Lekarz rodzinny z Oławy trafił do Karlskogi
Pierwszym warunkiem, jaki lekarz rodzinny Dariusz Struski z Oławy postawił swoim przyszłym pracodawcom w Szwecji było znalezienie szkoły, gdzie jego córki mogłyby kontynuować naukę gry na skrzypcach. Drugim - by w pobliżu znajdował się zbór zielonoświątkowy, gdyż taką religię wyznaje. Trzecim - możliwość prowadzenia programów profilaktycznych wśród swoich pacjentów, które rozpoczął w Polsce. Szwedzi na wszystko się zgodzili.
Szok w środowisku
Dariusz Struski był jednym z pierwszych lekarzy rodzinnych na Dolnym ląsku. To pasjonat, lekarz z powołania, współzałożycieli tutejszego Kolegium Lekarzy Rodzinnych i organizator ośrodka szkolenia we Wrocławiu. Dlatego jego decyzja o wyjeździe do pracy w Szwecji była szokiem dla tutejszego środowiska medycznego.
?To był w pełni świadomy wybór. Podjętej półtora roku temu decyzji wcale nie żałuję, chociaż nie wszystko odpowiada mi w szwedzkim systemie ochrony zdrowia. Postanowiłem wyjechać nie tylko ze względów finansowych. Od pewnego czasu obserwowałem znaczne obniżenie roli lekarza rodzinnego. Z każdym rokiem zawężano nasze kompetencje, a ograniczając finansowanie, zmniejszano nasze możliwości działania, sprowadzając nas tym samym do roli ?wypisywacza recept". Nie taką miałem wizję lekarza rodzinnego. Dlatego postanowiłem wyjechać" - mówi Dariusz Struski.
Skok za Bałtyk
Po konsultacji ze znajomym polskim lekarzem, pracującym już po drugiej stronie Bałtyku, wybrał Szwecję. W jednej z gazet medycznych trafił na ofertę firmy organizującej tam wyjazdy i został zakwalifikowany przez nią na kurs języka szwedzkiego.
?Zaproszono mnie do miejscowości, gdzie miałem podjąć pracę. Karlskoga koło Örebro to miasto liczące niewiele ponad 30 tysięcy mieszkańców, bardzo podobne do mojej Oławy. Na miejscu rozmawiałem z tamtejszymi władzami, którym podlegają ośrodki zdrowia. Przekonałem się ostatecznie, że warto tam pojechać" - mówi lekarz.
Po zdaniu egzaminu językowego Dariusz Struski podpisał 3-letni kontrakt i 22 listopada rozpoczął pracę w ośrodku zdrowia, który sprawuje opiekę nad 12 tysiącami mieszkańców Karlskogi. Obok niego na pełnym etacie są jeszcze Szwed i Rumunka. Pomaga im trzech lekarzy, pracujących w niepełnym wymiarze godzin. Wśród pacjentów ma rodowitych Szwedów, Bośniaków, Kurdów, Wietnamczyków, Finów i oczywiście Polaków. Na razie jako lekarz stażysta zarabia na rękę ok. 10 tysięcy złotych miesięcznie.
Sztywny system
?Pensja jest wystarczająca dla naszej pięcioosobowej rodziny, wkrótce mam otrzymywać jednak więcej. Tutejszy ośrodek jest świetnie wyposażony, ale moja praktyka w Oławie miała podobny sprzęt. Więc nie mamy się czego wstydzić. Z czynności, które lekarze pierwszego kontaktu wykonują tutaj, a czego nie robiliśmy w Polsce, wymienić mogę tylko rektoskopię" - mówi Dariusz Struski.
Szwedzki lekarz rodzinny rozpoczyna pracę o 8 rano. Do 12.00 przyjmuje od 8 do maksymalnie 12 pacjentów. Później jest godzina przerwy i znów cztery godziny pracy do 17.00. Jedno przedpołudnie ma wolne.
?Zdziwiło mnie bardzo to, że gdy pacjent chce się zapisać tutaj na wizytę do lekarza, oferuje mu się termin za 2-3 tygodnie. Dopiero gdy bardzo naciska, bo sprawa jest dosyć pilna, to może dostać się do lekarza za 2-3 dni. Takie są terminy i koniec. Lekarz może przyjąć tylko ograniczoną liczbę chorych, bo na to pozwalają pieniądze przeznaczane na publiczną służbę zdrowia. Jeszcze gorzej jest z konsultacją u specjalistów, do których czeka się 3-4 miesiące. Dlatego pacjenci chcą być załatwieni kompleksowo u swojego lekarza pierwszego kontaktu. Co dziwne, szwedzcy pacjenci nie buntują się przeciwko temu, lecz rozumieją sytuację i bardzo szanują swoich lekarzy" - opowiada D. Struski.
Przychodząc do swojego lekarza, szwedzki pacjent musi dodatkowo zapłacić od 25 do 50 złotych za wizytę. Tu bardzo liczy się pieniądze, dlatego lekarze mają nakazane przepisywać tylko najtańsze leki. Chyba że sam chory chce zapłacić za inny dużo, dużo więcej.
W Szwecji ośrodki podstawowej opieki zdrowotnej pełnią dyżury na zmianę. ?Biorę 3-4 takie dyżury w miesiącu, chociaż mógłbym więcej. Polegają na tym, że pracuje się w przychodni do 22.00 (również jest rejestracja telefoniczna), a później dyżuruje się w domu pod telefonem. Nie wzywają mnie jednak do byle gorączki. Właściwie tylko w dwóch przypadkach muszę przyjechać: by stwierdzić zgon lub skierować pacjenta do szpitala psychiatrycznego" - mówi Dariusz Struski.
Jest zadowolony z pobytu w Szwecji, chociaż są tutaj bardzo sztywne zasady pracy lekarza. Brakuje mu trochę polskiej wolności i możliwości stworzenia czegoś samemu. ?Jeżeli w Polsce nic się nie zmieni, będzie się traktować lekarzy rodzinnych jak dotychczas, to chyba zostanę na dłużej. Jeśli nastąpią zmiany, to wrócę" - twierdzi Dariusz Struski.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Marcin Murmyło