Lek nie jest tylko towarem
Celem działalności apteki nie powinno być wyłącznie zwiększanie obrotu. Społeczeństwo nie będzie zdrowsze, jeśli zje więcej leków. Liczy się styl życia i nawyki. Aby je odpowiednio kształtować, potrzebna jest oświata zdrowotna, która powinna być prowadzona także w aptekach. Niestety aptekarze, walcząc o przetrwanie, nie zawsze mają na to czas" - twierdzi Andrzej Wróbel, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
- Najtrudniejsze są podsumowania. W większości przypadków trudno bowiem określić przedsięwzięcia jako udane bądź nie. Wiele spraw jest po prostu w toku. A mogą być rozwiązywane zgodnie z tym, na co pozwala ustawa o samorządzie zawodowym, czyli o izbach aptekarskich. Priorytetem w ciągu tych czterech lat były zadania natury legislacyjnej, dotyczące zarówno funkcjonowania aptek, jak i wykonywania zawodu. Dążyliśmy do przygotowywania i wdrażania projektów ustaw regulujących zasady zakładania aptek, ich liczby i sposoby konkurencji między aptekami. Część z poszczególnych zapisów udało się zrealizować, inne nie. Na przykład projekt ustawy o zawodzie farmaceuty - przygotowany z naszym udziałem - został uzgodniony z rządem i była nawet szansa na wejście ustawy w życie jeszcze w końcu ubiegłego roku. Jednak Sejm skrócił kadencję. A gotowy projekt musi znowu poczekać.
Czy aptekarze są zaangażowani w pracę samorządu?
- Pod względem aktywności aptekarzy w pracy samorządu nie różnimy się zbytnio od innych grup zawodowych. W okręgowych izbach przygotowujących się do zjazdu uczestnictwo członków izb w pracach samorządu wynosiło w zależności od regionu od 10 do 50 procent. Ma to swoje uzasadnienie. Od lat walczymy o regulacje gwarantujące pewne minimum dochodowości w prowadzeniu apteki. Niestety, uwarunkowania zewnętrzne, gospodarcze, wola polityków nie sprzyjały uzyskaniu niezależności ekonomicznej aptek w dobrze pojętym interesie pacjenta.
Lek nie jest przecież zwykłym towarem. Aptekarz nie może go traktować jak innych produktów, które są poddawane akcjom promocyjnym i walce konkurencyjnej po to, aby sprzedać ich jak najwięcej. Celem działalności apteki nie powinno być wyłącznie zwiększanie obrotu. Społeczeństwo nie będzie zdrowsze, jeśli zje więcej leków. Liczy się styl życia i nawyki. Aby je odpowiednio kształtować, potrzebna jest oświata zdrowotna, która powinna być prowadzona także w aptekach. Niestety, aptekarze - walcząc o przetrwanie - nie zawsze mają czas na działalność w samorządzie i na prowadzenie oświaty zdrowotnej. Potrzebne jest wsparcie ze strony budżetu państwa, tak aby praca pozahandlowa aptekarzy mogła być odpowiednio gratyfikowana. Zapobiegania chorobom i negatywnym zjawiskom w ochronie zdrowia często nie da się wprost przeliczyć na złotówki. Niemniej jednak jest to działalność prowadzona przez apteki, która znacząco może odciążyć pracę lekarza czy pielęgniarki. Tymczasem możliwość nieograniczonego zakładania aptek czy budowania sieci aptecznych stawia małe, indywidualnie działające apteki w gorszej sytuacji ekonomicznej.
W naszym kraju rola aptekarza wciąż jest inna niż na przykład w Wielkiej Brytanii, nie mówiąc o Stanach Zjednoczonych, gdzie bliżej mu do lekarza, dzięki sprawowaniu opieki farmaceutycznej na pacjentami. Czy zmierzamy w podobnym kierunku?
- Dziś dużo się mówi o opiece farmaceutycznej, ale każdy inaczej ją pojmuje. W świadomości środowiska - także lekarzy - potrzeba jej nauczania i rozwijania zaczyna już coraz efektywniej funkcjonować. Na przykład ostatnio nowelizowana ustawa o izbach aptekarskich wprowadza i rozszerza pojęcie opieki farmaceutycznej. Wskazuje się na to, że naturalnym sojusznikiem w pracy lekarza ma być właśnie aptekarz. To już nie są nasze mrzonki czy pobożne życzenia. Taki zapis najprawdopodobniej znajdzie się w tej ustawie, która do września bieżącego roku powinna wejść w życie.
