Próbny alarm

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 07-05-2003, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Mam nadzieję, że do Polski nie trafi osoba zarażona SARS. Bardziej niż szefowi rządu, który wizytując lotnisko Okęcie zapewnił, że nasze służby medyczne są doskonale przygotowane na taki przypadek, wierzę bowiem profesorowi z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. A ten mówi wprost, że to zwykła propaganda: jedna z wytypowanych przez Główny Inspektorat Sanitarny placówek - szpital im. Wł. Biegańskiego nie ma warunków do izolowania i leczenia pacjentów z podejrzeniem SARS (czytaj na stronie 12). Pisaliśmy już o słabym przygotowaniu kraju na ewentualny atak bioterrorystyczny. Równie źle wygląda sytuacja, gdyby nastąpiło zagrożenie substancjami chemicznymi (patrz raport na stronach 32-33).
Ciekawe, kiedy odbyła się jakakolwiek symulowana akcja ratunkowa w Płocku, Puławach czy Warszawie, w okolicy których znajduje się kilka zakładów i instalacji uważanych za potencjalną bombę chemiczną. Czy w każdym wytypowanym szpitalu, na wskazanym oddziale zakaźnym przeprowadzono symulację przyjęcia pacjenta z SARS? Nikt nie mówi o próbnych alarmach, bo to kosztuje. Na dodatek mogłoby wyjść na jaw, że przygotowanie ludzi i sprzętu na sytuacje awaryjne dobrze wygląda tylko na papierze.
Coraz więcej sygnałów wskazuje, że w ochronie zdrowia na alarm trzeba będzie bić non-stop, nie tylko w przypadku opisanych wyżej zagrożeń. Bo nie potrzeba SARS czy skażenia chemicznego. Krytyczną sytuację już mamy.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Magda Sowińska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.