Prawie terenówki - ciągle poszukiwane
Istnieje jednak grupa nabywców, którzy oczekują od auta nieco więcej, niż mogą im zapewnić zwykłe auta osobowe, ale nie chcą się pogodzić z wadami większości aut terenowych i pseudoterenowych. Na rynku można znaleźć coraz więcej propozycji spełniających ich wymagania. Chodzi o auta, które nie udają terenówek, mieszczą się w normalnych garażach, dobrze się prowadzą, ale też dziarsko radzą sobie poza utwardzonymi drogami. Oczywiście, nie sprawdzą się w rajdach terenowych, ale bez większych kłopotów pokonają leśne dukty, błoto czy nieodśnieżone, górskie drogi. Samochody te to propozycja dla ludzi, którzy z racji wykonywanej pracy muszą czasem zjechać z asfaltu, czyli np. lekarzy, weterynarzy czy geodetów, a przy okazji także dla tych, którzy lubią aktywnie spędzać wolny czas. W samochodowej nowomowie takie auta, łączące w sobie cechy różnych klas, nazywane są crossoverami.
Zacznijmy od najmniejszego przedstawiciela tego "gatunku", czyli Fiata Pandy 4x4. Z wyglądu różni się on tylko nieznacznie od zwykłego modelu. Wprawny obserwator zauważy co najwyżej, że auto ma nieco zmienione zderzaki, szersze listwy boczne oraz podniesione zawieszenie (no chyba, że ogląda efektowną wersję Cross, która prezentuje się znacznie bardziej rasowo). Pod maskę uterenowionej Pandy trafiają tylko mocniejsze silniki: 1.2 (60 KM) oraz 1.3 JTD (70 KM). Napęd przekazywany jest na wszystkie cztery koła za pośrednictwem dwóch mechanizmów różnicowych i centralnego sprzęgła wiskotycznego. W praktyce oznacza to, że kierowca nie znajdzie żadnej dodatkowej dźwigni dołączania napędu 4x4 - układ napędowy automatycznie rozkłada moment obrotowy na obie osie w zależności od warunków drogowych. Podwyższone zawieszenie zapewnia 16 cm prześwitu, napęd jest chroniony od spodu solidną osłoną.
Okazuje się, że to zupełnie wystarczy, by w terenie mała Panda 4x4 radziła sobie znacznie lepiej od dużo groźniej wyglądających SUV-ów. Tyle tylko, że trzeba się liczyć z pewnymi wyrzeczeniami. Na utwardzonych drogach, w porównaniu z wersją o napędzie na jedną oś, ten samochód jest wyraźnie mniej komfortowy i znacznie wolniej jeździ, zużywając przy tym więcej paliwa. Jest więc to propozycja głównie dla tych, którym naprawdę zależy na możliwości opuszczania utwardzonych dróg. Tym bardziej że dopłata nie jest wcale niska - cena Pandy 4x4 w zależności od wersji wynosi od 44 590 do 61 990 zł, a zwykłą Pandę można kupić już za niespełna 30 tys. zł.
Mniej wyrzeczeń wymaga kolejna propozycja z oferty Fiata, a właściwie Fiata i Suzuki. Chodzi tu o Fiata Sedici oraz Suzuki SX4. Poza niewielkimi różnicami stylistycznymi auta różnią się jedynie wyposażeniem i cenami. Pod względem technicznym różnic brak! Po prostu oba modele pochodzą z tej samej węgierskiej fabryki. Zarówno Sedici, jak i SX4 wyglądają naprawdę atrakcyjnie, choć stosunkowo mało terenowo. Mogą się za to kojarzyć z niewielkimi vanami. Ma to jednak niezaprzeczalne zalety, bo mimo długości mniejszej niż w przypadku większości aut kompaktowych, w środku jest przestronnie. Mały jest tylko bagażnik - 270 l, który może nie wystarczyć na rodzinne wyjazdy. Oferta silników też jest skromna. Można wybierać między skonstruowanym przez firmę Suzuki benzynowym silnikiem 1.6 (107 KM) a fiatowskim dieslem 1.9 JTD (120 KM). Osiągi w obu przypadkach są podobne, zużycie paliwa zresztą też.
Jazda tymi autami sprawia sporo przyjemności. W mieście cieszy doskonała zwrotność (promień skrętu 10,6 m), a poza miastem - nawet przy dynamicznej jeździe - bardzo dobre prowadzenie. A jak jest w terenie? Jak na tę klasę - nieźle. Prześwit ma aż 19 cm, a kierowca może dysponować trzema trybami pracy układu napędowego: na koła przednie, automatyczne dołączanie napędu kół tylnych oraz tryb z blokadą sprzęgła wiskotycznego (czyli napęd obu osi dołączony "na sztywno").