Katalog usług farmaceutycznych, które mogą być oferowane pacjentom przez apteki jest określony przez prawo farmaceutyczne. Ustawa ta upoważnia ministra zdrowia do wydania odpowiedniego rozporządzenia, szczegółowo wskazującego dodatkowe czynności, jakie można wykonywać w aptece. I tu mam mieszane uczucia. Rozporządzenie da możliwość wykonywania określonych usług, ale spowoduje jednocześnie pewne ich ograniczenie. Tymczasem na terenie zwykłych placówek handlowych takie usługi, jak pomiar ciśnienia, wzrostu, wagi mogą być świadczone bez żadnych ograniczeń. Dziś wykonuje się również różne usługi w aptece, lecz nadal nie ma w polskim prawie odpowiednich regulacji w tym zakresie.
Środowisko lekarskie jest absolutnie przeciwne wykonywaniu na terenie apteki wszelkich usług tzw. inwazyjnych, na przykład związanych z nakłuciem, takich jak pobranie próbki krwi w przypadku pomiaru poziomu glukozy. Moim zdaniem, nie ma znaczenia, czy badanie na poziom glukozy diabetyk zrobi sobie w domu, czy w odpowiednich warunkach w aptece. Na pewno jednak apteka nie jest miejscem, gdzie mogłyby być wykonywane w szerszym zakresie badania diagnostyczne. Powinna się raczej skupić na propagowaniu zdrowego stylu życia w społeczeństwie, na szerzeniu oświaty zdrowotnej. Mam na myśli spotkania z określonymi grupami chorych, np. z nadciśnieniem tętniczym krwi czy z diabetykami. Dlatego popierajmy uruchamianie w aptekach salek konferencyjnych czy gabinetów, gdzie można w warunkach intymności porozmawiać z pacjentem o jego zdrowotnych problemach. Zaznaczam jednak, że takie działania powinny być podejmowane w ścisłym kontakcie z lekarzem prowadzącym, lekarzem pierwszego kontaktu czy specjalistą.
Rozwijanie opieki farmaceutycznej w aptekach wymaga edukacji aptekarzy i dlatego Naczelna Rada Aptekarska przygotowała strategię wdrożenia opieki farmaceutycznej do aptek. Jednak - jak już wspomniałem - aby ją świadczyć, aptekarze muszą mieć i czuć stabilizację ekonomiczną. A nie skupiać się na myśleniu o tym, jak przetrwać, zwłaszcza że trudno wówczas wygospodarować środki na zatrudnienie dodatkowych pracowników. Pewien komfort pracy i stabilizację ekonomiczną zagwarantowałyby rozwiązania prawne przygotowane przez poprzedni rząd, dotyczące tzw. geografii i demografii aptek. Przypomnę, że o ile w 1990 roku mieliśmy 3800 aptek, to dziś jest ich już 13 tysięcy, a w tym czasie liczba ludności w Polsce się zmniejszyła. Jednak również z powodu skrócenia kadencji Sejmu nowelizacji tej nie udało się wprowadzić.
Czy ograniczenia w powstawaniu nowych aptek nie odbiłyby się negatywnie na możliwościach zdobycia pracy przez kończących uczelnie młodych farmaceutów?
- Jeszcze pięć lat temu na jedną aptekę przypadało średnio 2,5 farmaceutów, czyli osób z wyższym wykształceniem. W tej chwili w statystycznej placówce pracuje 1,8 farmaceuty. A czy dwóch farmaceutów jest w stanie zapewnić właściwe funkcjonowanie apteki dwuzmianowej? Jest to fizycznie niemożliwe, zwłaszcza jeśli mamy rozwijać opiekę farmaceutyczną. Dlatego - moim zdaniem - mamy do zaoferowania młodym farmaceutom 13 tysięcy miejsc pracy w samych aptekach, a przecież zatrudniają się także w innych firmach. Do tego niektórzy decydują się szukać pracy zagranicą. Nie mam zresztą wątpliwości, że niezależność ekonomiczna aptek i stabilność pracy zatrzymałaby większość farmaceutów chętnych do wyjazdu.
Jesteśmy jednym z nielicznych zawodów w Polsce, w którym na przestrzeni ostatnich lat nie było bezrobocia, a zarobki aptekarzy - na polskie warunki - też nie mogą być powodem do narzekań. Oczywiście ciągłe pogarszanie się sytuacji finansowej aptek może obecnie oddziaływać również na wysokość pensji. Są jednak regiony, gdzie niedobór farmaceutów znakomicie wpływa na podniesienie atrakcyjności pracy w aptece. Takim miejscem jest na przykład Warszawa, rejony poza dużymi aglomeracjami oraz te, gdzie nie są kształceni farmaceuci, m. in. województwo lubuskie, zachodniopomorskie, czy warmińsko-mazurskie.
