Nie widzę błędu lekarzy
Na podstawie rozdziału pt. Ostre choroby jamy brzusznej, autorstwa pana profesora Otmara Gedliczki z podręcznika "Podstawy chirurgii": "w 10 proc. przyczyną ostrego niedokrwienia jelit jest zakrzepica żylna w zlewisku żyły krezkowej (...). W przypadku zakrzepicy żylnej często niedokrwiony jest względnie krótki odcinek jelita cienkiego (...). Leczenie martwicy jelita spowodowanej zakrzepicą żylną polega na resekcji zgorzelinowego odcinka i odtworzeniu ciągłości jelita. O ile konieczność wycięcia jelita jest niewątpliwa, o tyle decyzja co do rozległości resekcji jest bardzo trudna. Wprawdzie bezpieczne zespolenie jelitowo-jelitowe powinno być wykonane tylko w zakresie dobrze ukrwionej ściany, jednakże - wybiegając w przyszłość i biorąc pod uwagę proces przyswajania pokarmów - należy dążyć do pozostawienia jak najdłuższego odcinka jelita. Wobec tak sprzecznych celów często proponuje się po usunięciu wyraźnie martwiczej pętli - prowizoryczne zamknięcie brzucha i powtórną, zaplanowaną na następną dobę operację, pozwalającą zweryfikować żywotność jelit (...). Rokowanie w ostrym niedokrwieniu jelit jest bardzo złe. miertelność waha się w szerokich granicach w zależności od przyczyny: 20-50% w zakrzepicy żylnej".
Należy zadać pytanie, czy można było zapobiec rozszerzaniu się martwicy jelita, czy jest związek przyczynowo-skutkowy między postępowaniem lekarzy a przebiegiem choroby.
Czy do martwicy jelita doszło na skutek czy pomimo działalności lekarzy?
Z artykułu wynika, że jedynym błędem lekarzy było opóźnienie w badaniu histopatologicznym. A czy wynik tego badania cokolwiek mógłby wnieść i zmienić sposób postępowania w przypadku niedokrwienia?
Drugie przewinienie - lekarze nie zwrócili się o pomoc do innego specjalisty, np. konsultanta wojewódzkiego. Nie wyobrażam sobie informowania konsultanta wojewódzkiego o fakcie każdego wycięcia fragmentu jelita i możliwości rozszerzenia się martwicy na dalsze odcinki jelita.
Rozumiejąc ciężką sytuację chorego, problematyczne jest, czy sposobem na finansowe wsparcie kosztów przewlekłego leczenia musi być korzystny wyrok sądowy, a nie pomoc poprzez inne instytucje społeczne. Czy zbyt dużego wpływu na ferowanie tego typu wyroków nie ma zła kondycja instytucji społecznych, nie przygotowanych finansowo do prowadzenia takich pacjentów i poszukiwanie finansowania w wyrokach przeciw szpitalom? A przecież i tak nie szpital będzie płacił, tylko instytucja ubezpieczająca, a takie wyroki podważają wiarygodność i dobre imię lekarzy.
W postępowaniu lekarzy w opisywanym przypadku nie widzę nic, co pozostawałoby w sprzeczności z kodeksem etyki lekarskiej. Poza tym nie widzę potrzeby, aby ów kodeks był wykorzystywany w sentencji wyroku.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Lek. med. Mariusz Dyda, ; zastępca ordynatora ; Oddziału Chirurgicznego Szpitala Powiatowego w Świdnicy