Naciąganie procedur metodą na wyższe koszty
Nowy system wyceny usług wprowadzony przez Narodowy Fundusz Zdrowia rodzi patologie. Zdarza się, że lekarze opisują wykonany zabieg tak, aby można go było zaliczyć do wyżej punktowanej procedury.
Takie naciąganie procedur powoduje dodatkową, wewnątrzszpitalną sprawozdawczość. ?Leczenie pacjenta często nie kończy się na jednym oddziale. Mamy problemy, co robić z pacjentami np. z wypadku, którzy wymagają pobytu na kilku oddziałach. Teraz, żeby nie stracić procedur, trzeba byłoby dokonać mistyfikacji i do każdego oddziału najpierw pacjenta fikcyjnie przyjmować, potem wypisywać, na każdym oddziale wystawiać mu historię choroby, tworzyć osobną dokumentację dla funduszu, a osobną w systemie RUM-owskim. Ciągle zastanawiamy się, jak rozwiązać ten problem" - mówi Bożena Osińska, dyrektor SP ZOZ-u w Nowej Soli.
?Mamy pełną świadomość, że ilość informacji, które kreujemy w pocie czoła i które wysyłamy do NFZ jest dla niego niestrawna. Fundusz najprawdopodobniej nie ma mocy sprawdzenia tej sprawozdawczości i znalazł sobie tymczasowo wytrych w postaci płacenia 1/12 podpisanego kontraktu. Duża część tej sprawozdawczości wydaje nam się niepotrzebna" - uważa Stanisław Jaczewski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Wolskiego w Warszawie.
Zdaniem Michała Kamińskiego, zastępcy prezesa NFZ ds. medycznych, musi istnieć sprawozdawczość zarówno rozliczeniowa, jak i analityczna. ?Nad tym będę pracował, ale sprawozdawczość nie może być zbyt obszerna i uciążliwa dla świadczeniodawców, musi być w związku z tym uproszczona - podkreśla M. Kamiński. - Z drugiej strony musi dostarczać informacji zarządzającemu, zarówno na poziomie makro-, jak i mikroekonomicznym, która umożliwi mu podejmowanie decyzji. Nie ma sensu zbierać informacji od strony finansowej o wszystkich produktach. Wystarczy wybrać tzw. dojne krowy, czyli te świadczenia, które generują najwyższe koszty i monitorować przepływy finansowe na podstawie tych analiz
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Beata Lisowska, ; Anna Gwozdowska