Niektóre procesy legislacyjne zostały przerwane przez przyspieszone wybory do Sejmu, ale kilka zmian w prawie farmaceutycznym w ubiegłym roku wprowadzono. Jak je pan ocenia?
- Szczególnie ważne dla środowiska wydaje mi się powstrzymanie - w czym jako samorząd mieliśmy swój udział - katastrofy, jaka mogłaby nastąpić w związku z funkcjonowaniem aptek zlokalizowanych w obiektach zabytkowych i niedostosowanych do wymogów przepisów budowlanych i prawa farmaceutycznego, które zaczęło obowiązywać w 2002 roku. Pierwotnie apteki miały się do nich dostosować do października 2007 roku. Udało się jednak osiągnąć kompromis i te, które uzyskały zezwolenie przed 2001 rokiem, mogą dalej funkcjonować.
Nie udało się natomiast wprowadzić zapisów zgodnych z oczekiwaniami środowiska aptekarskiego w zakresie zakazu reklamowania leków i aptek. Nowelizacja obowiązująca od maja 2007 roku ogranicza jedynie te możliwości. Niestety, wpisuje się to w oczekiwania oraz intencje dużych podmiotów gospodarczych i sieci aptek. Naszym zdaniem konkurencja między aptekami powinna polegać na jakości świadczenia usług i sprawowania opieki farmaceutycznej, a nie na eskalacji działań marketingowych i zwiększaniu sprzedaży produktów leczniczych. To jakość usług farmaceutycznych i ich rodzaj powinny przywiązywać pacjenta do konkretnej placówki, a nie kupowanie "za jeden grosz". Takie praktyki psują wizerunek środowiska, bo dzielą aptekarzy na tych "dobrych" - sprzedających "za darmo" i "złych", którzy sprzedają leki w cenach określonych w rozporządzeniach ministerialnych.
Jak w związku z tym ocenia pan akcję PGF reklamowania na billboardach aptek Dbam o Zdrowie?
- Jak większość naszego środowiska jestem przeciwny tego rodzaju działaniom marketingowym. Apteka powinna mieć lokalny, osiedlowy czy środowiskowy charakter. Działania o szerszym zakresie - promujące sieć - są w moim odczuciu niewłaściwe, chociaż oczywiście zgodne z obowiązującym prawem. Twierdzę niezmiennie od lat, iż tylko pojedyncza apteka prowadzona przez jeden podmiot gospodarczy jest w stanie zapewnić w Polsce stabilną sytuację cenową i asortymentową produktów leczniczych. Jest to przede wszystkim we wspólnym interesie pacjenta, ubezpieczyciela i grupy zawodowej farmaceutów. To zresztą przewidywała inicjatywa samorządu aptekarskiego z 2004 roku, kiedy walczyliśmy, aby nie można było zakładać większych sieci aptek. Odnieśliśmy częściowy sukces, gdyż stan posiadania jednej firmy został ograniczony do jednego procenta wszystkich aptek działających w danym województwie. Wracając do akcji PGF, pozytywnie odebrałbym podobne działania, ale promujące na przykład oświatę zdrowotną, oferowaną właśnie przez te i inne apteki. Takie promowanie naszych placówek jest szczególnie istotne w sytuacji, gdy dużą część leków pacjenci kupują obecnie poza dystrybucją apteczną.
Nie jest pan zwolennikiem sprzedaży leków w obrocie pozaaptecznym?
- Pewne leki powinny być powszechnie dostępne, na przykład przeciwbólowe czy przeciwgrypowe do doraźnego stosowania, ale w najmniejszych opakowaniach. Tymczasem dziś w takim obrocie znajdują się prawie dwa tysiące preparatów. Pacjenci mogą zatem kupować leki bez możliwości uzyskania jakiekolwiek porady farmaceutycznej i ostrzeżeń. A przecież studenci farmacji już od pierwszego roku studiów są uczeni, że każdy lek jest trucizną, a tylko podany w odpowiedniej dawce wykazuje działanie terapeutyczne. Pacjent musi mieć zatem możliwość uzyskania porady dotyczącej działania i dawkowania leku, czego nie ma na stacji benzynowej czy w supermarkecie.
Samorząd aptekarski jest też przeciwny funkcjonowaniu aptek internetowych. Dlaczego?
