Nie wszyscy lekarze chcą wyjeżdżać z kraju

Jolanta Staśkiewicz
opublikowano: 29-10-2004, 00:00

Wielu doświadczonych specjalistów, mimo atrakcyjnych ofert pracy za granicą, zamierza nadal leczyć w Polsce. Jednym z nich jest dr Wojciech Burchardt. Pracy za granicą nie szuka także jego syn - Paweł.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Dr Wojciech Burchardt jest chirurgiem z 39-letnim stażem pracy. Od 1966 roku pracuje w Szpitalu im. Franciszka Raszei w Poznaniu, obecnie wchodzącego w skład miejskiego ZOZ-u Poznań-Jeżyce. Od 1994 r. pełni w nim funkcję ordynatora Oddziału Chirurgii.
Nie czuć się obco
Jako lekarz pracował już przez kilka lat za granicą. Pytany teraz, czy skorzysta z oferty któregoś z zachodnich szpitali, bez wahania odpowiada, że nawet nie bierze pod uwagę takiej możliwości, choć przyznaje, że proponowane warunki finansowe dla utytułowanych, doświadczonych chirurgów przewyższają wielokrotnie pensje oferowane w Polsce.
?Nawet po kilku latach spędzonych w innym kraju, zawsze czujemy się tam przybyszami, nigdy nie jesteśmy u siebie" - twierdzi W. Burchardt.
Po raz pierwszy wyjechał w roku 1978 i jako stypendysta rządu holenderskiego szkolił się i pracował w klinice w Utrechcie. W roku 1980 pojechał w ramach stypendium do Londynu, gdzie pracował w szpitalu w. Marka. ?Wtedy nikt nawet nie marzył o Internecie. Wyjazdy stypendialne to była jedyna możliwość uzyskania dostępu do najnowszej literatury fachowej - mówi dr W. Burchardt. - Praca w zachodnich klinikach oznaczała też kontakt z nowoczesnym sprzętem i możliwość poznania najnowszych technik chirurgicznych. Pierwszy raz uczestniczyłem wtedy w operacji śródszpikowych zespoleń przy złamaniu kości długich. W Polsce zaczęto je wykonywać na szeroką skalę 15 lat później" - dodaje.
W czasie stanu wojennego 4-lata spędził w Libii, gdzie w ramach kontraktu pracował jako ordynator 120-łóżkowego oddziału chirurgicznego.
Pracuję z najlepszym zespołem
Za najważniejszy powód braku chęci do wyjazdu za granicę Wojciech Burchardt podaje jednak obecną współpracę z doskonale przygotowanym oraz świetnie rozumiejącym się zespołem lekarskim i pielęgniarskim. Podkreśla, że jego główny skład nie zmienił się od 12 lat, a przed 4-5 laty dołączyli do niego młodsi pracownicy, spełniający wysokie kryteria zarówno zawodowe, jak i etyczne. Obecnie na kierowanym przez W. Burchardta oddziale pracuje 14 lekarzy i 24 pielęgniarki. Aż 22 z nich studiuje. ?I to nie tylko pielęgniarstwo, ale także socjologię, polonistykę, a nawet filozofię. Gdy nie było limitów, wykonywaliśmy 1600 dużych operacji rocznie. Chcę cieszyć się możliwością pracy z takim zespołem. Gdybym wyjechał, musiałbym zaczynać zbieranie takiej kadry od nowa" - tłumaczy W. Burchardt.
Przyznaje, że nie chce też narażać się na brak kontaktu z rodziną, przyjaciółmi oraz życiem kulturalnym Poznania. Jego związki z tym miastem - mimo że mieszka tu od roku 1950 - są bardzo silne. Jego ojciec Leszek, zanim po wygranym w 1939 r. konkursie na lekarza naczelnego ubezpieczalni przeniósł się do Gniezna, mieszkał właśnie w Poznaniu.
Ważniejszy doktorat
O wyjeździe za granicę nie myśli również syn Wojciecha Burchardta - Paweł, który kontynuuje tradycje rodzinne. W roku 2002 ukończył studia medyczne z wynikiem bardzo dobrym. Rok później, także z oceną bardzo dobrą, obronił pracę magisterską na Wydziale Biologii Molekularnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie jest doktorantem Wydziału Lekarskiego poznańskiej akademii, rozpoczął też zdobywanie specjalizacji z zakresu chorób wewnętrznych.
Wszystkie ?za i przeciw" ewentualnej emigracji omawiał z kolegami wielokrotnie jeszcze podczas studiów. Głównym argumentem ?za" jest wynagrodzenie. Szalę zazwyczaj przeważa brak możliwości specjalizowania się w wybranej przez siebie dziedzinie medycyny. ?Moich kolegów, którzy zdecydowali się wyjechać, pociągała właśnie perspektywa zdobycia interesującej ich specjalizacji oraz nieskrępowana możliwość rozwoju klinicznego w ramach stypendiów i studiów doktoranckich" - uważa Paweł Burchardt.
Z jego obserwacji wynika, że na pracę za granicą decydują się najczęściej młodzi lekarze jeszcze przed rozpoczęciem specjalizacji lub tuż po jej uzyskaniu. Wiedzą, że europejskie szpitale ograniczają czas pracy lekarzy i uważają, że etatów dla nich nie zabraknie.
P. Burchardt zapytany wprost, dlaczego on nie wyjechał, odpowiada: ?Miałem to szczęście, że dostałem się na studium doktoranckie do światowego autorytetu w dziedzinie kardiologii molekularnej, profesora Tomasza Siminiaka. Trudno byłoby mi gdzieś w Europie trafić lepiej".
Ale przyznaje, że po obronie doktoratu - co ma nastąpić za 3 lata - będzie szukał możliwości wyjazdu stypendialnego w dziedzinie, która go fascynuje. Swoją przyszłość wiąże jednak z Polską.
Choć usamodzielnił się i nie mieszka już z rodzicami, nie ukrywa, że przebywając dłuższy czas za granicą dotkliwie odczuwałby brak kontaktu z najbliższymi.




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Jolanta Staśkiewicz

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.