Resort zdrowia vs. lekarze: na razie jest miło
Przy ul. Miodowej trwa miesiąc miodowy nowej minister zdrowia i lekarzy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Ewa Kopacz spotkała się z Krzysztofem Bukielem i innymi działaczami OZZL 28 listopada. Obie strony zapewniały o szczerej i otwartej atmosferze rozmów, obie zadeklarowały chęć wspólnego naprawiania systemu ochrony zdrowia.
Zdaniem minister Ewy Kopacz, ustawa, którą lekarze chcą wykorzystać jako narzędzie nacisku na rząd, jest legislacyjnym bublem i musi być znowelizowana. "Nie kwestionujemy unijnej zasady, że lekarze mają prawo do odpoczynku. Jednak zapisy tej ustawy w kilku punktach muszą być zmienione" - zapewniała Ewa Kopacz, podając jako przykład legislacyjnej niedoróbki to, że rezydenci - zgodnie z przepisami ustawy - nie dostali możliwości dyżurowania.
"Jednak niczego nie zrobię bez zgody środowiska" - dodaje nowa minister i zapewnia, że decyzje w tej sprawie zapadną podczas zjazdu, na który została zaproszona i w którym weźmie udział. Dzień wcześniej Ewa Kopacz ponownie spotka się z przedstawicielami OZZL. Zdaniem Krzysztofa Bukiela, najważniejsze decyzje dotyczące lekarzy nie będą jednak zapadać w Ministerstwie Zdrowia. Dlatego OZZL poprosił o spotkanie z premierem.
Rząd prosi o czas
27 listopada premier Donald Tusk ogłosił, że rząd będzie przekonywać lekarzy do przedłużenia o rok okresu vacatio legis ustawy o czasie pracy. Dwa dni później wiceminister Krzysztof Grzegorek na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia przekonywał posłów do zmiany terminu wejścia w życie ustawy przynajmniej o pół roku. To i tak wymagałoby nowelizacji ustawy.
Zdaniem Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, z każdym dniem ten pomysł staje się coraz mniej realny, bo nie da się przed 1 stycznia przeprowadzić całego procesu legislacyjnego. "Taka ustawa byłaby wprost sprzeczna z prawem europejskim, co sądy swoimi wyrokami już potwierdzają w stosunku do indywidualnych lekarzy. Polska naraziłaby się na karę ze strony Komisji Europejskiej, która zapowiedziała, że od 1 stycznia będzie sprawdzać, w jakim stopniu państwa implementowały dyrektywę o czasie pracy. Kilka krajów UE w związku tym wprowadza ją właśnie od 1 stycznia do prawa krajowego" - podkreśla K. Radziwiłł. Dlatego rząd powinien się teraz skupić nie na tym, jak ustawę zmienić, ale jak ją wykonać.
Rozmowy szczere aż do bólu
Warunkiem spokoju w środowisku lekarskim jest - zdaniem K. Radziwiłła - deklaracja rządu, że będą dodatkowe pieniądze w systemie już w 2008 roku oraz zapowiedź kroczącego zwiększania wynagrodzeń w ciągu 2 lat. "To byłaby zachęta dla nas jako szefów organizacji lekarskich do tego, by powiedzieć: koledzy, chyba jest wszystko w porządku, możecie się zgadzać, podpisujcie umowy rozszerzające wasz czas pracy" - mówi K. Radziwiłł. Jego zdaniem, pieniędzy trzeba poszukać poza systemem, a najprostszym rozwiązaniem, zaproponowanym wcześniej przez Zbigniewa Religę, jest wykorzystanie środków z Funduszu Pracy. Projekt ustawy jeszcze przez poprzedni rząd został złożony do nowego Sejmu i wprowadzenie go pod obrady to kwestia jednej decyzji marszałka izby. Z tego źródła do ochrony zdrowia mogłoby wpłynąć w 2008 roku co najmniej 3,8 mld zł. "To są duże pieniądze, prawdopodobnie wystarczające , żeby załatwić w przyszłym roku sprawę podwyżek dla lekarzy. Oczywiście nie wpłyną do systemu już 1 stycznia, będzie więc potrzebne zaufanie ze strony lekarzy i pracodawców, ale sygnał będzie czytelny: pieniędzy jest więcej, możecie się porozumieć" - uważa Konstanty Radziwiłł.
Premier Donald Tusk chciałby również zwiększyć środki na ochronę zdrowia, ale szuka ich w Narodowym Funduszu Zdrowia. Ile ich będzie, okaże się w marcu, kiedy powstanie bilans Narodowego Funduszu Zdrowia. Pytany przez dziennikarzy o wyjście awaryjne na wypadek, gdyby lekarze nie zgodzili się na propozycję przesunięcia terminu wejścia w życie ustawy o czasie pracy, Donald Tusk powiedział, że "jedynym planem jest uczciwa do bólu rozmowa z lekarzami".
Ratunek w Unii?
Rządowi najbardziej jednak w tej chwili zależy na zmianie unijnej dyrektywy. Prace nad tym już trwają i mogą być zakończone w ciągu roku. Jak ujawniła 30 listopada "Gazeta Wyborcza", polska delegacja, która pojedzie 5 grudnia na posiedzenie Rady Unii Europejskiej poprze nowe rozwiązania dotyczące limitów czasu pracy, które proponuje Unia. Polska udzieli poparcia dyrektywie, pod warunkiem, że pojawi się w niej zapis, który pozwoli pracownikom ochrony zdrowia podpisywać indywidualne umowy, wydłużające maksymalny czas pracy z 48 do 65 godzin tygodniowo. W projekcie dyrektywy jest bowiem korzystny zapis pozwalający na dzielenie czasu dyżuru lekarskiego na część "aktywną" i "nieaktywną". Ta ostatnia nie byłaby brana pod uwagę przy obliczaniu przepracowanych godzin. Już raz próbowano zliberalizować dyrektywę, w listopadzie ubiegłego roku, ale sprzeciwiły się wtedy m.in. Francja, Hiszpania i Grecja.
Ludzie pani minister
Ewa Kopacz kompletuje zespół swoich najbliższych współpracowników. 21 listopada nominację na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia otrzymał Krzysztof Grzegorek, lekarz i poseł Platformy Obywatelskiej, uważany za "prawą rękę" E. Kopacz. Wcześniej był dyrektorem szpitala w Skarżysku-Kamiennej. Zgodnie z przewidywaniami Pulsu Medycyny, jednym z podsekretarzy stanu w resorcie Ewy Kopacz będzie także Marek Twardowski, negocjator Porozumienia Zielonogórskiego. Nominację otrzymał również 21 listopada.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Beata Lisowska