Lekarz czy dyrektor?
W poprzednim wydaniu Pulsu Medycyny pisaliśmy obszernie o konsekwencjach wejścia w życie ustawy o swobodzie działalności gospodarczej dla lekarzy-dyrektorów samorządowych ZOZ-ów. By pozostać na stanowisku i nie naruszać ustawy antykorupcyjnej, muszą oni zrezygnować z prowadzenia prywatnej praktyki.
Zawiesić praktykę
Nie wiadomo, jaka jest skala problemu, ponieważ nikt dotychczas nie sprawdzał, ilu dyrektorów publicznych ZOZ-ów, którzy posiadają wykształcenie medyczne, prowadzi poza godzinami pracy prywatną praktykę lekarską. Szacunkowe dane Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej wskazują, że 60 proc. dyrektorów polskich szpitali jest lekarzami. Większość z nich stara się utrzymać kontakt z zawodem i formalne prawo jego wykonywania. Robią to w różny sposób. Według naszych rozmówców, problem prowadzenia prywatnej praktyki lekarskiej może dotyczyć sporej części dyrektorów-lekarzy.
Lek. med. Krzysztof Krzemień, dyrektor SP ZOZ-u w Miliczu, w końcu października dostał z milickiego starostwa powiatowego, organu założycielskiego szpitala, pismo informujące o obowiązującym stanie prawnym, zgodnie z którym powinien zawiesić prywatną praktykę lekarską. Adam Aleksandrowicz, sekretarz starostwa w Miliczu mówi, że urzędnicy mieli trudności interpretacyjne co do terminu, w którym dyrektor powinien dopełnić tego obowiązku. ?Nie wiadomo, jak postępować, ale moim zdaniem, trzeba działać jak najszybciej. Przewodniczący rady już rozmawiał z dyrektorem i wiem, że zrezygnuje on z prowadzenia prywatnej praktyki lekarskiej" - powiedział A. Aleksandrowicz.
Potwierdza to Krzysztof Krzemień: ?Z prawem się nie dyskutuje. Można zapytać, co za kretyn je ustanowił, ale trzeba się podporządkować. Podobno podpadliśmy pod ten zakaz na życzenie samego środowiska, które chciało, by zawód lekarza uznać za działalność gospodarczą".
Dwie półkule dyrektora
K. Krzemień nie musi się jednak obawiać utraty prawa wykonywania zawodu, bo nawet jeśli przestanie przyjmować pacjentów w prywatnym gabinecie, kontaktu z medycyną nie utraci. Przechodząc na stanowisko dyrektora, zachował funkcję ordynatora w kierowanym przez siebie szpitalu.
?Mam dwie półkule mózgowe, na pół etatu jestem ordynatorem Oddziału Wewnętrznego i pracuję jako lekarz, a druga półkula służy do pracy dyrektora. Doba jest długa i obie funkcje można połączyć" - zapewnia Krzysztof Krzemień.
Dylematu: zawiesić praktykę czy też nie, nie ma Elżbieta Gdowska, dyrektor SP ZOZ-u w Oleśnicy i jednocześnie pediatra. ?Praktykę prywatną mam zawieszoną już od dawna ze względu na brak czasu. Jako dyrektor szpitala muszę być dyspozycyjna. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że umawiam się z pacjentem i nagle wypada mi jakieś pilne spotkanie albo sesja rady i nie mogę pojechać do chorego. Według mnie, pogodzenie tych dwóch ról jest niemożliwe" - mówi Elżbieta Gdowska.
Od czego są koledzy...
Jednak jako szef placówki, Elżbieta Gdowska rozumie swoich kolegów-dyrektorów, którzy chcą utrzymać prawo wykonywania zawodu i dlatego mnożą miejsca pracy.
?Większość dyrektorów tu, na Dolnym ląsku ma umowę o pracę na tzw. powołanie, która tym się charakteryzuje, że można ją rozwiązać bez podania przyczyny i praktycznie następnego dnia taka osoba zostaje bez odprawy, płatnego okresu na poszukiwanie pracy i bez środków do życia, jeżeli nie ma jakiegoś pomysłu na dalsze życie zawodowe. Będąc dyrektorem na tzw. powołaniu, lekarz nie ma żadnego zabezpieczenia. Trudno się dziwić kolegom, że usiłują zachować przynajmniej prawo wykonywania zawodu, ponieważ to się wiąże z możliwością utrzymania drugiego zawodu ?w razie czego" - mówi Elżbieta Gdowska, która z tego właśnie powodu od czasu do czasu dyżuruje we własnym szpitalu.
Wyjścia bezkolizyjne
Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich obawia się, że większość dyrektorów-lekarzy koncentruje teraz uwagę na znalezieniu rozwiązania pośredniego, które pozwoli im zachować zawodowe uprawnienia i możliwość dodatkowego zarobkowania bez wchodzenia w kolizję z przepisami. Według M. Wójcika, nowe przepisy są zbyt rygorystyczne, ponieważ wprowadzają zbiorową odpowiedzialność. ?Zdarzali się dyrektorzy ZOZ-ów, którzy zachowywali się nieetycznie, wykorzystywali swoje stanowisko, prowadząc jednocześnie działalność gospodarczą. Jednak obecne rygorystyczne zapisy prawa zmuszą dyrektorów do kombinowania, wykonywania ?stójki na głowie", polegającej np. na zatrudnieniu się u znajomego w sąsiednim ZOZ-ie, bo i takie sygnały już do nas docierają" - mówi M. Wójcik.
W sensowność nowych przepisów nie wątpi natomiast Marek Wójtowicz, prezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej. Jego zdaniem, pozwolą one wyeliminować ewidentny konflikt interesów, występujący w sytuacji, gdy szef publicznego ZOZ-u prowadzi działalność gospodarczą identyczną do tej, którą wykonuje jego firma.
?Jeżeli ma się własny gabinet, to zawsze istnieje podejrzenie, że wykonuje się usługi, które pomniejszają ilość usług, jakie może wykonać publiczny ZOZ. Taka jest intencja ustawodawcy, żeby nie tworzyć konkurencji dla firmy, którą się zarządza. I o ten zapis nie zamierzam się kłócić, bo jest zrozumiałe, że ma on ograniczyć patologie. Główny zarządzający nie powinien swoim przykładem dawać znać pracownikom, że można pracować gdzieś obok i robić konkurencję swojej firmie" - uważa Marek Wójtowicz.
Jego zdaniem, łatwo jest obalić argument o konieczności utrzymania uprawnień zawodowych, ponieważ każdy dyrektor może za zgodą organu założycielskiego wykonywać zawód lekarza we własnym szpitalu.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Beata Lisowska