Onkologia: trzeba ustalić priorytety
Głównym źródłem problemów polskiej onkologii ("Regionalne dysproporcje w leczeniu chorób nowotworowych", Puls Medycyny nr 10 (193) z 27 maja 2009 r. - przyp. red.) jest niewystarczające miejsce tej dyscypliny w polskich uczelniach medycznych. W Polsce istnieje tylko kilka pełnoprofilowych katedr onkologii, a studenci nadal często uczą się tego przedmiotu w ramach innych zajęć. W efekcie samodzielna kadra naukowa onkologii jest kompromitująco mała i nie odnawia się - łączna liczba profesorów w dziedzinach onkologicznych nie przekracza kilkunastu osób. Ta sytuacja niesie za sobą złe przygotowanie absolwentów polskich uczelni w zakresie profilaktyki i rozpoznawania nowotworów, ze wszystkimi tego następstwami. Jej skutkiem jest też pogłębiający się niedobór specjalistów w zakresie onkologii, nienadążanie za postępem w rozwoju tej dziedziny oraz śladowa obecność Polski w badaniach naukowych dotyczących nowotworów.
Drugą barierą uniemożliwiającą osiągnięcie wyników leczenia na średnim poziomie europejskim jest wieloletnie opóźnienie we wdrożeniu badań przesiewowych oraz ich nieudolna realizacja. Ten stan, w połączeniu ze słabym wykształceniem lekarzy i brakiem programów edukacji onkologicznej społeczeństwa sprawia, że w Polsce nowotwory wykrywane są ze znacznym opóźnieniem, którego skutków nie da się już później zniwelować.
Nadal istotnym problemem są niedobory w wyposażeniu w nowoczesną aparaturę diagnostyczno-leczniczą i leki przeciwnowotworowe najnowszej generacji, ale równocześnie przeznaczane na onkologię skromne środki wydawane są zupełnie nieracjonalnie. Przykładem jest archaiczne nadużywanie hospitalizacji w sytuacji, kiedy większość procedur onkologicznych w świecie wykonuje się obecnie w trybie ambulatoryjnym lub w ramach kilkudniowego pobytu w szpitalu. Jakie jest uzasadnienie medyczne dla kilkutygodniowej hospitalizacji zamiejscowego chorego w dobrym stanie, otrzymującego radykalną radioterapię? Dlaczego ten chory nadal musi kilka miesięcy czekać na łóżko, które na ogół nie jest mu potrzebne? Takie leczenie na świecie realizuje się w ramach kilkakrotnie tańszego pobytu hotelowego - u nas nie ma takiej pozycji w katalogu NFZ. Dlaczego prostemu podaniu leku przeciwnowotworowego, nieraz nawet w formie doustnej, musi towarzyszyć hospitalizacja - niejednokrotnie kilkudniowa? W Polsce nadal powstają kilkusetłóżkowe szpitale, które "żyją z łóżek", podczas gdy na wykonanie najprostszych procedur diagnostycznych i leczenie czeka się miesiącami, bo po prostu nie opłaca się ich wykonywać.
Punktem zwrotnym w rozwoju onkologii stał się w ostatnich latach Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych. Pochodzące stamtąd środki pozwoliły między innymi zniwelować ogromne zaległości w zakresie wyposażenia polskich ośrodków w aparaturę do radioterapii. Także i tutaj widzę jednak duże pole do poprawy. Program ten umożliwia jedynie zakupy aparatury, natomiast nie pozwala na stworzenie niezbędnej infrastruktury do radioterapii, w tym inwestycje budowlane. W efekcie polskie przyspieszacze nie odbiegają jakościowo od dobrej europejskiej średniej, ale jest ich nadal o wiele za mało, bo szpitali nie stać na budowę bunkrów. Potrzebne są zatem głębokie korekty, ustalenie priorytetów i racjonalizacja wydatków.
Czytaj też:
Onkologia: trudny temat
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: prof. dr hab. Jacek Jassem,; kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego