Marzenia o Unii

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 24-06-2002, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

Od lat polscy naukowcy bez większego trudu znajdują pracę w innych krajach (gdzie mają całkiem dobrą renomę), jednak taka komfortowa sytuacja nie dotyczy jeszcze lekarzy. Tu barierą jest konieczność zdania egzaminu nostryfikacyjnego. Wejście do Unii Europejskiej daje nadzieję, że państwa członkowskie uznają polskie dyplomy, my zaś uznamy dyplomy z innych krajów. Możliwe jest oczywiście wprowadzenie okresów przejściowych, niewykluczone też, że zawodowe organizacje (w tym lekarskie) zastosują własne ograniczenia. Mimo to wydaje się, że formalnych utrudnień będzie mniej niż obecnie.
W tym momencie powstaje jednak pytanie, czy lekarze praktykujący obecnie w Polsce są aż tak dobrymi profesjonalistami, jak im się wydaje? Wygląda na to, że chyba przeceniamy swoje umiejętności. Przede wszystkim, zaczynając od samego początku, jesteśmy uczeni w sposób niesłychanie zachowawczy. Akademie medyczne jakby nie widziały, w jakim kierunku rozwija się dzisiejsza medycyna. Mimo starzenia się społeczeństw i odpowiadającemu tej sytuacji wzrostowi zapotrzebowania na specjalistów - nie widzą potrzeby zwiększenia liczby godzin z geriatrii, onkologii i medycyny paliatywnej. Uparcie negują zdobycze genetyki i biologii molekularnej w onkologii, pediatrii, endokrynologii, transplantologii i wszystkich innych specjalnościach, nie wyłączając specjalności zabiegowych (terapia genowa w kardiochirurgii, komórki macierzyste w neurochirurgii - przykłady można mnożyć). Mimo zalecanej zmiany stosunku do pacjenta z paternalistycznego na partnerski, pomijają zagadnienia psychologii i nie uczą prawidłowego podejścia do człowieka chorego. Nowoczesne i najlepsze metody diagnostyczne są nadal studentom nieznane w praktyce. Opuszczający akademię student ma olbrzymie poczucie własnej ważności, ale za to niewielkie umiejętności kreatywnego myślenia, niechęć do samodzielnych poszukiwań i do ciągłego kształcenia się. Jeśli do tego doda się jeszcze nowatorski pomysł przyjmowania na wieczorowe studia medyczne ludzi, którzy nie przeszli sita egzaminacyjnego... chciałabym widzieć miny naszych ,zachodnich" partnerów, którzy się o tym dowiedzą.
Ale statystyczny polski lekarz wykazuje znajomość języków obcych w stopniu żadnym lub bardzo ograniczonym. Jeśli nawet posługując się słownikiem może przeczytać artykuł napisany po angielsku, to nie jest niestety w stanie niczego sensownego w tym języku napisać, nie wspominając o prowadzeniu obcojęzycznej konwersacji. Już ten brak w wykształceniu eliminuje go z góry z jakiejkolwiek konkurencji o pozycje poza granicami kraju.
Polski lekarz nie widzi potrzeby dokształcania się. Od lat nie można wprowadzić systemu, który zmuszałby każdego z nich do ciągłego (a nie skokowego - tylko przed specjalizacją) podnoszenia swoich kwalifikacji (choćby na wzór świetnie funkcjonującego amerykańskiego CME (Continuous Medical Education). Biblioteki szpitalne nie posiadają prenumerat nawet najważniejszych światowych pism medycznych. A jeśli już je mają, to dostępne egzemplarze nie wyglądają na specjalnie zaczytane. Polski lekarz nie umie posługiwać się Internetem itd., itp.
Wygląda na to, że wejście do Unii niewiele zmieni w sytuacji polskich lekarzy. Kto miał chęć, szansę i odpowiednie umiejętności, by znaleźć pracę za granicą, albo już wyjechał, albo i tak wyjedzie. Pensje nam też nie wzrosną, bo nie będzie więcej pieniędzy. Drenaż lekarskich mózgów raczej nie nastąpi. Tłumy lekarzy z dzisiejszej Unii nie marzą o pracy w Polsce, zatem wysoko kwalifikowana konkurencja polskiemu lekarzowi nie grozi. Tak więc ci, którym się nic nie chce, mogą spać spokojnie. Zaś ci, którzy oczekują poprawy losu, powinni się mocno zastanowić i zamiast liczyć na rozwiązania systemowe, powinni wreszcie zacząć liczyć na samych siebie.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: dr n. med. ; Monika Puzianowska-Kuźnicka

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.