Motywacja do oszczędnego korzystania ze świadczeń
Wraz z pogłębiającym się kryzysem finansowym służby zdrowia pojawiają się coraz to nowe pomysły na zwiększenie udziału pacjenta w kosztach leczenia. Niestety, w Polsce współpłacenie postrzegane jest głównie jako narzędzie fiskalne, co z góry skazuje je na brak akceptacji społecznej. Tymczasem za racjonalnym współpłaceniem przemawia szereg argumentów merytorycznych.
Niezwykle ważny argument na korzyść współpłacenia tkwi w zasadzie solidarności społecznej. Państwo opiekuńcze przyzwyczaiło nas do traktowania tejże zasady jedynie jako obowiązku społeczeństwa wobec obywateli znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Taka interpretacja zasady solidarności jest błędna i bardzo niebezpieczna, promuje bierność jednostki i zachowania roszczeniowe. Zapomnieliśmy, że solidarność społeczna oznacza również obowiązek jednostki wobec społeczeństwa do nieobciążania go swoją osobą, gdy jest to tylko możliwe. Współpłacenie zwiększa indywidualną odpowiedzialność, wspiera zatem solidarność społeczną.
Nie można wreszcie zapominać o pozytywnym wpływie na postawy pacjentów wobec świadczeniodawców. Bezpłatność opieki zdrowotnej powoduje zanik zainteresowania pacjentów kosztami leczenia. Współpłacący pacjent zainteresowany jest natomiast poprawnością rozliczeń i zasadnością świadczeń. Zawyżanie ?rachunku" przez lekarza uderza bowiem bezpośrednio w jego kieszeń. Ponadto dopłacający oficjalnie do świadczeń pacjenci z pewnością mniej chętnie zgadzać się będą na opłaty nieformalne.
Przedstawione argumenty przemawiają za współpłaceniem, które zresztą w Polsce jest już bardzo wysokie. Wydatki prywatne na opiekę zdrowotną przekroczyły w 2003 roku 17,7 mld zł. Ich udział w całości wydatków na zdrowie przekracza 30 proc. i należy do najwyższych w Unii Europejskiej. W najniższych grupach dochodowych wydatki prywatne na zdrowie od 1999 r. realnie nie rosną, co może oznaczać, że najbiedniejszych 40 proc. gospodarstw domowych po prostu nie stać na ich zwiększenie. Mówiąc dziś o współpłaceniu, musimy być świadomi tych faktów. Partycypacji pacjenta w kosztach, oprócz pozytywnych efektów, towarzyszą bowiem także istotne zagrożenia.
Po pierwsze, współpłacenie może skłaniać pacjentów do rezygnacji lub zwlekania z pójściem do lekarza i rozpoczęciem leczenia w sytuacjach uzasadnionych medycznie. Niski poziom edukacji zdrowotnej i niski poziom dochodów sprzyjają takim zjawiskom, skutki mogą być natomiast fatalne dla pacjentów i społeczeństwa. Po drugie - przesunięcie części kosztów na pacjenta pociąga za sobą większe relatywnie obciążenie wydatkami na zdrowie osób korzystających częściej ze świadczeń obciążonych dopłatami, co postrzegane jest jako ?niesprawiedliwe". Po trzecie, konieczność poniesienia części kosztów może w praktyce okazać się niemożliwą do pokonania barierą dostępu do potrzebnych świadczeń medycznych.
Opisane zagrożenia nie oznaczają, że musimy zrezygnować ze współpłacenia; wskazują natomiast na potrzebę ostrożnego i racjonalnego podejścia do tego cennego instrumentu. Partycypacja pacjenta w kosztach nie może stać się przeszkodą w dostępie do świadczeń ratujących życie, ale powinna motywować do wykorzystania tańszych, skutecznych sposobów leczenia. Współpłacenie nie powinno zachęcać do zwlekania z pójściem do lekarza w poważnych przypadkach, ale powinno motywować do oszczędnego korzystania ze świadczeń. Współpłacenie nie powinno drenować kieszeni pacjenta, ale powinno uwzględniać indywidualne oszczędności pojawiające się przy korzystaniu ze świadczeń. Należy np. wprowadzić opłaty hotelowe za pobyt w szpitalu. Współpłacenie nie powinno odciąć biedniejszych obywateli od podstawowych świadczeń, ale powinno zniechęcić do wręczania łapówek. Niezależnie jednak od tego, jaki kształt współpłacenie ostatecznie przyjmie, jego skuteczność zależeć będzie od efektywności całego systemu. Nawet najlepszej jakości trybik w zdezelowanej maszynie zwanej systemem opieki zdrowotnej nie sprawi, że będzie ona funkcjonowała choć trochę sprawniej.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: dr Christoph Sowada, Instytut Zdrowia Publicznego, Collegium Medicum UJ