Konsultuję przez telefon
Maciej Andryszczak, psycholog polskiej kadry skoczków narciarskich:
Teraz spotykam się z zawodnikami sporadycznie, nie jeżdżę bowiem na zgrupowania. Moja pomoc ogranicza się do konsultacji, i to najczęściej telefonicznych. Taki sposób pracy to nie jest mój wybór, ja tylko zaakceptowałem warunki, na jakich mnie przyjęto. Ale nawet jeśli widziałbym potrzebę częstszych spotkań z zawodnikami, to obecnie nie ma takich możliwości. Wszystko, co najważniejsze i co można było zrobić, zostało zrobione przed sezonem.
Ciężko pracuje się na odległość, za pomocą szklanego ekranu. Dlatego trudno mi ocenić, z czego dokładnie wynikają słabsze wyniki sportowe Adama. Dawno się z nim nie widziałem. Moim zdaniem, nałożyło się na siebie kilka przyczyn.
Po pierwsze jest już zmęczony. Proszę nie zapominać, że to już czwarty, tak niezwykle intensywny sezon. Dla skoczka najważniejszy jest spokój, to na jego bazie rodzą się sukcesy. Tymczasem w tym roku przy Adamie zaczęło pracować wiele nowych osób: nowy fizjolog, nowa pani dietetyk, nowy fizjoterapeuta i psycholog. Zostały zmienione kombinezon i narty, zmienił się system przygotowania do sezonu. Nie bez znaczenia były kłopoty z pogodą: zbyt silne wiatry, które spowodowały nieszczęśliwe upadki innych skoczków, pogoń za śniegiem. Z tego zrodził się charakterystyczny dla skoczków "głód skakania". Tego typu napięcie można rozładować tylko skacząc, a oni nie mieli przecież szansy na intensywne treningi. Pamiętajmy też, że jest wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, nie odetniemy przecież zawodników całkiem od świata, nie zabierzemy im telefonów, laptopów, telewizorów, żeby nie docierały do nich informacje, które mogą ich zirytować czy zdenerwować.
Jednak proszę się nie obawiać, Adam jest mistrzem wielkiej klasy. Gdyby potrzebował wsparcia, na pewno odezwałby się do mnie. Zostały spełnione wszystkie warunki ku temu, by miał świadomość, że zawsze ma wokół siebie grupę specjalistów - dwóch trenerów i fizjoterapeutę oraz - przynajmniej pod telefonem - także psychologa.
Źródło: Puls Medycyny