Polowanie na czarownice

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 13-04-2005, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Od początku roku prowadzone są w całym kraju kontrole recept lekarskich. Zdaniem wielu aptekarzy, nigdy wcześniej kontrolerzy funduszu nie reagowali tak mocno na stwierdzane uchybienia. Zwrotu kosztów refundacji odmawia się nawet w przypadkach niedbałego pisma lekarza tudzież braku numeru telefonu na pieczątce. Nie zmienił się natomiast sposób informowania opinii publicznej o tych kontrolach.
W mediach, szczególnie w telewizji, o kontrolach recept mówi się głównie przez pryzmat nieuczciwości lekarzy. Regularnie pokazywani są na przykład pacjenci, którzy mówią do kamery, że lekarze wypisują im wyłącznie drogie leki. Co bardzo sugestywne, informacje te przekazywane są w parze z astronomicznymi sumami, jakie koncerny farmaceutyczne wydają na promocję. Stałym punktem programu jest powoływanie się na najczęściej anonimowe przykłady lekarzy, którzy wypisują nadmierne ilości bezpłatnych medykamentów inwalidom wojennym. W czasach obowiązywania zielonych recept często piętnowano wypisujących na te recepty pastę do zębów lub szampon. Dziś mówi się o lekarzach oszustach, którzy karmią inwalidów wojennych środkami na potencję lub kosztownymi lekami na odchudzanie.
Na przestępstwa nie wolno oczywiście przymykać oczu. I nie ma co ukrywać, ostatnie lata pokazały, że nie wszyscy lekarze mają czyste ręce. Nie może być jednak tak, że w środowisku lekarskim szuka się na oślep czarownic, którym przypisuje się rzekome winy. Tak to postrzegam i jak myślę, nie jestem wyjątkiem. Wypisując recepty, zawsze staram się możliwie dokładnie poinformować pacjentów, z jakimi kosztami terapii muszą się liczyć. Zdając sobie sprawę, że przewlekle chorzy, których leczę, są w większości biedni i wykupienie leków znacznie obciąża ich skromny budżet, nie mam innego wyjścia, jak tylko leczyć jak najtaniej. Wielokrotnie stosuję generyki, które z założenia powinny być równie dobre, ale znacznie tańsze od leków wzorcowych. W praktyce nie zawsze tak jest. Wielu lekom odtwórczym daleko do swoich wzorców. Aż prosi się, by przykładem Stanów Zjednoczonych szeregować generyki w klasy, uwzględniające ich właściwości. Taka klasyfikacja powinna rzutować na ceny. Tymczasem lek dzisiaj tani, jutro może zdrożeć o kilkadziesiąt procent i odwrotnie. Z wielu rozmaitych przyczyn, niezależnych od oficjalnych regulacji, ceny leków bardzo często się zmieniają. Nie sposób nadążyć za tymi zmianami. Nie ma na ten temat żadnego oficjalnego kanału informacji dla lekarzy. Dane, ile jaki specyfik kosztuje, pochodzą najczęściej od przedstawicieli firm farmaceutycznych i pacjentów. Trudno w tej sytuacji nie wprowadzać chorych w błąd.
Osobny problem to wypisywanie leków na potencję inwalidom wojennym. Najmłodsi inwalidzi wojenni to ludzie urodzeni na zesłaniu w czasie ostatniej wojny. Mają oni więc niewiele ponad 60 lat, o czym - jak się wydaje - nie pamięta nikt z kontrolerów funduszu i oburzonych dziennikarzy. A i u starszych przecież potrzeby seksualne wcale nie zanikają. Lekarze nie mają podstaw prawnych, by odmówić inwalidzie wojennemu wypisania jakiegokolwiek leku tylko dlatego, że obciąża to budżet państwa. Zarzuty trzeba postawić komu innemu. Zadziwia, że odpowiedzialni za politykę lekową nie zdecydowali o ograniczeniu prawa do stuprocentowej refundacji wyłącznie do wybranych, najistotniejszych w leczeniu chorób przewlekłych pozycji. Najwyższy czas zamknąć furtkę, która może prowadzić do nadużyć.




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.