontakt nie zawsze jest potrzebny. Z wyjątkiem badania przez dotyk, wszystkie inne działania diagnostyczne można wykonać „na odległość". Nowoczesne urządzenia telemedyczne umożliwiają rzeczywistą audiowizualną interakcję (telewizytę) pomiędzy lekarzem a pacjentem, dokładną wizualną ocenę i osłuchanie pacjenta, zdalne monitorowanie (np. teleEKG), a także przesyłanie zdjęć i badań obrazowych: RTG, USG, MRI, CT.
Wykorzystanie Internetu, cyfrowych linii telekomunikacyjnych, łączy satelitarnych czy sieci komórkowych w świadczeniu usług medycznych nie tylko przyspiesza diagnostykę, ale także ułatwia dostęp do opieki zdrowotnej osobom mieszkającym z dala od ośrodków medycznych i ogranicza koszty związane np. z transportem.
„U nas, w Polsce nikt nie liczy czasu straconego przez pracującego pacjenta na tradycyjną wizytę lekarską: zwolnienie z pracy, dojazd pacjenta do lekarza, oczekiwanie w kolejkach w przychodniach, podróż powrotna. A te zmarnowane roboczogodziny przekładają się przecież na tygodnie, miesiące, lata całe. Jestem przekonany, że gdyby to policzyć, to okazałoby się, że wprowadzenie programu szerokiego rozwoju telemedycyny dałoby wymierne korzyści ekonomiczne. Trzeba tylko przekonać do tego decydentów, uświadomić im, że telemedycyna może być źródłem ogromnych oszczędności. Równie istotne jest to, że zapewnia ona bardziej równomierny dostęp do opieki medycznej w całym kraju" - komentuje dr Marian Baraniecki.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Marta Koton-Czarnecka

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.