Fiat Sedici kosztuje od 57 900 do 77 900 zł, za Suzuki SX4 zapłacimy od 60 900 do 73 900 zł. Wybierając między tymi autami, warto jednak dokładnie porównać wyposażenie. Fiat nie zawsze okazuje się tańszy...
Na pewno droższa będzie za to stylizowana na agresywną Skoda Octavia Scout. Jej wygląd może kojarzyć się z niektórymi modelami Subaru, cena niestety też. Za uterenowioną Octavię trzeba zapłacić od 105 tys. zł (2.0 FSI, 150 KM) do 115 tys. zł (2.0 TDI, 140 KM). To dosyć odważna polityka cenowa jak na firmę, która znana jest raczej ze sprzedaży samochodów w rozsądnych cenach. Tym bardziej że Subaru, uchodzące w Polsce za firmę dość drogą, sprzedaje model Forester z silnikiem 2.0 (158 KM), niezłym wyposażeniem i permanentnym napędem 4x4 już za niespełna 90 tys. zł! Za ok. 160 tys. zł można zaś kupić wersję wyposażoną w silnik 2.5 Turbo (230 KM) o rewelacyjnych osiągach: 0-100 km/h w 6 s, prędkość maks. 214 km/h. Biorąc pod uwagę renomę japońskiej firmy i olbrzymie doświadczenie w dziedzinie budowy tego typu samochodów, to bardzo ciekawa propozycja. Także jeśli chodzi o walory jezdne i użytkowe, jest to auto ze wszech miar godne polecenia.
Niestety, w ofercie firmy nie ma oszczędnych diesli, a dostępne silniki benzynowe potrafią sporo spalić. W dodatku sieć serwisowa jest bardzo skromna. Na szczęście, trzeba z niej korzystać w zasadzie tylko przy okazji rutynowych przeglądów. Niektórym przeszkadzać może co najwyżej dosyć surowy, użytkowy charakter "leśnika". Dla nich ciekawe propozycje mają firmy Audi oraz Volvo.
Audi A6 Allroad już na pierwszy rzut oka nie pozostawia wątpliwości co do swojego luksusowo-sportowego charakteru. Zresztą chyba tego właśnie należy oczekiwać po samochodzie kosztującym - w zależności od wersji - od ok. 225 do 326 tys. zł i to bez opcjonalnego wyposażenia. Wprawdzie został on stworzony na bazie Audi A6 Avant, jednak jego aspiracje są wyraźnie wyższe. wiadczyć o tym może choćby oferta silników - z tych występujących w modelu A6 wybrano tylko najdroższe. Minimum to silnik 2.7 TDI (180 KM). Poza bardzo nowoczesnym układem napędowym Quattro z centralnym mechanizmem różnicowym typu Torsen, Audi dysponuje nietypowym, pneumatycznym zawieszeniem o zmiennym prześwicie (zakres regulacji 6 cm, maksymalny prześwit 18,5 cm). W przypadku tego auta nazwa doskonale określa charakter. Allroad to samochód na wszystkie drogi, nawet te naprawdę złe.
Jeszcze dzielniejsze poza utwardzonymi drogami jest nowe Volvo XC70. Najwyraźniej producent poważnie traktuje terenowe aspiracje tego ?podniesionego" kombi - do tego stopnia, że jako jedyny w tej klasie podaje w danych technicznych nie tylko prześwit (aż 21 cm), ale też głębokość brodzenia (30 cm)! Ciekawe, ilu właścicieli odważy się sprawdzić ten parametr własnym, kosztującym co najmniej 199 tys. zł autem. Niedzielni offroaderzy mogą liczyć na to, że podczas jazdy w terenie samochód sam doskonale będzie wiedział, co robić - rozdział siły napędowej między koła odbywa się całkowicie automatycznie. Przyjemnie jest wiedzieć, że auto da sobie radę nie tylko podczas szybkich autostradowych podróży, do których jest zresztą znakomicie przygotowane: nawet najsłabszy w ofercie diesel osiąga "setkę" w czasie nieco ponad 9 s, a prędkość maksymalna to 210 km/h. Tak, takie auto na pewno spełni większość potrzeb normalnego użytkownika...
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Robert Szypek