- Nie jesteśmy przeciwko korzystaniu z dobrodziejstw nowoczesnych technologii w postaci Internetu. Każda apteka ma możliwości związane z elektronicznym pobieraniem i przekazywaniem danych. Wyrażamy jedynie troskę o to, w jaki sposób będą dostarczane te preparaty do rąk pacjentów. Nasze obawy dotyczą sprzedaży wysyłkowej. Żadna z firm kurierskich czy pocztowych nie jest w stanie zapewnić odpowiednich warunków dostarczania leków. Wprowadziliśmy do polskiego prawa możliwość sprzedaży przez Internet jako pierwsi w Europie. Nie jest to zatem sprawdzona metoda i nikt dziś nie wie, jakie mogą być jej konsekwencje. Tym bardziej, że na rynku ok. 10 procent preparatów jest podrabianych lub fałszywych. Obecnie pewnym rodzajem kontroli w tej materii jest ograniczenie, że sprzedaż przez Internet mogą prowadzić jedynie tradycyjne apteki i punkty apteczne, które mają zezwolenie na taką działalność.
Wracając do ubiegłorocznych zmian w prawie farmaceutycznym. Czy uważa pan za słuszne ograniczenia wprowadzone pod koniec września w wyniku nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych?
- W mojej ocenie sam pomysł skończenia z rabatami jest słuszny, ponieważ apteka powinna zarabiać na godnej marży. Jednak bez jednoczesnej nowelizacji ustawy o cenach, usztywniającej ceny leków, co dałoby gwarancję uzyskiwania marży aptecznej - wprowadzone zapisy wyglądają dość karykaturalnie. Spowodowały duże zamieszanie na rynku i tę zmianę oceniam bardzo negatywnie. Dziś doszło do tego, że apteka może się utrzymać tylko dzięki otrzymywaniu rabatów, bo z marży nie wyżyje. To nie jest normalna sytuacja.
Zamierza pan kandydować na stanowisko prezesa NRA podczas V Krajowego Zjazdu Aptekarzy, który odbywa się w Bełchatowie 17-20 stycznia br. Jeśli ponownie obejmie pan tę funkcję, na czym skupi się samorząd aptekarski w bieżącym roku?
- Jest jeszcze wiele do zrobienia. Trzeba jednak rozróżnić dwa kierunki działania. Pierwszy dotyczy natury czysto gospodarczej i tymi sprawami powinny się zajmować wszelkie organizacje gospodarcze. Samorząd taką organizacją nie jest, niemniej jednak niezależność ekonomiczna aptek jest i powinna pozostać priorytetem naszych działań. Drugi kierunek, o który musi zadbać właśnie samorząd, to jest status farmaceuty w systemie ochrony zdrowia, w sensie ogólnospołecznym, w Polsce i w Europie. W tym zakresie priorytetem jest dla mnie wprowadzenie w życie ustawy o zawodzie farmaceuty. Wstępnie uzgodniliśmy z obecnym kierownictwem Ministerstwa Zdrowia, że projektem ustawy, przygotowywanym przez ostatnie dwa lata, resort zajmie się jesienią 2008 roku. Jest zatem szansa, że trafi on do Sejmu.
Dlaczego to jest ważne? Inne zawody medyczne - lekarze i pielęgniarki, podobnie jak wszystkie zawody zaufania publicznego - mają już swoje ustawy. My dysponujemy jedynie ustawą korporacyjną o izbach, natomiast sprawy związane z wykonywaniem zawodu są rozrzucone po innych aktach prawnych, a pewnych uregulowań w ogóle nie ma. Jeśli samorząd ma właściwie sprawować pieczę nad farmaceutami, to muszą powstać w tym celu odpowiednie instrumenty kontroli. Dziś samorząd nie ma możliwości weryfikowania wykonywania zawodu w miejscu pracy danego farmaceuty, przy czym nie chodzi tu o tworzenie jakiegoś instrumentu represji. Sąd aptekarski czy rzecznik odpowiedzialności zawodowej nie mogą podejmować decyzji jedynie na podstawie dokumentów pisanych. Dziś wpływające skargi są rozpatrywane teoretycznie, a powinny być skonfrontowane z rzeczywistością w aptekach czy laboratoriach. Było już kilka prób, mam nadzieję, że tym razem uda się doprowadzić do oczekiwanego finału. Ustawa o zawodzie farmaceuty jest dla mnie ważna także z tego powodu, że mogłaby być nowelizowana równolegle ustawa o izbach aptekarskich. A w niej mógłby znaleźć się zapis o prowadzeniu przez Naczelną Izbę Aptekarską centralnego rejestru farmaceutów. Teraz rejestry mogą być prowadzone jedynie na poziomie izb okręgowych. Centralna baza danych znacznie by uprościła i usprawniła nasze działania samorządowe, umożliwiając błyskawiczne przekazanie danych o farmaceutach każdej jednostce w strukturze samorządu. Mamy już odpowiednie oprogramowanie, brakuje jedynie ustawowego uregulowania tej kwestii.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Lidia Sosnowska-Smogorzewska