Mydlany gronkowiec

Urszula Ludwiczak
opublikowano: 10-12-2008, 00:00

Na dozowniku mydła wykryto gronkowca, który był przyczyną zachorowania ośmiu noworodków, jakie przyszły na świat w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Poszukiwania bakterii trwały kilka dni, sanepid i szpitalna komisja ds. zakażeń nie mogły określić źródła zarażenia.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Ośmioro kilkudniowych dzieci w odstępie tygodnia trafiło do Kliniki Obserwacyjno-Zakaźnej Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. U wszystkich stwierdzono niepokojące zmiany skórne, głównie pęcherze. Po przyjęciu na oddział dzieciom wykonywano posiew, który wykazał zarażenie gronkowcem. Wszystkie dzieci potrzebowały leczenia antybiotykami.

Jako że wszystkie noworodki wcześniej leżały w USK, zaalarmowano tę placówkę. Decyzją dyrekcji szpitala, wstrzymano przyjęcia rodzących pacjentek. Pobrane próbki z pomieszczeń na oddziałach położniczym i noworodkowym oraz od personelu oddziału nie wykazały jednak obecności gronkowca chorobotwórczego. Dopiero jedna z kolejnych kontroli, podczas której sprawdzono dozowniki na mydło, wykazała, że w jednym z nich, mieszczącym się na oddziale perinatologii, były chorobotwórcze bakterie. Do szpitala przyniósł je najprawdopodobniej ktoś z zewnątrz, np. odwiedzający (dozowniki były ogólnie dostępne).

Jak bakterie przeniosły się na dzieci? „Najprawdopodobniej przeniosły się z dozownika podczas mycia na ręce, a potem na noworodki - przypuszcza Bogusław Poniatowski, dyrektor USK w Białymstoku. - Na szczęście źródło zostało zlokalizowane i zniszczone, po ponownej kontroli sanepidu oddziały będą mogły wrócić do normalnej pracy”.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Urszula Ludwiczak

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.