Mniejsze kontrakty NZOZ-ów
Prywatni świadczeniodawcy są niezadowoleni z tegorocznych kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dostali mniej pieniędzy niż w 2006 r., a rozmowy z funduszem, ich zdaniem, nadal nie mają wiele wspólnego z prawdziwymi negocjacjami.
Przykład Swissmedu jest ciągle wyjątkiem. Na rynku dominują głosy niezadowolonych. "Mamy ok. 10-15 proc. niższy kontrakt w stosunku do ubiegłego roku - ocenia Piotr Kołtowski, dyrektor ds. medycznych NZOZ Dolnośląskie Centrum Chorób Serca Medinet z Wrocławia. - To zresztą dotyczy nie tylko prywatnych świadczeniodawców, ale także publicznych ZOZ-ów. Wszyscy dostali mniej".
Bez czytelnych zasad
wiadczeniodawcy narzekają, że nadal brakuje jasnych reguł. Najbardziej krytyczni mówią wręcz o decyzjach "po uważaniu", podejmowanych zgodnie z "widzimisię" dyrektorów oddziałów funduszu. "Nigdy nie było rzeczywistych negocjacji z NFZ i nadal ich nie ma" - przyznaje P. Kołtowski.
Na zmiany w procesie kontraktowania, zgodnie z deklaracjami Andrzeja Sośnierza, prezesa NFZ, świadczeniodawcy mogą liczyć dopiero w przyszłym roku. A. Sośnierz, który objął stanowisko prezesa funduszu we wrześniu 2006 r., wielokrotnie tłumaczył dziennikarzom, że w tym roku na jakąkolwiek reformę było już za późno. Mimo to Jolanta Kocjan, rzecznik prasowy prezesa NFZ, broni rezultatów negocjacji. ?Zalecenia są takie, aby podmioty publiczne i niepubliczne traktować w jednakowy sposób - przekonuje J. Kocjan i pociesza. - Kiedy zawieramy kontrakty na dany rok, to bierzemy pod uwagę środki, którymi dysponujemy w tej chwili, co nie wyklucza, że w trakcie roku nie będzie więcej pieniędzy. Tak było w 2005 i w 2006 r.".
Trzeba czekać na lepsze czasy
W niektórych regionach Polski plan finansowy NFZ na 2007 r. jest niższy niż w roku ubiegłym. Jeśli oczywiście nie liczyć 4,5 mld zł, które zostaną przeznaczone na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek. Mimo to dyrektorzy regionalnych oddziałów wierzą, że to plan minimum, który może się zwiększyć, bo nie uwzględnia dynamiki ściągalności składki ubezpieczeniowej. Urzędnicy funduszu mają nadzieję, że podobnie jak w latach ubiegłych, w trakcie roku pojawi się więcej pieniędzy, a wtedy świadczeniodawcy, także prywatni, będą mogli liczyć na aneksy do kontraktów.
"Dla przykładu, po korektach, budżet Wielkopolskiego Oddziału NFZ w 2006 r. zwiększył się o prawie 200 mln zł, w stosunku do pierwotnego planu, z czego 111 mln zł zostało przekazane na leczenie, a reszta na podwyżki" - tłumaczy Irena Błońska, dyrektor WO NFZ. Marta Banaszak-Osiewicz, rzecznik prasowy tego oddziału NFZ dodaje, że we wrześniu i październiku ub.r. Wielkopolska dostała z centrali dodatkowe 55 mln zł i mogła dzięki temu ułatwić pacjentom dostęp do specjalistów. Na tym skorzystali przede wszystkim prywatni świadczeniodawcy, którzy w Wielkopolsce stanowią ponad 90 proc. lecznictwa otwartego. "Lekarze specjaliści z Wielkopolski przez dwa ostatnie miesiące ubiegłego roku mogli przyjmować chorych bez ograniczeń, z gwarancją, że otrzymają za to pieniądze z funduszu" - wyjaśnia M. Banaszak-Osiewicz.
Deklaracje urzędników chętnie podchwytują świadczeniodawcy. Na dodatkowe pieniądze w systemie w trakcie roku liczy m.in. warszawskie Centrum Medyczne Enel-Med, które na 2007 roku wynegocjowało nieco niższy kontrakt niż w zeszłym roku. Małgorzata Wójcik, pełnomocnik dyrektora ds. kontraktów medycznych w Enel-Medzie, ma nadzieję, że większe środki z NFZ pozwolą np. na opłacenie nadwykonań z ubiegłego roku. P. Kołtowski z wrocławskiego Medinetu także liczy na powiększenie kontraktu w ciągu roku, choć podkreśla, że to go nie usatysfakcjonuje, bo tegoroczne umowy z NFZ i tak mogą być realnie niższe. "Zostały ustalone na podstawie wielkości umów ze stycznia 2006 r., a nie ich wartości po aneksowaniu w ciągu roku - argumentuje P. Kołtowski. - Moja intuicja podpowiada mi, że w funduszu jest gromadzona jakaś rezerwa, podobnie jak za czasów prezesa Jerzego Millera, bo jeśli wszyscy mają mniej, to znaczy, że gdzieś ta reszta pieniędzy musi być".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska