?Skłaniam się ku opiniom, że najlepiej byłoby, aby obecny system zbankrutował"
Z Kamilem Umińskim, 35-letnim lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej z Lublina, współwłaścicielem praktyki lekarza rodzinnego ?Alfa" (spółka cywilna) oraz dyrektorem koordynującym Centrum Medyczne Special-Med (spółka pracownicza), rozmawia Ewa Stępień.
- Nadzieja, że będzie lepiej. Mam firmę, której trzeba doglądać. Zaczynałem działalność z kolegą w 2000 roku. Znaleźliśmy pusty lokal. Za własne pieniądze zrobiliśmy remont. Bazę podopiecznych budowaliśmy od zera. Malutka przychodnia ?Alfa" na lubelskim osiedlu Czechów, bo o niej mowa, zatrudnia 2 lekarzy rodzinnych oraz 4 innych pracowników. Ja też w niej leczę. Pod koniec każdego roku mam nadzieję, że kolejny przyniesie znaczącą poprawę.
- I przynosi?
- W ubiegłym roku zanotowaliśmy wzrost dochodów o 10 procent. Niestety, zmiana sposobu finansowania podstawowej opieki zdrowotnej przez fundusz zdrowia spowodowała w tym roku ich spadek o 13-14 procent.
- Kiedy prowadzi się własną działalność gospodarczą, trzeba borykać się z przeszkodami. Z czym było najtrudniej?
- W przypadku ?Alfy" największym problemem było przetrwanie pierwszych lat. Wyrównanie bilansu nastąpiło po półtora roku pracy. Od trzeciego roku przychodnia zaczynała przynosić zysk. Drugim utrudnieniem, oprócz finansów, było znalezienie ludzi, którzy by zainwestowali siebie. Znaleźliśmy takich. Z przychodnią specjalistyczną Special-Med jestem związany od stycznia tego roku. Problemy są podobne: pieniądze i ludzie. W spółce jest 50 pracowników, w tym 28 udziałowców. Najtrudniej jest, mówiąc po menedżersku, zjednoczyć personel wokół wizji.
Ludzie boją się prywatyzacji nie tylko z powodu małych pieniędzy i dużej odpowiedzialności. Mówią, że za dużo biurokracji i bzdurnych przepisów. Są bezmyślne przepisy, ale można je po prostu odsunąć na bok. Wymogi stawiane przez różne instytucje (np. sanepid) same w sobie mają swój wewnętrzny sens. Gorzej z ich zastosowaniem. Wiele zależy od osób interpretujących przepisy. Na jednym krańcu Polski sanepid w sprawie budowy windy i podjazdu dla niepełnosprawnych jest bardzo rygorystyczny, w drugim patrzy na tę kwestię ?po ludzku". Biurokracji nie jest tak dużo. Chciałbym nawet, aby było jej więcej i była lepiej wykorzystana.
- Za mało biurokracji? Co pan ma na myśli?
- Jestem przekonany, że ktoś połączy kiedyś w jedną całość wszystkie raporty i sprawozdania, które przesyłamy do Narodowego Funduszu Zdrowia. Wtedy okaże się, dlaczego nikt do tej pory nie chciał tego zrobić. Dlatego, że mając dobrą bazę danych, łatwo pokazać, które rzeczy są bez sensu. W jednym z lubelskich szpitali wprowadzano komputerowy system weryfikacji badań laboratoryjnych. Każde badanie było oznakowane, przyporządkowane do pacjenta, lekarza kierującego, osoby wykonującej. Kiedy powstał taki łańcuch, okazało się, że nie ma jak wykonać badań swoim znajomym. A jeśli robi się badanie komuś spoza szpitala, tak po znajomości, pieniądze wypływają poza szpital. Informatyzacja wykazałaby także choćby to, że 8 proc. budżetu na leki zużywają inwalidzi wojenni, którzy stanowią mniej więcej 0,25 proc. populacji. To są dopiero dysproporcje.
- Baza wykazałaby rzeczy, które są opłacane z budżetu państwa, a niekoniecznie być powinny? Komu nie jest na rękę jej wprowadzenie?
- Jest takie ładne określenie - lobby. To byt o małej świadomości swego istnienia, ale naprawdę istniejący. Należą do niego decydenci, grupa ludzi, która czerpie zyski z bałaganu w służbie zdrowia. Wystarczy jeden człowiek, któremu ze względu na osobisty interes nie podobają się proponowane zmiany, by zrobić obstrukcję w Ministerstwie Zdrowia czy innej decydującej instytucji. Kiedyś na forum internetowym prowadzono dyskusję o tym, że nie można się dostać do specjalisty. Na to jeden internauta powiedział, że dla niego jest to korzystne zjawisko, bo napędza mu pacjentów. To powiedział nie ten zły prywaciarz, który cieszy się z cudzego nieszczęścia. Ale ten, który znalazł niszę i ją wykorzystał.
- Tak jak co sprytniejsi wykorzystują luki w polskim prawie i nie łamiąc go dobrze na tym wychodzą?
- Podobnie. Chociaż ja bym tego lukami nie nazwał, ale systemowym, konkretnym, widocznym niedociągnięciem, które, jak z góry wiadomo, skutkować będzie ?polem do popisu". I całkowicie oddzielam tutaj patologię, czyli łapówkarstwo, sprzedawanie łóżek, protez od wykorzystania, zgodnie z prawem, patologicznej sytuacji. Byłoby szkodliwe, gdyby nisza nie była zapełniona. A to dlatego, że są pacjenci, którzy mając pieniądze, nie mieliby możliwości skorzystania z usług.
- Do niszowych czy raczej powszechnych praktyk należy zaliczyć to, że lekarze ?oszczędzają na pacjentach", że trudno, np. od lekarza rodzinnego, wydobyć skierowanie na badania diagnostyczne?
- Nie znam sytuacji, aby ktoś odmawiał pacjentowi badania, które jest uzasadnione. Jednak poczucie pacjentów, że badań robi się mniej, jest prawdziwe. Kiedyś, jeszcze przed epoką kas chorych, pacjent przychodził do przychodni z litanią badań, a lekarz wypisywał skierowanie. Takie oczekiwania niestety pokutują. Przychodzą pacjenci i mówią: panie doktorze, chcę sobie zrobić badania okresowe. Ja na to: proszę więc usiąść, zaraz pana zbadam. Na co pacjent odpowiada: ale ja bym chciał morfologię krwi. A ja mówię: to nie jest badanie okresowe. Ono nic nie daje. Stwierdzono naukowo, że morfologia krwi badana raz w roku, wtedy, kiedy pacjentowi nic nie dolega, jest bez sensu i choroby nie rozpoznaje.
- W kraju trzyma pana nadzieja, że będzie lepiej. Z tej rozmowy wynika jednak, że ku dobremu nie idzie?
- Mam wciąż nadzieję, że odbijemy się od dna. Tylko cały czas tego dna nie możemy dosięgnąć. Skłaniam się ku opiniom, że najlepiej byłoby, aby obecny system zbankrutował lub był bliski bankructwa. Wtedy wszyscy złapaliby się za głowy i stworzyli przynajmniej minimum, czyli koszyk świadczeń gwarantowanych. Tak, aby pacjent miał zapewnioną darmową opiekę od grypy po wyrostek. A to, co ponad, byłoby płatne. Firmy ubezpieczeniowe z Europy już czekają, by wejść na polski rynek i zaoferować finansowanie świadczeń ?ponadkoszykowych".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Stępień