NIK: błędy w systemie ratownictwa
Blisko 650 mln zł wydał budżet państwa na stworzenie zintegrowanego systemu ratowniczego w Polsce. Mimo upływu 7 lat od rozpoczęcia wdrażania systemu i poniesienia dużych nakładów finansowych, nie udało się utworzyć sprawnie działającej sieci szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR) i centrów powiadamiania ratunkowego (CPR).
W raporcie NIK o procesie organizowania systemu ratownictwa medycznego w latach 2003-2006 negatywnie oceniono zarówno działania ministra zdrowia i organów administracji publicznej (wojewodów, starostów), jak i dyrektorów ZOZ-ów.
Bez nadzoru resortu zdrowia
Minister zdrowia, według NIK, nie koordynował i w niedostatecznym stopniu kontrolował proces tworzenia systemu, mimo iż w latach 1999-2006 wydał na ten cel łącznie 647 mln zł.
W ocenie Izby, brak uregulowań dotyczących sposobu opracowania i realizacji programu „Zintegrowane ratownictwo medyczne" umożliwił kilku szpitalom zakupy sprzętu medycznego (o łącznej wartości ponad 2,6 mln zł), który nie stanowił wyposażenia SOR-ów. Posiłkując się tym programem, Szpital Kliniczny nr 1 Akademii Medycznej w Gdańsku wymienił lampę w aparacie angiograficznym (422 tys. zł), CSK AM w Warszawie dofinansował zakup angiografu (ponad 1,4 mln zł). Szpital Zespolony w Kaliszu dofinansował sobie zakup kardioangiografu (500 tys. zł), a szpital w Garwolinie doposażył oddział intensywnej terapii (300 tys. zł).
„NIK nie kwestionowała celowości doposażenia OIT czy też zakupu aparatury do zabiegów kardiologicznych. Zwróciła jednak uwagę, że przyjęta przez ministra zdrowia praktyka pozwalała na nadmierną dowolność w wydatkowaniu środków publicznych, co mogło sprzyjać wystąpieniu korupcji" - wyjaśnia Lech Rejnus, dyrektor Departamentu Pracy, Spraw Socjalnych i Zdrowia NIK.
Minister zdrowia w sposób niedostateczny sprawował także nadzór nad realizacją zawartych umów. Nie prowadził też egzekucji środków wydatkowanych niezgodnie z zawartymi umowami, nawet zakwestionowanych w wyniku kontroli. Na przykład nie zażądał zwrotu pieniędzy wydanych w latach 2000-2002 przez trzy ZOZ-y (Miejski Szpital Specjalistyczny w Krakowie - 15,3 tys. zł, SP ZOZ w Wołominie - 87,4 tys. zł, Szpital Powiatowy w Sochaczewie - 29,4 tys. zł). „Biorąc pod uwagę niedopełnienie obowiązku aneksowania zawartych umów, uznaliśmy te działania za nielegalne i niegospodarne" - twierdzi L. Rejnus.
Nierzetelna administracja i ZOZ-y
NIK negatywnie oceniła także zakłady opieki zdrowotnej. Szpitale nie dotrzymywały ustalonych terminów utworzenia SOR-ów. Opóźnienia wynosiły od kilku miesięcy do nawet kilku lat, a sprzęt zakupiony na ich wyposażenie był wykorzystwany na innych oddziałach. Dyrektorzy szpitali, w których SOR-y nie spełniały wymogów określonych w rozporządzeniu ministra zdrowia, często składali w NFZ niezgodne ze stanem faktycznym oświadczenia, bo gwarantowało to korzystniejszy finansowo kontrakt.
W raporcie NIK negatywnie oceniono również wojewodów, którzy włączali do systemu oddziały ratunkowe jeszcze nie istniejące. Przykładem jest oddział ratunkowy w Jędrzejowie (woj. świętokrzyskie), wpisany do systemu w maju 2003 r., mimo trwających prac budowlanych, które do października 2006 r. (koniec kontroli NIK) nie zostały ukończone. Zakupiony w latach 2000-2001 sprzęt medyczny za 714 tys. zł wykorzystywany był na innych oddziałach szpitala.
Wojewodowie przekazywali też starostom środki na wydatki pozapłacowe w centrach powiadamiania ratunkowego, nie sprawdzając, czy spełniają one warunki do ich otrzymania. Przekazywali je również tym starostom, którzy CPR-ów nie utworzyli lub utworzonych nie uruchomili. Z kolei starostowie tworzyli CPR-y według własnych ustaleń, z pominięciem propozycji wojewodów dotyczących utworzenia wspólnego centrum dla kilku powiatów.
Zabrakło ustawy i rozporządzeń
W ocenie NIK, główną przyczyną nieprawidłowości był fakt, że Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym weszła w życie od stycznia 2003 r. tylko w ograniczonym zakresie i w takiej postaci obowiązywała aż do grudnia 2006 roku. Uniemożliwiło to - zdaniem NIK - organizację i zarządzanie systemem w sposób jednolity na różnych szczeblach organizacyjnych.
Minister zdrowia nie wydał także do 31 grudnia 2006 r. 3 istotnych dla funkcjonowania systemu rozporządzeń, mimo iż zobowiązywały go do tego przepisy, które weszły w życie w 2002 r. oraz ustalenia pokontrolne NIK z 2003 r. „Powoływanie się resortu na rozpoczęcie prac nad nową ustawą o ratownictwie medycznym nie usprawiedliwia 4-letniej zwłoki. Istotne - negatywne - znaczenie dla organizowanego systemu ratownictwa medycznego miał fakt, że od początku jego wdrażania (1999 r.) funkcję ministra zdrowia pełniło kolejno 12 osób" - podkreśla Lech Rejnus.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska