Samooczyszczenie środowiska lekarskiego

Anna Gwozdowska
opublikowano: 28-02-2007, 00:00

W medialnym zgiełku, który otacza okoliczności zatrzymania warszawskiego kardiochirurga umyka fakt, że o korupcji w szpitalu MSWiA poinformowali funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego sami lekarze. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreśla, że byli to młodzi lekarze. Czy to przełom w zwalczaniu zjawiska korupcji w polskiej ochronie zdrowia?

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej uważa, że sprawa Mirosława G. pokazuje, iż środowisko lekarskie jest zdolne do samooczyszczenia. "Sprawa wyszła dzięki inicjatywie lekarzy, więc to nie jest tak, że w tym środowisku wszyscy wszystkich kryją" - mówi K. Radziwiłł. Chociaż niewiele wiadomo o tym, jak zaczęło się śledztwo w sprawie Mirosława G., minister sprawiedliwości potwierdza, że to lekarze jako pierwsi ujawnili, co dzieje się na oddziale kardiochirurgii. "To nie samo CBA trafiło na trop, ale to właśnie młodzi lekarze przyszli do nas, twierdząc, że nie mogą tego dalej akceptować. Potraktowali nas jako narzędzie" - wyjaśnia Z. Ziobro.
Nadal nie ma odpowiedzi na pytanie, dlaczego nikt nie zainteresował się oddziałem kardiochirurgii wcześniej. Zwłaszcza że o nieprawidłowościach w szpitalu mówiono w środowisku lekarskim od dawna. Przyznał to minister zdrowia Zbigniew Religa. "Nie można powiedzieć: nic o tym nie wiedziałem, tym bardziej, że pół Warszawy o tym wiedziało" - powiedział Z. Religa w Radiu TOK FM po zatrzymaniu Mirosława G.
Dlaczego nie zareagowały wcześniej najpoważniejsze autorytety lekarskie związane ze szpitalem? Konsultantem oddziału kardiochirurgii był prof. Antoni Dziatkowiak. Na tak postawione pytanie odpowiedział dotąd tylko minister Z. Religa. "Miałem sygnały, natomiast żadnego dowodu, żadnego pisemnego oświadczenia, żadnego człowieka, który by przyszedł do mnie i powiedział: ta osoba bierze łapówki, są na to dowody, ja jestem gotów podpisać się pod tym" - mówił wkrótce po ujawnieniu afery minister zdrowia.
Były dyrektor szpitala MSWiA Marek Durlik wydawał się zaskoczony zatrzymaniem kardiochirurga. "Dochodziły do mnie sygnały o tym, że w klinice kardiochirurgii jest konflikt personalny. Była duża rotacja personelu. Szef uchodził za bardzo wymagającego - tłumaczył Pulsowi Medycyny M. Durlik. - Może sprawę zgłosili pacjenci, a może to był sygnał od kogoś ze środowiska? Jak człowiek ma tylko wrogów, to zawsze się coś na niego znajdzie". Dodajmy, że dyrektor M. Durlik od grudnia ub.r. wiedział, że CBA prowadzi w jego szpitalu śledztwo.
Dlatego rację może mieć Zbigniew Religa, który uważa, że samooczyszczeniu środowiska lekarskiego musi jednak towarzyszyć pomoc z zewnątrz. "Ponieważ przez kilkadziesiąt lat zachowania korupcyjne nie zostały zwalczone przez nas samych, w naszym środowisku i ta korupcja istnieje, okazuje się, niestety, że trzeba sięgnąć po jakieś organizacje zewnętrzne, żeby z tym fatalnym i charakterystycznym dla Europy Centralnej i Wschodniej procederem wreszcie skończyć" - powiedział Z. Religa w Programie 1 Polskiego Radia.



Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Anna Gwozdowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.