Minister jak szeryf

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 08-01-2003, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Trudno byłoby wskazać taki kraj, którego system ochrony zdrowia zadowala zdecydowaną większość pacjentów, daje satysfakcję lekarzom i pielęgniarkom i jednocześnie nie rujnuje finansów publicznych i kieszeni obywateli. Ale już całkiem łatwo można wymienić państwa, gdzie takich modelowych rozwiązań szuka się ze sporym powodzeniem. Podkreślam ,szuka się", bo stale rosnące koszty leczenia, dyktowane przede wszystkim przez postęp medycyny oraz starzenie się społeczeństw, zmuszają do nieustannych zmian i poprawek. My natomiast wciąż jesteśmy na etapie błądzenia wokół punktu wyjścia. Zaplanowana przez ministra Łapińskiego kolejna reforma sektora ochrony zdrowia stan ten zapewne przedłuży. Bo biorąc pod uwagę założenia, cofamy się o cztery lata, a zdaniem niektórych nawet o czternaście. Strojenie przez pana ministra min odważnego szeryfa, co to wnet zaprowadzi porządek w miasteczku jest dobre dla zagorzałych sympatyków opcji rządzącej. A i to na krótką metę.
Moim zdaniem, bardzo szybko okaże się, że król jest nagi. Wątpię nawet, czy funduszowi Łapińskiego uda się nie grzeszyć kłującą w oczy rozrzutnością w wydawaniu pieniędzy na siedziby, samochody służbowe i premie, jak to czyniły kasy chorych. Sejm nie przyjął wniosku opozycji, by ustawowo ograniczyć koszty administracyjne funduszu do 3 procent. Rozwiązanie typu ,hulaj dusza, piekła nie ma" uprawdopodobni skład rady Narodowego Funduszu Zdrowia. Spośród trzynastu członków aż dziesięciu ma być delegowanych przez kilka ministerstw. Może się więc okazać, że likwidacja funduszu znajdzie się przed kolejnymi wyborami do parlamentu w programach większości ugrupowań.
Na razie jesteśmy karmieni obietnicami bez pokrycia, choćby o poprawie dostępu do specjalistów. Żeby tak się stało, musiano by znaleźć pieniądze na sfinansowanie większej liczby procedur diagnostycznych i leczniczych, bo tak naprawdę właśnie te limity decydują o długości kolejek. To już kolejny szef resortu, któremu nie starcza odwagi, by powiedzieć społeczeństwu, na co można liczyć w ramach składki, a za co trzeba dodatkowo zapłacić. Minister mówił co prawda coś o mercedesie i polonezie, ale na tym się skończyło. Państwo nadal łudzi chwytliwymi hasłami, deklarując fałszywie, że wszystko dla wszystkich w ramach składki. Dlatego pogotowie to nadal przychodnia na kółkach, a oddziały ratunkowe pełnią funkcję poradni specjalistycznych dla chorych bez skierowania. Ten bałagan jest w dużej mierze wynikiem braku nadzoru organizacyjnego ze strony ministerstwa. Tymczasem to jest podstawowe - obok działań legislacyjnych - zadanie resortu.
Ministerstwo Zdrowia w roli kasjera i zarazem jedynego dysponenta składkowych pieniędzy to wielkie nieporozumienie. Nie ma sensu dublować zadań resortu finansów i prywatnych ubezpieczycieli. Przed tymi ostatnimi rząd jednak zaciekle się broni. A bez konkurencji na rynku ubezpieczeń system ochrony zdrowia będzie wiecznie głodnym pożeraczem naszych pieniędzy.
Co zaskakujące, opozycja nie była w stanie przedstawić żadnej alternatywy dla pomysłu min. Łapińskiego. Mimo głośnych zapowiedzi, nie zdobył się na to także lekarski samorząd. Dla mnie to przejaw swego rodzaju lenistwa, gdyż stworzenie konkurencyjnego rozwiązania dla systemu, którego słabości poznawaliśmy przez parędziesiąt lat jest stosunkowo proste.




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.