Medycyna oparta na myśleniu

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 27-10-2004, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Żaden inny produkt nie musi przed wprowadzeniem na rynek pokonać tylu barier, co lek. Przebycie długiej i ciernistej drogi prowadzącej na apteczną półkę ma gwarantować, że specyfik jest nie tylko użyteczny w leczeniu (przynajmniej w większym stopniu niż placebo), ale i - po spełnieniu ściśle określonych warunków - bezpieczny. Daje za to własną głowę bodaj najważniejszy bożek współczesnej sztuki medycznej - medycyna oparta na faktach (EBM). Bóstwo to cieszy się wielką wiarą przytłaczającej większości lekarzy. Ale jest też pewna grupa wątpiących w bezgraniczną moc EBM. To z reguły doświadczeni klinicyści, często bez tytułów naukowych (bardzo trudno dochrapać się dziś profesury nie wierząc w EBM). Przypominają oni, że fakty naukowe to jeszcze nie wszystko. Przede wszystkim liczy się, oparte na zdrowym rozsądku, myślenie.
Głosiciele tej abstrakcyjnie brzmiącej teorii zyskują od czasu do czasu silne dowody jej prawdziwości. Ostatnim było głośne wycofanie rofekoksybu, znanego u nas jako Vioxx. Dostępny od pięciu lat i sprzedawany - do czasu ogłoszenia decyzji producenta - w osiemdziesięciu krajach świata lek, szybko zyskał miano jednego z największych przebojów farmakologii przełomu XX i XXI wieku. Zresztą nie bezpodstawnie, lecz na podstawie medycyny opartej na faktach. Zainicjowane w 2000 roku wieloośrodkowe badanie APPROVe miało, najogólniej mówiąc, sprawdzić, czy przyjmowanie Vioxxu zmniejsza ryzyko raka jelita grubego. Niespodziewanie, zamiast sugerowanej w nazwie projektu aprobaty, budzący wielkie nadzieje lekarzy i pacjentów lek otrzymał czerwoną kartkę. Powodem opuszczenia przez Vioxx pola gry był zaobserwowany po osiemnastu miesiącach leczenia wzrost ryzyka zawału serca i udaru mózgu.
Można to oczywiście przekuć w kolejny triumf medycyny opartej na faktach, bo to przecież jej czujność wymusiła wycofanie leku z rynku. Moim zdaniem, jednak największe uznanie należy się tym, którzy potrafili dostrzec drugi koniec kija jeszcze przed opublikowaniem wyników drugiej części badania APPROVe. Było ich wcale niemało i nie wszyscy są anonimowi. Na przykład w wydanej w Polsce w 2003 roku ?Gastroenterologii i Hepatologii" pod redakcją Gabriele Bianchi Porro można na stronie 218 przeczytać na temat reprezentowanych m.in. przez Vioxx selektywnych inhibitorów COX-2: ?chociaż COX-2 bierze udział w procesach zapalnych, to izoenzym ten może brać udział w pewnych procesach fizjologicznych. Na przykład prostaglandyny produkowane z udziałem COX-2 mogą mieć znaczenie w zapoczątkowaniu i przebiegu porodu, regulacji absorpcji kości, regulacji czynności nerek. Dlatego nawet jeśli inhibitory COX-2 będą powodowały mniej uszkodzeń w przewodzie pokarmowym niż niespecyficzne inhibitory, to może się okazać, że nie da się uniknąć wystąpienia innych (podkreślenie autora) działań ubocznych nie występujących podczas leczenia konwencjonalnymi NLPZ". Warto podkreślić, że są to słowa gastroenterologa, który posiłkując się dostępnymi mu podczas pisania książki suchymi faktami, dostarczonymi przez EBM, miał podstawy wypowiadać się na temat selektywnych inhibitorów COX-2 w samych superlatywach.




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: ; lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.